Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabieg, jakiego u nas nie było

Magda Weidner 68 324 88 43 [email protected]
- Najważniejsze, że wszystko jest dobrze i możemy iść do domu - mówi szczęśliwa pani Pamela z Żar, tuląc Kubusia
- Najważniejsze, że wszystko jest dobrze i możemy iść do domu - mówi szczęśliwa pani Pamela z Żar, tuląc Kubusia Magda Weidner
- Przerażało mnie, że będę miała wbitą igłę w brzuchu. Teraz już wiem, że to nic nie boli - mówi pani Pamela. - W ten sposób musieliśmy pobrać krew z pępowiny - wyjaśnia Sławomir Gąsior, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego.

Gdy kobieta dowiaduje się, że jest w ciąży, zazwyczaj popada w euforię, która szybko zamienia się w strach. Żeby wszystko było dobrze... Żeby nic się nie wydarzyło... - myśli. Lęk towarzyszy każdej wizycie u ginekologa, każdemu badaniu USG. Bo zagrożenia, jakie mogą pojawić się w ciąży, są poważne i niebezpieczne. Jednym z nich jest konflikt serologiczny.

- To potocznie zwany konflikt grup krwi. Czyli niezgodność pomiędzy grupą krwi matki i ojca. Występuje wtedy, gdy kobieta ma ujemny czynnik Rh, a mężczyzna dodatni. Wtedy w organizmie matki mogą być wytwarzane przeciwciała uszkadzające krwinki czerwone maluszka. Konflikt ten może wywołać różnego rodzaju niebezpieczeństwa dla dziecka. Mowa o pojawieniu się niedokrwistości u płodu, ciężkiej żółtaczki po urodzeniu czy niewydolności krążenia - tłumaczy Sławomir Gąsior, kierownik oddziału ginekologiczno-położniczego.

Jeżeli badanie USG wykryje, że u dziecka rozwija się anemia, wykonuje się zabieg zwany kordocentezą. To pobranie krwi z pępowiny. Do tej pory w Zielonej Górze żadna z pacjentek nie została poddana takiemu zabiegowi. Kobiety przewożono do specjalistycznych klinik w Poznaniu czy w Warszawie. Ale 11 lutego nastąpił przełom. W szpitalu wojewódzkim lekarze pierwszy raz w historii wykonali kordocentezę. Pacjentka przyjechała z Żar. - Przez całą ciążę czułam się dobrze - opowiadała nam we wtorek pani Pamela. - Gdy dowiedziałam się, że jest konflikt, wystraszyłam się. Zaczęłam obwiniać siebie, bo przecież to mój organizm.

Lekarze w Zielonej Górze zrobili wszystko, by kobieta w 35. tygodniu ciąży nie musiała trafić do innego szpitala. - Przyjechał do nas doktor Piotr Puacz z Kliniki Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu - opowiada Sławomir Gąsior. - Zabieg natomiast polega na wprowadzeniu przez brzuch cienkiej igły, aż do żyły pępowinowej. Wymaga to ogromnej dokładności, gdyż niezmiernie ważne jest, aby nie uszkodzić przy tym tętnicy pępowinowej. Należy także zachować szczególną ostrożność w stosunku do dziecka, które cały czas się porusza, aby go nie skaleczyć. W trakcie zabiegu pobierana jest próbka krwi płodu. Na podstawie analizy materiału można zbadać między innymi morfologię, grupę krwi i poszukać obecności przeciwciał. Jeżeli wyniki badań wskażą na ciężką niedokrwistość, wykonuje się wewnątrzmaciczną transfuzję krwi. W przypadku naszej pacjentki do tego nie doszło. Ale należy wspomnieć, że dzięki temu dziecko może pozostać w brzuchu mamy i tam się rozwijać do czasu, kiedy będzie ono na tyle dojrzałe, aby przedwczesny poród nie stwarzał zagrożenia.

Po zabiegu pani Pamela była pod stałą kontrolą. - Czułam się bardzo dobrze. Chciałam sama przejść do sali, ale musiałam zostać przewieziona na wózku - wspomina. - Sam zabieg nie był bolesny. Więcej było niepotrzebnego strachu, mimo że lekarze trzy razy wszystko dokładnie mi wyjaśnili.

Po czterech dniach wyniki badania USG były niepokojące i zapadła decyzja: cesarka. - Urodził się wcześniak. Ważył ponad trzy kilogramy. Jest zdrowy i prawidłowo się rozwija - informuje Sławomir Gąsior. - Jestem szczęśliwa, że już wszystko mam za sobą - przyznaje pani Pamela. - Nie zapomnę, jak bałam się najbardziej tej igły, która miała zostać wbita w mój brzuch. Ale teraz to już nieważne. Ważne, że jest już ze mną Kubuś i razem możemy wrócić do domu.

Rocznie w naszym województwie z konfliktem serologicznym zmaga się kilkanaście kobiet ciężarnych. Teraz te, które trafią do Zielonej Góry, mogą być spokojne. Sławomir Gąsior zapewnia, że ten zabieg kordocentezy nie był pierwszym i ostatnim. - Medycyna matczyno-płodowa na terenie województwa lubuskiego rozwija się, o czym świadczy chociażby ta sytuacja - podkreśla doktor. - Od kiedy nasz oddział ginekologiczno-położniczy uzyskał trzeci stopień referencyjności, stał się wiodącym oddziałem w województwie, skupiającym niemal wszystkie przypadki ciężkiej patologii ciąży. Dzięki temu w zdecydowany sposób ograniczono umieralność okołoporodową w Lubuskiem, a jednocześnie zahamowano konieczność wysyłania kobiet ciężarnych do ośrodków klinicznych.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska