Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZAKRĘCENI W LEWO: Zawsze będę czekał na naszą „Chorwację”

Cezary Konarski
Cezary Konarski
Cezary Konarski
Cezary Konarski Cezary Konarski
Jak ja im zazdroszczę – pomyślałem, patrząc na upajających się szczęściem, padających sobie w objęcia ludzi, po tym, jak Ivan Rakitić zwycięsko dla Chorwatów zakończył serię rzutów karnych w meczu z Rosjanami. Nie, nie byłem w Soczi. Chorwackich kibiców obserwuję w ich pięknym kraju. Flagi powywieszane wszędzie, gdzie się da i rzecz jasna, powiewające z samochodów.

W czasie ćwierćfinału mistrzostw świata z Rosją w każdej restauracji, kafejce, a nawet w lodziarni - telebimy, telewizory i mnóstwo bawiących się, poprzebieranych w barwy narodowe, ludzi. Mecz oglądałem w dość tłocznym, ale klimatycznym, miejscu. Stare miasto, wąskie uliczki, obok Adriatyk. I do tego futbol. Pewnie w innym wydaniu nie pasowałby do scenerii, ale przecież to mundial, wszystko jest dozwolone.

Przybijam piątki i gratuluję Chorwatom stojącym obok. Jeden z nich niespodziewanie krzyczy do mnie: Poljska teź dobzie! Nie pamiętam, jaką miałem wtedy minę, ale z pewnością mniej radosną niż człowiek, który właśnie wylewał na swoją głowę kufel piwa. – Jak ja im zazdroszczę, chyba coś o tym napiszę – mówię do córki. Musiała o tym myśleć, bo po jakiejś godzinie słyszę: - A może nie pisz, bo ktoś pomyśli, że skoro Polakom nie poszło, to już naszych nie lubisz i kibicujesz innym.

Jasne, że kibicuję teraz innym, bo nasi na mundialu już nie grają. To przecież dozwolone. A skoro „kupili” mnie Chorwaci, to w środowym półfinale z Anglikami oczywiście za nich będę trzymał kciuki. I znów, w ich kraju, chciałbym zobaczyć, jak kibice wspaniale się bawią. A z polskimi piłkarzami, co by się nie działo, zawsze będę sercem. Nigdy nie stanę przed wyborem: kibicować naszym, czy rywalom. Nawet w rozgrywkach klubowych. Na mundialu biało-czerwoni zawiedli, „oberwali” z każdej strony, ode mnie też. Ale przecież to nasza drużyna narodowa. Za chwilę przestaniemy pastwić się nad piłkarzami i przed startem Ligi Narodów znów będziemy głęboko wierzyć w sukcesy. Już z nowym selekcjonerem, w nieco zmienionym składzie. Ale z wiarą, że doczekamy się naszej „Chorwacji”.

Futbol na bok. Mamy żużlowe wakacje w ekstralidze. Nie wiadomo, po co. Ale za to przyspieszyła rywalizacja w Grand Prix. - Jak się teraz czujesz, kolego? – zapytał znajomy po turnieju w szwedzkim Hallstavik. No, jak mam się czuć? Oczywiście, że się cieszę z wygranej Maćka Janowskiego i z miejsca na podium naszego lubuskiego „walczaka” Bartka Zmarzlika. Pytanie o samopoczucie miało jednak w sobie sporo złośliwej nuty, bo przed tygodniem „biadoliłem” o tym, jacy to nasi reprezentanci są w tym roku słabi. Przepowiadałem, że medale szybko nam uciekną, a na koniec rywalizacji pozostanie jedynie biało-czerwona walka o utrzymanie miejsc w Grand Prix. Zwycięstwo „Janosia” wprawdzie nie zmniejszyło dystansu do prowadzącego Taia Woffindena, ale naszym (szczególnie Janowskiemu) jest bliżej do medalowych pozycji. Nie zmienia to jednak faktu, że z całej polskiej czwórki tylko żużlowiec z Wrocławia trzyma wysoki poziom. Patryk Dudek i Bartosz Zmarzlik w klasyfikacji zajmują miejsca siedem-osiem, a Przemysław Pawlicki w zasadzie już wypadł z Grand Prix. Tak dziś wygląda „potęga” polskiego żużla.

Zobacz też: TYLKO W LEWO: PIĘKNE PODPROWADZAJĄCE STALI GORZÓW CZEKAJĄ NA WASZE GŁOSY! [ZDJĘCIA, WIDEO]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska