Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zakręcili mu w głowie

ANNA RIMKE
Dziewięcioosobowa rodzina mieszka tuż obok budowanego wiaduktu. Od kilku miesięcy stara się, żeby wykupiono ich dom. Ale w generalnej dyrekcji dróg na razie nie widzą powodów. Choć tam gdzie teraz stoi budynek, w przyszłości będzie druga nitka zachodniej obwodnicy.

- Dom mam cały popękany! Jak tu żyć? - denerwuje się Antoni Marciniak. Razem z żoną, dziećmi i wnukami mieszka w stumetrowym domu przy ul. Dolnej w Wieprzycach. Od kilku miesięcy tuż pod ich nosem budowany jest wiadukt zachodniej obwodnicy. Rano budzi ich hałas ciężarówek. Później bez przerwy słychać wiercenie w betonowych podstawach mostu, maszynę, która ubija żwir na nasypie i trzaskanie klapy od przyczep.

Zakręcili mu w głowie

Na podwórku nie da się rozmawiać, bo hałas jest taki, że zagłusza każde słowo. Po pół godzinie boli głowa. Dzieci pan Antoni wysłał na tydzień do miasta, żeby odpoczęły od tej budowy. - Bo tu ani spać, ani bawić się nie można - mówi kilkunastoletnia Paulina, córka Marciniaków.
Rodzina mieszka tu od 20 lat. Trzy lata temu zrobili w domu generalny remont, dobudowali dodatkowy pokój. Czy wtedy nie wiedzieli o budowie obwodnicy? - Byli urzędnicy, pokazywali jak i co będzie robione. Tak mi zakręcili w głowie, że myślałam, że ten wiadukt to będzie znacznie dalej - opowiada A. Marciniak.
Według przepisów najbliższa krawędź budowanej tam jezdni powinna być oddalona od budynku o 25 m. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że wiadukt jest zaledwie kilkanaście metrów od domu. Jednak w dokumentach wpisane jest 26,5 m. - Bo mierzyli do tej drugiej krawędzi, za jezdnią. Ich było trzech, powiedzieli, że się nie znam i tak napisali - twierdzi Marciniak. Dokumentów nie podpisał. - Powiedzieli, że mogę iść do sądu. A czy mnie na to stać? - pyta rozgoryczony.

Pisma śle odpowiedzi nie dostaje

Poszedł po pomoc do wydziału inwestycji Urzędu Miasta w Gorzowie. - Kazali napisać pismo do dyrekcji dróg o decyzję o wykupie domu - mówi. Ostatni raz napisał dwa miesiące temu, odpowiedzi jeszcze nie dostał. Za to dowiedział się, że być może w miejscu gdzie teraz stoi jego dom, będzie biegła druga nitka obwodnicy. - Już nie wiem co robić? Czy remontować popękany dom, czy czekać, aż ktoś wreszcie podejmie decyzję o wykupieniu nas - denerwuje się A. Marciniak. Zapytaliśmy w Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad w Zielonej Górze, czy w sprawie Marciniaków zapadła jakaś decyzja. - Budynek był badany przez komisję. Spękania nie są spowodowane przez budowę drogi. Wszystkich parametrów dotrzymaliśmy. Między domem i wiaduktem postawimy ekran akustyczny - tłumaczy dyrektor Wiesław Staruch.

Wysiedlą go ale nie teraz

Po co robić to wszystko, skoro ma tam być budowana druga nitka drogi i wcześniej czy później trzeba będzie wysiedlić rodzinę? - Dopóki nie będzie decyzji lokalizacyjnej, nie mamy podstaw prawnych do wykupu działek i domów - twierdzi W. Staruch. A na nią będzie trzeba poczekać przynajmniej do drugiej połowy przyszłego roku. - Jak my mamy żyć do tego czasu? Przecież tu nie ma warunków do mieszkania. Dzieci strach z domu wypuścić, bo mogą wpaść pod którąś z maszyn - martwią się Marciniakowie. Dyrektor Staruch rozkłada ręce. - Niech napisze do nas o swojej sytuacji. Kiedy będziemy mieli podstawy prawne, jego dom wykupimy jako pierwszy. Nic więcej nie mogę zrobić - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska