Najbardziej kciuki trzymałem za ofensywnie jeżdżących Australijczyków Maksa Fricke’a i Jacka Holdera, czy Czecha Vaclava Milika. Na torze w Landshut najlepsi byli jednak rutyniarze. Do Grand Prix wracają Duńczyk Niels Kristian Iversen, Szwed Antonio Lindbäck i nasz Janusz Kołodziej. Żużlowiec Unii Leszno był stałym uczestnikiem cyklu w sezonie 2011. Życzę mu wielu sukcesów, ale jakoś brakuje mi wiary w to, że „Koldi” na torze dokona jeszcze czegoś wielkiego.
POLECAMY: Falubaz popadł w tarapaty, z którymi nie mierzył się od lat
W turnieju Grand Prix Challenge z kretesem poległ Krzysztof Kasprzak. Zawodnik Stali Gorzów w zasadzie walkowerem oddał zawody. Tylko trzy razy wyjechał na tor, ale dwukrotnie z niego zjeżdżał jeszcze w trakcie rywalizacji. Później turniej nazwał farsą, narzekał na trudną po opadach deszczu nawierzchnię i stwierdził, że zawody nie powinny dojść do skutku. Z pewnością był w zdecydowanej mniejszości żużlowców narzekających na tor w Landshut. Zupełnie inne zdanie miał zwycięzca Janusz Kołodziej. On zresztą słynie z tego, że świetnie sobie radzi na ciężkich nawierzchniach. W Niemczech, zanim większość rywali dopiero zaczęła „ogarniać” to, co dzieje się z torem, on miał na koncie już trzy zwycięstwa.
Krzysztof Kasprzak najwyraźniej najbardziej lubi tory gładkie jak stół, bo na drugi dzień, w Tarnowie był nieuchwytny dla rywali. Znakomicie ścigał się też Bartosz Zmarzlik, chyba najlepszy w tej chwili żużlowiec na świecie. Lider Stali wskoczył właśnie na czoło najskuteczniejszych zawodników ekstraligi. Pewnie pozostanie już tam do końca rozgrywek i trzeci sezon z rzędu będzie najlepszym żużlowcem ligi. A w najbliższą sobotę może sięgnąć po swój pierwszy tytuł indywidualnego mistrza Polski seniorów. Bo w finale w Lesznie będzie największym faworytem do złota.
Finały IMP rządzą się jednak swoimi prawami i dość często wielcy faworyci nie wygrywają. Pamiętacie, kto zwyciężył w Lesznie dziesięć lat temu? Obecny trener Falubazu Zielona Góra Adam Skórnicki. Jeździł wtedy w pierwszoligowym zespole z Poznania. W finale na „Smoczyku” wyjeżdżał na tor, odkręcał gaz i uciekał znakomitym rywalom z ekstraligi. Inni sensacyjni mistrzowie z najnowszej historii żużla to Tomasz Jędrzejak, zwycięzca z Zielonej Góry w 2012 roku oraz Szymon Woźniak, triumfator ostatniego finału w Gorzowie. Wśród „czarnych koni” sobotnich zawodów widzę przede wszystkim Maksyma Drabika i Bartosza Smektałę.
A może w finale obudzi się Piotr Pawlicki, reprezentant gospodarzy, który po znakomitym początku sezonu, teraz jest w dołku. „Piter” zawiódł w ostatnim meczu w Zielonej Górze, ale za to, co zrobił po spotkaniu, a może bardziej, za to, czego nie zdecydował się zrobić, należy mu się wielki „szacun”. Kibice Unii prosili zawodnika o rozpoczęcie przyśpiewki „Pierwsza liga, pierwsza liga, Falubaz!”. Odmówił i powstrzymał kolegów z drużyny, by nie bawili się z kibicami, gdy ci skandowali hasło. Brawo. Przecież nikt nikomu źle życzyć nie powinien.
ZOBACZ debiut Damiana Boducha, żużlowca Falubazu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?