Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadał koledze 75 ciosów nożem. Po wyjściu z więzienia zabił drugi raz

Stefan Cieśla 0 95 722 57 72 [email protected]
Gdy wyjdzie z więzienia, będzie miał 62 lata. Z tych lat 35 spędzi za kratami za to, że zabił dobrego kolegę i kobietę, która go kochała i z którą miał dziecko. W sądzie nie potrafił wyjaśnić, dlaczego to zrobił.

Odwróciła się do niego z przerażonymi i zdziwionymi oczami. Z głębokich ran na szyi tryskała krew. - Janusz, dlaczego - wycharczała i upadła. Trzymanym w ręku wielkim nożem uderzył ją jeszcze dwa razy w pierś. W łazience wytarł papierem toaletowym zakrwawione ręce i spodnie.

Nóż zawinął w papier i schował do kieszeni. Wyszedł z mieszkania, nóż wrzucił do studzienki kanalizacyjnej. Z budki zadzwonił na pogotowie. - W mieszkaniu przy ul. Sikorskiego leży kobieta z poderżniętym gardłem - powiedział i odłożył słuchawkę. Szedł w stronę Wieprzyc, aby stopem pojechać do znajomej. Jesienny wieczór 14 października 2006 r. był w Gorzowie tak samo ciemny i wilgotny jak tamten, w listopadzie 1994 r. Wrócił mu w pamięci, jakby wydarzył się wczoraj.

Pił nałogowo

Miał wtedy 24 lata. Edukację skończył na zawodówce. Pracował w prywatnej firmie, mieszkał u brata, z jego rodziną. Był niski i krępy, miał kompleks na tle wzrostu. Na docinki na ten temat reagował agresją i biciem. Dlatego nie miał dziewczyny, ani przyjaciół. Czasami z kimś poszedł na piwo czy wódkę. Ale też nie za często, bo gdy wypił, stawał się jeszcze bardziej agresywny i nieobliczalny.

Pił sam i stało się to jego nałogiem. Gdy do firmy przyszedł Andrzej, z czasem się z nim zaprzyjaźnił. Był starszy od niego, umiał z nim rozmawiać, nie kłócili się. Andrzej też lubił wypić, razem więc robili rundy po barach i knajpach. Tak było 10 listopada 1994 r. Tego dnia była wypłata. Wyszli razem z pracy, Janusz wpadł tylko na chwilę do brata i oddał mu większość pieniędzy. Kupili z Andrzejem półlitrówkę i rozpili ją z gwinta na skwerku.

Potem były piwa, tanie wina. Wieczorem obaj byli już mocno pijani. Wtedy Janusz zobaczył, że nie ma portfela. - Andrzej, podp... mi portfel, oddaj - skoczył do przyjaciela. - Odwal się ode mnie, musiałeś gdzieś go zgubić. Zaczęli się kłócić, szarpać. Andrzej uderzył Janusza pięścią w skroń. W blasku ulicznej latarni błysnął nóż. - Janusz, co ci odbiło - zdążył krzyknąć Andrzej nim nóż trafił go w krtań. Upadł, Janusz usiadł na nim okrakiem i zaczął dźgać go nożem, raz za razem.

Wyrok 12 lat

Jeszcze tej samej nocy zatrzymał go policja. W południe, gdy wytrzeźwiał, przesłuchał go prokurator. Przyznał się, opowiedział o wszystkim, co wydarzyło się do wyjęcia noża z kieszeni. Uderzył raz, może dwa razy. Nic więcej nie pamiętał, nie potrafił wyjaśnić, dlaczego to zrobił. Sekcja zwłok wykazała, że zadał Andrzejowi nożem 75 ciosów, w gardło, oczy, serce, brzuch.

Prokurator domagał się 15 lat więzienia. W maju 1995 r. Sąd Okręgowy w Gorzowie Wlkp. skazał go na 12 lat więzienia. Biegli stwierdzili u niego stępienie umysłu alkoholem i brak wyższych uczuć. Ale gdy zabijał, był poczytalny. Po pięciu latach odsiadki napisał do prezydenta prośbę o ułaskawienie i darowanie reszty kary.

- Dostaję nagrody za dobre sprawowanie, zdobyłem nowy zawód, poznałem dziewczynę, obiecuję zmianę trybu życia i społeczną poprawę - napisał. Ale sąd apelacyjny odrzucił jego prośbę. Kara upływała mu 10 listopada 2006 r. Zaczął pisać wnioski o warunkowe zwolnienie. 4 października 2004 r. sąd darował mu resztę kary. - Zachowanie skazanego w więzieniu nie budziło zastrzeżeń. Został zresocjalizowany i sąd nabrał przekonania, że będzie przestrzegał porządku prawnego - napisał w uzasadnieniu sędzia.

Zaczęło się psuć

Krystynę poznał na jednej z przepustek. Wiedziała kim jest i za co siedzi. Ale nie przeszkadzało jej to, zwłaszcza że tak przekonująco opisywał wspólne życie, gdy wyjdzie na wolność. Chyba się w nim zakochała i gdy opuścił więzienie, wprowadził się do niej. Mieszkał z nimi jeszcze jej matka. Początkowo układało się dobrze, pracował, zarabiał, nie pił. Zaszła w ciążę, ale poroniła.

Za drugim razem też poroniła. Potem w ich życiu coś się zaczęło psuć. Jej matka miała pretensje, że nie daje na dom, sprowadza kumpli, zaczął pić. Odszedł od niej do innej kobiety. Spotkali się dopiero gdy latem 2006 r. urodziła jego dziecko. 14 października przyszedł do jej mieszkania. Zaczął ją namawiać do wspólnego życia. Kochała go i chyba uwierzyła. Poszli do łóżka. Potem powiedziała, że ponieważ nie daje pieniędzy na dziecko, założyła sprawę o alimenty. Wściekł się, zaczął ją wyzywać. Wyszła do kuchni, stanęła przy oknie tyłem do niego. Podszedł ukradkiem, z suszarki do naczyń wyjął długi nóż kuchenny...

Następnego dnia zatrzymała go policja. Psychiatrzy nie stwierdzili, aby był niepoczytalny. . Przyznał się, że zabił Krystynę, nie potrafił wyjaśnić, dlaczego. Prokurator domagał się dożywocia. W czerwcu 2007 r. Sąd Wojewódzki w Gorzowie skazał go na 25 lat więzienia. Sąd zastrzegł, że o wyjście na wolność będzie mógł się starać dopiero po 20 latach odsiadki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska