Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZAKRĘCENI W LEWO: Czy dojdzie do wojny polsko-polskiej na żużlowym torze?

Cezary Konarski
Cezary Konarski
Na podium w Grand Prix: Tai Woffinden, Patryk Dudek, Bartosz Zmarzlik.
Na podium w Grand Prix: Tai Woffinden, Patryk Dudek, Bartosz Zmarzlik. Sławomir Kowalski
- Ci, co układali terminarz pokończyli chyba trochę więcej szkół, dlatego mam nadzieję, że wiedzą, co robią. Może sądzili, że polscy piłkarze wyjdą z grupy na mundialu – śmiał się Adam Skórnicki, trener Falubazu Zielona Góra, pytany czemu mają służyć długie lipcowe przerwy w rozgrywkach żużlowej ekstraligi.

Historia powtarza się kolejny raz. Początek żużlowego ścigania w Polsce zawsze planowany jest, gdy w kalendarzu ledwie skończy się zima. Wiosną tłok w terminarzu, niczym napakowany miejski autobus w godzinach szczytu. Żużlowcy mają jeździć w święta, majówki, czerwcówki… Nadchodzi lipiec, kibice dostają miesiąc przerwy od ligowej rywalizacji. Bo wakacje, bo wyjazdy, urlopy? To do mnie nie przemawia. Tym bardziej, że później – jesienią – wszyscy będą drżeć o to, czy pogoda nie sprawi żużlowcom psikusa w momencie najważniejszych rozstrzygnięć sezonu. Tak jest od lat.

ZOBACZ TEŻ: Piotr Protasiewicz zamierza wywiązać się z umowy, którą zawarł z Falubazem

W tym sezonie można odnieść wrażenie, że polskie „dobre” pomysły zaczęli kopiować ci, którzy układają kalendarz turniejów Grand Prix. Po dwóch rundach, gdy dopiero nabieraliśmy ochoty na oglądanie najlepszych żużlowców świata, niespodzianka. Miesiąc przerwy. A teraz dostajemy dwie imprezy w dwa kolejne weekendy. Ale, żeby była zachowana jakaś tam równowaga, to jeszcze latem przed nami trzytygodniowa pauza. A ostatnie rozdanie w Grand Prix nastąpi w październiku, tylko na częściowo zadaszonym stadionie w Toruniu. Wypada życzyć żużlowcom i kibicom dobrej pogody. A „układaczom” terminarzy, tym z Polski też, lepszych pomysłów w kolejnych sezonach.

Falubaz przegrał w Toruniu 38:52.

Słabizna w Toruniu. Dobrze, że Falubaz miał w składzie dobre...

Zostańmy przy Grand Prix. Po dwóch świetnych turniejach niektórzy złoto zawieszali na szyi Fredrika Lindgrena. Fakt, był bardzo szybki. Jeździł agresywnie, też prawda. O tym przekonali się chyba najbardziej Tai Woffinden i Maciej Janowski. Tymczasem w duńskim Horsens Szwedowi jakby odcięło prąd. Pojechał słabiutko i ma już dziesięć punktów straty do prowadzącego Woffindena. Źle się stanie, oczywiście dla wszystkich za wyjątkiem Brytyjczyka, gdy ten powiększy przewagę w sobotę w Hallstavik, a później w Cardiff. Bo w następnych rundach już nie będzie musiał atakować, wystarczy, że się skupi na obronie. Coś mi się zdaje, że „Tajski” zmierza po swój trzeci tytuł. A już bardzo mało wiary mam w to, że wreszcie któryś z Polaków sięgnie po złoto. Za nami dopiero trzy turnieje, a najlepszy z biało-czerwonych ma już ogromną stratę do lidera, aż 19 punktów. Póki co, zanosi się na to, że na koniec cyklu, zamiast bitwy o podium, może dojść do polsko-polskiej wojny o utrzymanie w Grand Prix na następny sezon. Czy tak ma wyglądać dominacja polskiego żużla, którą chwalimy się od lat? Możemy sobie wygrywać puchary świata, albo zdobywać medale w parach, ale to przecież kibiców interesuje już jakby mniej. W ubiegłym roku nadzieje na indywidualny sukces rozbudził Patryk Dudek, przed dwoma laty Bartosz Zmarzlik. Obaj jednak nie idą za ciosem. Polacy w ekstralidze leją swoich rywali z Grand Prix. Dlaczego nie powtarzają tego w mistrzostwach świata? Niech ktoś wreszcie znajdzie receptę na polskie złoto.

OBEJRZYJ najnowszy odcinek magazynu żużlowego "Tylko w lewo"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska