Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagar: Tor sprzyja walce. "PePe": Starsi o kilka lat

Paweł Tracz, Marcin Łada
- Falubaz to nie ta ekipa co na początku sezonu. Wygrać będzie bardzo trudno - mówi żużlowiec Caelum Stali Matej Zagar. - Nie mogę sobie przypomnieć bardziej wyczerpującego pojedynku - przyznaje kapitan Falubazu Piotr Protasiewicz

- Falubaz to nie ta ekipa co na początku sezonu. Wygrać będzie bardzo trudno - mówi żużlowiec Caelum Stali Matej Zagar.

- Jak na razie wystąpiłeś w pięciu derbowych meczach. O ostatnim w Zielonej Górze (Słoweniec zdobył tylko dwa punkty - dop. red.) pewnie chcesz jednak jak najszybciej zapomnieć?
- Zgadza się. To był dla mnie horror. Nic mi nie wychodziło, nie pomagały rady kolegów. Byłem słaby i tyle. Wiem, że zawiodłem na całej linii, bo oczekiwania wobec mnie i zespołu przed meczem z Falubazem były dużo większe.

- Minęły trzy tygodnie i masz okazję zrehabilitować się za tamto niepowodzenie...
- Oj, znów będzie ciśnienie (śmiech)! W sporcie niczego nie da się z góry założyć. To nie sztuka teatralna, choć i tam aktorowi może spaść znienacka na głowę kurtyna. Przykładem jest mój ostatni mecz w Toruniu. Znów miałem kłopoty, znów było pod górkę. Ustawień szukałem cały czas, zaskoczyło dopiero w końcówce. Zawsze daję z siebie maksa, ale nie zawsze się udaje. Nie mam zamiaru wozić "ogonów", i dlatego w niedzielę zamierzam zdobyć jak najwięcej punktów.

- Tydzień temu mecz z Unibaksem nie doszedł do skutku z powodu opadów deszczu. Szkoda, bo to mogło być ostre przetarcie przed derbami, prawda?
- Na aurę nikt nie ma wpływu. Lunęło i po sprawie. Nastawiłem się na ten pojedynek, aby dopasować ustawienia pod kątem właśnie spotkania z Falubazem. Nie wyszło, więc teraz mam takie same szanse jak goście (śmiech). Spokojnie, będę optymalnie przygotowany.

- Rozmawialiście wcześniej w gorzowskim obozie o spotkaniu z zielonogórzanami?
- Tego tematu nie da się uniknąć, ale do meczu z Unibaksem były to tylko luźne pogaduchy. Każdy z nas ma masę startów, więc nie ma szans, aby dużo wcześniej skupić się tylko na jednym pojedynku.

- Co sądzisz o rywalach?
- Choć Falubaz zaczął fatalnie, to zdążył się już odbudować. To na pewno nie będzie ten sam zespół, co na początku rozgrywek. Wygrał z nami w momencie, gdy wydawało się, że to Stal jest faworytem. Niedzielny mecz będzie więc jeszcze trudniejszy. Wierzę, że w naszym zespole każdy stanie na wysokości zadania.

- Czyli czas na przełamanie kompleksu Falubazu?
- Dokładnie. Chciałbym znów błyszczeć tak, jak na początku sezonu. Stać mnie przecież na zdobywanie w meczu minimum dziesięciu punktów. Ufam, że ten moment nastąpi właśnie w niedzielę.

- Tor będzie twoim sprzymierzeńcem?
- W Gorzowie zawsze dobrze się mi jeździło. Choć w barwach Stali miałem różne występy, to opinii nie zmieniam. Czasami wystarczy spóźnić start, o jeden ząbek nie tak dobrać przełożenie lub źle rozegrać pierwszy łuk i zostaje się z tyłu. Nasz "domowy" tor sprzyja jednak walce.

- Twoja recepta na wygraną z lokalnym przeciwnikiem?
- Każdy musi zapunktować. To, co zrobiliśmy w Toruniu (Caelum Stal wygrała 47:43 - dop. red.), drugi raz może się już nie powtórzyć. W tamtym meczu zabrakło Davida i Tomka (Ruuda i Gapińskiego - dop. red.), więc teoretycznie jesteśmy mocniejsi. Mamy atut w postaci toru, kibiców, więc rachunek jest prosty: wygramy z Falubazem!

- Dziękuję.
- Nie mogę sobie przypomnieć bardziej wyczerpującego pojedynku - przyznaje kapitan Falubazu Piotr Protasiewicz.

- Wraca pan do Grand Prix w niezbyt miłych okolicznościach. Oczekiwania, plany?
- Taką mam rolę w tym roku, bo jestem rezerwowym. Czyjeś nieszczęście daje mi możliwość startów. Oczywiście nie cieszę się z krzywdy, której doświadczył Emil. Cóż, będzie fajnie się przejechać ze światową czołówką i przypomnieć sobie stare czasy. Mam nadzieję, że z lepszym skutkiem. Żadnych planów, specjalnych przygotowań czy rozbudzania nadziei.

- Za pasem rewanż w Gorzowie. Przygotowuje się pan jakoś specjalnie?
- We wtorek Szwecja, później Grand Prix i derby. Trenować nie będziemy, bo specyfika gorzowskiego toru jest zupełnie inna niż tego w Zielonej Górze. Za to turniej w Gnieźnie poświęciłem na testowanie sprzętu. Silnik spisuje się przyzwoicie. Liczę, że pojedzie dobrze i w Grand Prix, i w Gorzowie. Nie chcę jednak czegoś obiecywać. Na razie każdy z nas liczy, że najgorsze dni to już historia i wyniki chyba to potwierdzają.

- Zaliczył pan masę, czasem niezwykle ważnych, spotkań. Czy derby wyzwalają w panu jakieś większe emocje, dodatkowy strzał adrenaliny?
- Gdy moja drużyna była na czele tabeli, a Gorzów w dolnych partiach sytuacja wyglądała inaczej. Ale gdy mieliśmy zero punktów po czterech meczach, przełomowe spotkanie i to w dodatku ze Stalą... Straciliśmy z kolegami naprawdę masę energii. Ostatni mecz derbowy odbił na nas piętno i do dziś nie mogę sobie przypomnieć bardziej wyczerpującego pojedynku.

- Zawodnicy mówią zwykle, że ekscytują się kibice, a oni spokojnie robią swoje.
- Ja też tak mówiłem, ale w tym roku trochę się to zmieniło. Ostatnie derby były dla mnie najtrudniejsze odkąd pamiętam. Czy mówimy o derbach Pomorza, czy Ziemi Lubuskiej. Owszem, na torze troszkę się człowiek wyłącza, ale to, co przeżywaliśmy naprawdę spowodowało, że jesteśmy kilka lat starsi.

- Przed rewanżem znów będzie się pan wewnętrznie gotował?
- Na pewno nie będzie to spacerek. Choć to nie jest już mecz z gatunku "na ostrzu noża". Tym razem to gorzowianie zaczną bardziej spięci i zmobilizowani. Wygraliśmy u siebie i jedziemy powalczyć o dobry rezultat. Chcielibyśmy zwyciężyć, ale nie za wszelką cenę.

- Kibice Falubazu i Stali bardzo się nie lubią. Dlaczego?
- Troszeczkę media to prokurują. Dużo się dzieje w radiu, gazety dużo piszą. Prezesi też nie zawsze zachowują spokój i też odrobinę podkręcają atmosferę. To wszystko udziela się kibicom, którzy tu żyją, czytają prasę... Jest troszeczkę tej adrenaliny, ale my sobie na torze problemów nie stwarzamy. Niech się dzieje, niech będzie "młyn", ale poza torem. Na nim niech będzie sportowa rywalizacja, po której cało i zdrowo wrócimy do domów.

- Gdyby pan mógł, namawiałby pan kibiców, żeby dali spokój z wojenkami i dopingowali razem?
- Chyba bym się tego nie podjął. To kibice muszą wyczuć ten moment, kiedy ewentualnie, jeśli w ogóle, to nastąpi. Dopóki rywalizują pozytywnie, po sportowemu, to jestem jak najbardziej za.

- Dziękuję.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska