ZAKRĘCENI W LEWO: „Żużlowi kosmici". „Co z Falubazem?". Dajmy już temu spokój

Nie od dziś wiadomo, czym dla zawodników są pierwsze po zimie testowe jazdy. Jak sami mówią, ważne jest przede wszystkim, by „się rozruszać”, „poczuć prędkość”, czy po prostu „sobie pojeździć”. Tymczasem aż się nie chce zaglądać w niektóre obszary internetu, gdzie wylewają się z nich tytuły relacji z meczów sparingowych w stylu: „Falubaz ma wielki problem”, albo „Co dzieje się z Jackiem Holderem?”. A już zupełnie rozbroił mnie zachwyt nad „kosmiczną” formą Grigorija Łaguty po jego pierwszych kółkach zrobionych na pierwszym treningu. Nie wykluczam oczywiście tego, że Rosjanin może mieć sezon życia, a Falubaz i Holder rozczarują, jednak dziś wyciąganie tak dalekich wniosków to mocne naciąganie rzeczywistości. Najlepszym dowodem na to jest komentarz lidera Falubazu Zielona Góra Patryka Dudka, który w przegranym sparingu z Unią Leszno zdobył siedem punktów w pięciu startach, a po meczu powiedział, że z każdego wyścigu był bardzo zadowolony. Jak tak może mówić, skoro przecież aż trzy razy oglądał plecy obu rywali? Otóż może. „Motocykl reagował tak, jak się spodziewaliśmy. Jak był ustawiany z myślą o tym, że może być źle, to było źle. A gdy sądziliśmy, że będzie dobrze, to było dobrze” – niech te słowa Patryka Dudka będą lekiem uspokajającym dla tych, którzy już u progu sezonu martwią się o formę zawodników, albo dla tych, którzy w marcu skazują całe zespoły na niepowodzenie w trakcie sezonu.

ZOBACZ TEŻ: ZAKRĘCENI W LEWO: Mocno trzymamy kciuki za Pawła Hliba i „Zengiego”

Publikacje o tym kto i jak bardzo w połowie marca jest „kosmiczny”, albo zupełnie zawodzi proponuję omijać więc szerokim łukiem. Zdecydowanie ciekawsze są dla mnie doniesienia np. o powrocie na tor Pawła Hliba, albo o wyczynie żużlowych amatorów z Leszna, którzy niedawno zataszczyli na Śnieżkę motocykl i kewlary. I na zaśnieżonym szczycie zrobili sobie grupową fotkę. Ponoć wspinali się przez sześć godzin. Brawa za pomysł i wytrwałość.

Z niepokojem z kolei odbieram spór pomiędzy żużlowym Falubazem i zielonogórską firmą Falubaz S.A., którego przedmiotem stała się nazwa „Falubaz”. Dla kibiców żużlowcy w Zielonej Górze zawsze byli Falubazem, nawet wtedy, gdy w nazwie drużyny były Quickmiksy, Polmosy, czy Kronopole. Kiedy kultowa nazwa, za pozwoleniem firmy Falubaz wróciła na swoje miejsce, klub zarejestrował ją w Unii Europejskiej, by używać znaku w celach sportowych. To rozzłościło przedsiębiorców, którzy mimo zapowiedzi, że nazwy żużlowcom odbierać nie chcą, zamierzają anulować ową rejestrację. Po co? W swoim opasłym oświadczeniu firma wyjaśniła, że chce jedynie odzyskać pełne prawa do znaku „Falubaz”. Wątpię, czy kibiców do końca to przekonuje.

POLECAMY: Falubaz Zielona Góra boi się o stratę historycznej nazwy

ZOBACZ TEŻ: Żużlowcy Falubazu Zielona Góra mają sponsora tytularnego