Matko Bosko, co to się stanęło – tekst znany ze śmiesznych filmików z YouTube’a, powtarzają od poniedziałku kibice Falubazu. Bo obserwując to, co działo się na zielonogórskim stadionie w meczu z Włókniarzem Częstochowa faktycznie trudno było uwierzyć. Takiego łomotu żużlowcy RM Solar Falubazu na własnym torze nie dostali od 30 lat! W takim samym rozmiarze (31:59) zielonogórzanie ostatnio przegrali u siebie w 1990 roku. Wtedy katem była drużyna z Torunia. „Anioły” wiele lat później też miały patent na to, jak złoić skórę zielonogórzanom na ich terenie. W sezonie 2007 Apator wygrał 57:33, a rok później 58:32. To najdotkliwsze porażki Falubazu w najnowszej historii klubu. Teraz do tego zbioru dołącza rezultat starcia z Włókniarzem. Rzadko, ale jednak takie wstydliwe mecze w ekstralidze zdarzają się. A chyba nie powinny, bo są wizerunkową stratą nie tylko dla poszczególnych zespołów, ale dla całych rozgrywek. W rozpoczętym sezonie mecze do jednej bramki to niestety standard, a to oznacza, że jest wiele do poprawienia, nie tylko w Falubazie.
Zielonogórscy żużlowcy, sztab szkoleniowy - zaraz po zakończeniu meczu wszyscy posypali głowy popiołem. W Falubazie zapowiedziano ciężką pracę, analizy, wyciąganie wniosków i poprawę. OK, tego się trzymajmy, po jednej ostrej wpadce nie należy się nad nikim pastwić. Mamy początek sezonu, czas pokaże, czy zielonogórzanie faktycznie są tak słabi, czy to może naszpikowany gwiazdami Włókniarz idzie na „majstra”. Należy tylko zwrócić uwagę na to, że tego czasu na solidną poprawę nie jest dużo, bo mecze rozgrywane są co kilka dni. Falubaz już w piątek (26 czerwca, godz. 20.30) znów rusza do boju, ponownie na własnym torze i to przeciwko niewygodnemu rywalowi. Przecież GKM Grudziądz postrzegany jest jako drużyna, która ma włączyć się do rywalizacji o medale. W piątkowy wieczór przy W69 z pewnością znów będzie nerwowo. Pamiętacie mecz z Grudziądzem sprzed roku? To goście długo nadawali ton rywalizacji. A niech i tym razem tak będzie, byleby finał spotkania był podobny.
Na stadiony piłkarskie i żużlowe wrócili kibice. Zgodnie z rozporządzeniem mogą oni wypełniać jedynie 25 procent miejsc na widowni. Mocno zaskoczeni są zarządcy klubów ekstraklasy piłkarskiej, którzy spodziewali się szturmowych akcji kibiców na serwery sprzedające bilety. Tymczasem okazało się, że tęsknota kibiców za futbolem gdzieś przepadła, bo w weekend na stadionach były pustki. 857 – tylko tylu fanów Zagłębia Lubin przyszło na mecz z ŁKS-em Łódź, a klub przygotował cztery tysiące miejsc. Jeszcze mniej widzów na żywo oglądało spotkanie Wisły Płock z Arką Gdynia. Tylko 699 na dwa i pół tysiąca możliwych. Inaczej było na meczach żużlowych. W Zielonej Górze fani Falubazu wykorzystali wszystkie dostępne miejsca i blisko 3700 kibiców pojawiło się na trybunach. Szkoda tylko, że zmuszeni byli oglądać straszliwe grzmoty, jakie spadły na zielonogórskich żużlowców. Ciekawe, jak będzie w piątek. I na trybunach, i na torze.
OBEJRZYJ: Kibice Falubazu wspierali żużlowców w meczu z Włókniarzem
Polub nas na fb
UEFA grozi Anglii wykluczeniem z Euro
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?