29-letni Mariusz zginął od ciosu nożem rzeźnickim w klatkę piersiową. Gdy skonał na podłodze mieszkania, jego ojciec postanowił odebrać sobie życie. W wannie podciął sobie żyły. Został uratowany, gdy policjanci i strażacy sforsowali drzwi.
Andrzej T. do zabójstwa nigdy się nie przyznał. Ale w śledztwie nie zaprzeczał, że trzymał nóż, na który napierający na niego syn prawdopodobnie się nadział. „Chciałem go tylko nastraszyć” - zapewniał. W poniedziałek w sądzie wycofał się ze wszystkiego. - Nie pamiętam, żebym trzymał nóż. Nie wiem, dlaczego tak powiedziałem - tłumaczył się, gdy sąd odczytywał protokoły z przesłuchań.
Do tragedii doszło w nocy z 17 na 18 grudnia ubiegłego roku w mieszkaniu przy ul. Lipowej w Białymstoku. Jak ustaliła prokuratura, wieczorem ojciec i syn mieli dwóch gości - kolegów z pracy Mariusza. Jeden z nich zeznał wczoraj w sądzie, że na początku było wesoło. Ojciec i syn tańczyli, śpiewali, boksowali się na żarty. Do czasu...
Przeczytaj też: Morderstwo przy Lipowej w Białymstoku. 52-latek podejrzany o zabójstwo syna
- Mariusz chyba rozlał napój na stół. Pan oskarżony powiedział, żeby posprzątał, bo się wszystko lepi. Mariusz odpowiedział, że zrobi to jak wszyscy wyjdą - opowiadał najbardziej trzeźwy z całej czwórki.
To był punkt zapalny. Mężczyźni wyzywali się, doszło do szarpaniny. Z aktu oskarżenia wynika, że wypominali sobie urazy z przeszłości. Po rozstaniu rodziców (powodem miał być alkoholizm i przemoc ze strony mężczyzny), Mariusz z siostrami mieszkali z matką za granicą. Po jej śmierci w 2014 roku Mariusz zamieszkał z ojcem. Tragicznej nocy (jak mówił w śledztwie Andrzej T.) syn miał żal, że nie mógł do niego w dzieciństwie przyjechać.
Goście rozdzielili gospodarzy. Ale po kwadransie mężczyźni znów rzucili się sobie do gardeł. Tym razem wyglądało to poważniej. Andrzej T. miał zakrwawioną twarz. Wyszedł z mieszkania. - Chyba chciał ochłonąć - zeznał świadek. - Po tej całej akcji ogarnąłem trochę bałagan i postanowiłem wyjść.
Po drodze, na klatce schodowej spotkał wracającego Andrzeja T. Milczał. - Zapukałem, powiedziałem Mariuszowi, żeby wpuścił ojca i poszedł spać - relacjonuje świadek. - Mariusz szybko go wpuścił. Na koniec prosił, żebym nie mówił nikomu w pracy, że poszarpał się z ojcem, że to jakoś wyjaśni.
To była ich ostatnia rozmowa. Jak ustalili śledczy, dźgniętego nożem 29-latka ojciec próbował ratować. Tamował krwotok, robił masaż serca, sztuczne oddychanie. Drugi z kolegów wezwał pogotowie i wyszedł z domu. Gdy policja wtargnęła do mieszkania, 29-latek już nie żył.
Andrzejowi T. grozi dożywocie. Nie był wcześniej karany.
We wtorek dalszy ciąg procesu. Sąd Okręgowy w Białymstoku przesłucha kolejnych świadków.
Zobacz też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?