Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zabity stoczniowiec Zbyszek Godlewski ma ulicę w Zielonej Górze

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
- Syn miał trzy rany od kul. Dostał w brzuch, klatkę piersiową i okolice ucha - opowiada Eugeniusz Godlewski
- Syn miał trzy rany od kul. Dostał w brzuch, klatkę piersiową i okolice ucha - opowiada Eugeniusz Godlewski fot. Mariusz Kapała
Nie słyszeliście nigdy o Zbyszku Godlewskim? A o bohaterze słynnej "Ballada o Janku Wiśniewskim" słyszeliście? To jedna i ta samo osoba. Zbyszek urodził się w 1952 r. w Zielonej Górze, a we wtorek został tu patronem ulicy.

Te zdjęcie pokazywały chyba wszystkie telewizje świata i największe gazety. Powtarzane jest prawie w każdym programie o wydarzeniach na Wybrzeżu w 1970 r. Milicja i wojsko strzelały do demonstracji niezadowolonych stoczniowców. Zginęło kilkadziesiąt osób.
Jednym z nich był 18-letni Zbyszek Godlewski. Zginął o 9.40 na wiadukcie w Gdyni. Demonstranci położyli zwłoki na drzwi i pomaszerowali przez Gdynię do urzędu miejskiego.

To jemu poświęcona jest "Ballada o Janku Wiśniewskim". Autor piosenki Krzysztof Dowgiałło nie znał nazwiska ofiary, dlatego użył symbolicznego nazwiska.
- Chciałem zielonogórzanom podziękować za to, co zrobili. Po 39 latach dopięli swego. Jest tablica pamiątkowa tu, gdzie Zbyszek przyszedł na świat. Za to wam serdecznie dziękuję - przemawiał we wtorek jego ojciec Eugeniusz Godlewski. Wraz z żoną Izabelą przyjechał specjalnie do Zielonej Góry. Państwo Godlewscy mieszkali tutaj przez pięć lat. Eugeniusz Godlewski był wojskowym i co pewien czas był przerzucany z garnizonu do garnizonu. W połowie lat 50. rodzina przeniosła się do Żagania, później pod Łódź, by w końcu trafić do Elbląga. I stamtąd rankiem 17 grudnia 18-letni Zbyszek pojechał do pracy. I już nie wrócił.

- Następnego dnia otrzymaliśmy telegram, że Zbyszek nie żyje. Wszystko widział jego kolega Kazik. Nie mogliśmy się niczego dowiedzieć. Telefony były zablokowane, milicja nie wpuszczała na pocztę - wspomina ojciec. Godlewscy w sobotę pojechali do Gdyni. Nigdzie nie mogli znaleźć syna. Wędrowali od szpitala do szpitala. W końcu dowiedzieli się, że syna zabrano do szpitala w Redłowie. Tu jednak nikt nie chciał nawet pokazać zwłok.
- Musicie mieć zgodę prokuratora - usłyszeli.

- Państwo z Elbląga? Przyjdźcie w poniedziałek. W prokuraturze dobrze wiedzieli, o kogo chodzi. I się nie zgodzili - tłumaczy Godlewski. Jednak nie musieli czekać dwóch dni. W niedzielę około 20.00 pod dom zajechała nyska. "Zabieramy was na pogrzeb syna" - usłyszeli.
- Pogrzeb odbył się około 22.00 w asyście księdza i dwóch sąsiadów - Godlewski spogląda, gdzie jest żona. - Nie pozwolili nam ubrać syna. Zobaczyłem go dopiero w trumnie. Bali się, że jako wojskowy prawidłowo ocenię rany.

Jednak na prośbę rodziny urzędnicy wydali zakrwawione rzeczy Zbyszka. - Gdy żona poszła spać, rozłożyłem je na podłodze. Jeden strzał dostał w brzuch - pokazuje palcem. - Druga kula utkwiła w klatce piersiowej, a trzecia - prawdopodobnie rykoszet - zraniła go powyżej ucha. Przy rzeczach syna siedział jego pies i wył. Nie pokazałem ubrania żonie. Zwinąłem je i natychmiast spaliłem.

Na zielonogórski trop w życiu Godlewskiego wpadł dyrektor Archiwum Państwowego Tadeusz Dzwonkowski. - To on zainspirował mnie i Marka Kamińskiego do złożenia wniosku o nazwanie ulicy imieniem Zbyszka Godlewskiego - mówi radny Jacek Budziński. Krótką uroczystość, na która przyszło we wtorek kilkadziesiąt osób, rozpoczęła wiceprezydent Wioleta Haręźlak, przypominając krótki życiorys patrona ulicy zamieszczony na specjalnej tablicy.

Jednak nie ma tam słowa o bohaterze ballady, Janku Wiśniewskim. - Mógłby być na tablicy, ale jest równie dobrze, gdy go nie ma - komentuje E. Godlewski, który przed laty miał pretensję, że w Gdańsku jest ulica Janka Wiśniewskiego, a o jego synu zapomniano.
- Kiedy słucham tej ballady, zawsze łza kręci mi się w oku - dodaje po chwili.

Na uroczystość przyszła też mieszkająca w Zielonej Górze rodzina. - Zbyszek to był mój kuzyn, razem się wychowywaliśmy w domu przy ul. Kożuchowskiej - mówi Marian Hypki.
Obok stoją Bożena i Kazimierz Grabowscy. - Zbyszek bywał u nas. Ostatnie lato, w sierpniu, spędził u swojej babci, która mieszkała tuż obok - opowiadają.
Ul. Godlewskiego łączy ul. Zachodnią z Wyszyńskiego. Nikt przy niej nie mieszka.

Fragment "Ballady o Janku Wiśniewskim"

Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chyloni
Dzisiaj milicja użyła broni,
Dzielnieśmy stali, celnie rzucali
Janek Wiśniewski padł.
Nie płaczcie matki, to nie na darmo
Nad stocznią sztandar z czarną kokardą
Za chleb i wolność, i nową Polskę
Janek Wiśniewski padł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska