W okolice stacji kolejowej nastolatek wybrał się w niedzielę nad ranem, razem z kolegą. Tam wspiął się na jeden z wagonów pociągu towarowego. Była to stojąca na bocznicy cysterna. Chłopak nie zauważył znajdującej się nad nim trakcji wysokiego napięcia. Dotknął ją, co momentalnie pozbawiło go równowagi. Runął na ziemię z wysokości ponad pięciu metrów.
Zobacz też: W Nowej Soli nastolatek wspinał się na cysternę. Został porażony prądem z trakcji kolejowej
- Na szczęście jego kolega, który został na dole zachował się bardzo przytomnie - mówi Katarzyna Wąsowicz - rzeczniczka prasowa policji w Nowej Soli. - Od razu powiadomił pogotowie ratunkowe. Ratownicy przybyli szybko. Natychmiast przewieźli poparzonego do nowosolskiego szpitala.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, stan nastolatka lekarze określają jako ciężki, ale stabilny. Możliwe, że w najbliższych dniach zostanie przeniesiony z oddziału ratunkowego, na odział chirurgii plastycznej i oparzeń. Jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
- Na nasz oddział przyjmujemy rocznie około 100 przypadków, różnego rodzaju poparzeń - opowiada Ryszard Spławski, ordynator oddziału chirurgii plastycznej i oparzeń w szpitalu w Nowej Soli. - Tak zwane oparzenia elektryczne należą do jednych z najgroźniejszych. Są bardzo zdradliwe. Często takie rany z zewnątrz nie wyglądają groźnie - wyjaśnia R. Spławski. - Natomiast o wiele poważniejsze mogą być uszkodzenia wewnętrzne organizmu. Szczególnie narażone są wtedy nerwy i naczynia krwionośne, które łatwo przewodzą prąd elektryczny.
Dorośli pacjenci z poparzeniami elektrycznymi, stanowią zdecydowaną mniejszość osób przyjmowanych i leczonych w szpitalu w Nowej Soli. Najwięcej, bo aż 75 procent poparzeń spowodowanych jest płomieniami. Drugi w kolejności powód to rozlany wrzątek - 18 procent oparzeń, a dopiero na końcu porażenia elektryczne stanowiące jedynie około 3 procent. Tak mała ilość pacjentów porażonych prądem jest efektem tego, że bardzo często w takich przypadkach poszkodowani umierają na miejscu wypadku.
Zobacz też: Nastolatek spadł porażony prądem z trakcji kolejowej, ta zabawa mogła zakończyć się tragicznie
Dzieci przyjmowane do nowosolskiego szpitala najczęściej ulegają poparzeniu gorącymi płynami gotującymi się w kuchni, przede wszystkim wrzątkiem. - Chwila nieuwagi i nieszczęście gotowe. Stąd apel do rodziców i opiekunów, zachowajcie ostrożność, uważajcie, szczególnie w kuchni, na swoje pociechy - prosi jeden z lekarzy z nowosolskiego szpitala.
Niestety, w wielu przypadkach lekarze nie mają wyjścia i muszą dokonywać amputacji poparzonych części ciała. Szczególnie w sytuacjach gdy płomienie ognia bardzo głęboko uszkodziły ciało. Doszło do zwęglenia wrażliwych tkanek organizmu.
- W naszym szpitalu przyjęliśmy już wiele osób poparzonych prądem elektrycznym - opowiada Ryszard Spławski. - Pamiętam przypadek 16-letniego chłopca, który wybrał się na ryby. Wziął ze sobą wędkę, bardzo popularną, zrobioną z włókna węglowego. W takim przypadku nie trzeba nawet dotknąć linii wysokiego napięcia. Wystarczy, że przy zarzucaniu przynęty wędka zbliży się do elektrycznych kabli, na odległość około pół metra i prąd wtedy sam przeskakuje - tłumaczy. - Niestety, tamtemu młodemu wędkarzowi musieliśmy amputować rękę w stawie łokciowym.
Do poparzeń elektrycznych dochodzi także przy próbach kradzieży trakcji kolejowych albo linii wysokiego napięcia. Tego typu obrażenia często wiążą się ze złamaniami, bo dochodzi do nich na dużych wysokościach. Wiele takich wypadków spowodowanych jest też niestety nadużywaniem alkoholu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?