Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Załoga bez oznak życia. Katastrofa statku Sojuz 11 wydarzyła się 50 lat temu. To największa po dziś dzień tragedia w przestrzeni kosmicznej

Tomasz Borówka
Tomasz Borówka
Śmierć załogi Sojuza 11 była główną informacją, którą podał Dziennik Zachodni z 1 lipca 1971 r.
Śmierć załogi Sojuza 11 była główną informacją, którą podał Dziennik Zachodni z 1 lipca 1971 r. repr. Grzegorz Sztoler
50 lat temu, 29 czerwca 1971 roku, zginęła załoga radzieckiego statku kosmicznego Sojuz 11. Była to najtragiczniejsza katastrofa w historii astronautyki, do której doszło w przestrzeni kosmicznej.

Katastrofy amerykańskich promów kosmicznych Challenger i Columbia pochłonęły więcej ofiar, jednak pierwsza nastąpiła tuż po starcie, druga zaś podczas lądowania, ale już w granicach ziemskiej atmosfery. Gieorgij Dobrowolski, Władisław Wołkow i Wiktor Pacajew – trzej kosmonauci stanowiący załogę Sojuza 11, ponieśli śmierć jeszcze w kosmosie. Dlaczego do tego doszło?

Nie mieli skafandrów

Sowiecki program kosmiczny miał na swym koncie szereg pionierskich i prestiżowych sukcesów:

  • wysłanie w kosmos pierwszego satelity wokółziemskiego (Sputnik 1 w 1957 r.)
  • pierwszy obiekt, jaki doleciał z Ziemi do innego ciała niebieskiego (sonda księżycowa Łuna 2 w 1959 r.)
  • pierwsze fotografie niewidocznej z Ziemi strony Księżyca (Łuna 3, 1959 r.)
  • pierwszy załogowy lot kosmiczny Jurija Gagarina w statku Wostok 1 w 1961 r.
  • pierwsza kobieta w kosmosie – Walentina Tierieszkowa na Wostoku 6 w 1963 r.
  • pierwszy lot statku kosmicznego z trzyosobową załogą (Woschod 1, 1964)
  • pierwsze wyjście człowieka w otwartą przestrzeń kosmiczną (Aleksiej Leonow z Woschoda 2 w 1965 r.)

Jednak sukcesy te (szczególnie lotów załogowych) osiągano kosztem podejmowania znacznego nieraz ryzyka, aż do narażania życia kosmonautów włącznie. Woschod 1, dzięki któremu sowiecki przywódca Nikita Chruszczow mógł przechwalać się przed światem – a zwłaszcza kapitalistycznym Zachodem – posiadaniem przez ZSRR trzyosobowego statku kosmicznego, był w rzeczywistości tylko zmodyfikowanym Wostokiem, niewiele w gruncie rzeczy różniącym się od ciasnej, jednoosobowej kapsuły, w której wystrzelono na orbitę wokółziemską Gagarina i kilkoro jego następców. T. A. Heppenheimer, autor książki „Podbój kosmosu”, cytuje w niej rosyjskiego konstruktora rakiet Wasilija Miszyna:

„Zmieszczenie trzyosobowej załogi w skafandrach kosmicznych w kabinie Woschoda było niemożliwe. A więc – wyrzućmy skafandry! I kosmonauci polecieli bez nich. Nie da się wykonać trzech włazów dla katapultowania kosmonautów? No to nie będzie katapultowania. Wiązało się z tym ryzyko? Oczywiście, że tak. W każdym razie był to wyłącznie cyrkowy popis, gdyż ci trzej ludzie nie mogli wykonać w kosmosie żadnej użytecznej pracy”.

Tym razem Sowietom dopisało szczęście. Trzej kosmonauci Woschoda 1 szczęśliwie wrócili na Ziemię. Jednak kto wie, czy ten właśnie sukces nie posiał ziarna przyszłej klęski…

Igranie z Sojuzem

W roku 1967 zginął pierwszy radziecki kosmonauta, jaki poniósł śmierć podczas lotu kosmicznego (pierwszym w ogóle, który zginął, był Walentin Bondarienko, śmiertelnie poparzony w wyniku pożaru w komorze ciśnieniowej w 1961 r.). Był nim Władimir Komarow, wysłany w kosmos w Sojuzie 1. Był to statek nowego typu, stworzony z myślą o locie księżycowym, przedwcześnie jednak zastosowany do lotu załogowego, bo niedopracowany i pełen usterek. Najgorsza z nich objawiła się dopiero przy lądowaniu, gdy zawiódł główny spadochron. Sojuz 1 rozbił się i eksplodował uderzając w ziemię, Komarow nie miał najmniejszej szansy przeżycia.

Po przegraniu rywalizacji z Amerykanami o to, kto pierwszy stanie na Księżycu (tym pierwszym był Neil Armstrong z Apollo 11 w 1969 r.), Rosjanie stopniowo porzucili swój skromniejszy od amerykańskiego program księżycowy i skupili się na programie załogowych stacji orbitalnych. Nową funkcją udoskonalonych tymczasem Sojuzów miało stać się przewożenie na pokład stacji załóg, a po możliwie jak najdłuższym ich tam pobycie (zarówno ze względów badań wpływu długotrwałego przebywania w stanie nieważkości i ekspozycji na promieniowanie kosmiczne na ludzi organizm, jak i prestiżowych), sprowadzanie kosmonautów z powrotem na Ziemię.

Docelowy księżycowy Sojuz (tzw. LOK – Łunnyj Orbitalnyj Korabl, Księżycowy Statek Orbitalny) został pomyślany jako pojazd dwuosobowy. W przewidywaną misję księżycową (nie doszła do skutku w związku z brakiem odpowiedniej rakiety nośnej, której nie zdążono skonstruować, przetestować i doprowadzić do stadium niezawodności przed konkurencją z NASA) miał zabrać dwóch kosmonautów, z których tylko jeden miał wylądować na powierzchni Księżyca w specjalnym lądowniku (podobną metodę zastosowali Amerykanie w programie Apollo, z tym że ich moduł załogowy Apolla mieścił trzech astronautów, zaś lądownik LM dwóch). Sojuzy, których ostatecznym zastosowaniem stały się jedynie loty na orbitę okołoziemską, zaprojektowano jednak jako trzyosobowe. Umieszczenie w mniejszym od Apolla module załogowym Sojuza aż trzech członków załogi nie było łatwe. Osiągnięto to między innymi kosztem rezygnacji z wyposażenia ich w skafandry kosmiczne. Rosjanie zdecydowali, iż podczas lotów orbitalnych, wielokrotnie krótszych niż niedoszła wyprawa na Księżyc (która trwałaby kilka dni) można obyć się bez tego środka bezpieczeństwa. Jakby przechodząc do porządku dziennego nad faktem, że manewrem, podczas którego kosmonauci są narażeni na szczególne ryzyko, jest lądowanie, a w razie dehermetyzacji kabiny właśnie skafandry dałyby załodze jedyną szansę uratowania życia.

Kosmiczni rekordziści schodzą z orbity

I tak Sowieci zaczęli wystrzeliwać w kosmos trzyosobowe Sojuzy. Początkowo z niejakim powodzeniem. W styczniu 1969 przeprowadzili wspólną misję dwóch Sojuzów, 4 i 5. Wprawdzie w pierwszym z nich wystartował samotnie Władimir Szatałow, za to w drugim było już znacznie tłoczniej, jako że znaleźli się w nim Aleksiej Jelisiejew, Jewgenij Chrunow i Borys Wołynow. Na orbicie oba statki połączyły się. Jelisiejew i Chrunow wyszli w skafandrach w otwarty kosmos, po czym dołączyli do Szatałowa w Sojuzie 4 i nim wylądowali, zaś Wołynow uczynił to Sojuzem 5 samotnie (cała misja nie miała większego niż propagandowe znaczenia, a i to bladło wobec sukcesu Amerykanów, którzy raptem parę tygodni wcześniej oblecieli Księżyc Apollem 8). W 1969 roku wystartował trzyosobowy Sojuz 7 (w ramach lotu zespołowego z Sojuzami 6 i 8), zaś w 1970 Sojuz 9 z liczącą również trzech kosmonautów załogą, która przebywała w kosmosie przez rekordowe 18 dni.

W kwietniu 1971 trzyosobowy Sojuz 10 dokował do stacji orbitalnej Salut, ale z powodu nieprawidłowo działającego węzła cumowniczego kosmonauci nie zdołali wejść na jej pokład. Dokonała tego dopiero załoga Sojuza 11 (skądinąd rezerwowa – jeden z członków załogi podstawowej rozchorował się, wskutek czego od lotu odsunięto wszystkich trzech; jednym z nich był słynny Aleksiej Leonow), który wystartował 6 czerwca 1971 r. Tym razem kosmonauci z powodzeniem zacumowali do potężnej, 18,5-tonowej stacji i weszli na jej pokład. Dobrowolski, Wołkow i Pacajew spędzili w Salucie 1 23 dni, ustanawiając tym samym kolejny rekord długości pobytu w przestrzeni kosmicznej. 29 czerwca nadszedł ich czas powrotu na Ziemię. Przeszli do Sojuza 11, zajęli miejsca w fotelach i rozpoczęli procedurę lądowania. Nie mieli na sobie skafandrów kosmicznych.

Nieszczęście wydarzyło się w chwili, gdy detonowały ładunki wybuchowe, mające oddzielić kapsułę załogową od pozostałej części Sojuza, z jaką planowo zaczęła opadanie. Towarzyszący temu wstrząs otworzył zawór, którego funkcją było wyrównać ciśnienie w lądowniku z ciśnieniem na zewnątrz. Ale miało to nastąpić dopiero na niewielkiej już wysokości nad Ziemią, a nie w chwili, gdy na zewnątrz wciąż znajdowała się śmiercionośna próżnia! Kabina uległa błyskawicznej dekompresji. Nim kosmonauci zdołali powstrzymać ucieczkę powietrza (na ile można odtworzyć ostatnie chwile ich życia, można sądzić, że przynajmniej Pacajew tego próbował), zginęli. Kapsuła śmierci automatycznie osiadła na stepie, ale nie było tradycyjnego radosnego powitania bohaterów kosmosu. „Grupa poszukiwawcza, która przybyła na miejsce helikopterem, po otwarciu luku, znalazła załogę statku »SOJUZ-11« na swoich miejscach bez oznak życia” – informował Dziennik Zachodni 1 lipca 1971 roku.

Górnicze wyrazy współczucia

Wieść o tragedii w kosmosie obiegła cały świat. Wzbudziła oddźwięk również na Śląsku, akurat przeżywającym rodzimą żałobę po apokaliptycznym pożarze rafinerii w Czechowicach przed kilkoma dniami. Ich oficjalnemu okazywaniu nadawała ton i formę PRL-owska propaganda, niemniej – Space Age był wszak w zenicie! – w niejednym wypadku zainteresowanie i emocje, wywołane katastrofą w kosmosie były szczere i autentyczne. „Przez cały dzień wysyłano depesze z zakładów pracy – pisał Dziennik Zachodni. – Oto tekst telefonogramu wysłanego przez górników z kopalni »Gliwice«: Załoga kopalni »Gliwice«, wstrząśnięta wiadomością o śmierci załogi statku »SOJUZ-11« składa wyrazy głębokiego współczucia narodowi radzieckiemu i rodzinom bohaterskich kosmonautów”.
Serdeczne wyrazy żalu i uznania dla kosmonautów, którzy zginęli przy pełnieniu swoich obowiązków, przesłało 21 zakładów pracy z terenu Chorzowa. Telefonogramy podobnej treści nadały załogi »Gottwalda«, »Kleofasa« i innych katowickich kopalń, wszystkie zjednoczenia węglowe i prezydia rad narodowych.
Słowa ubolewania przekazali na ręce ambasadora ZSRR hutnicy i pracownice przemysłu włókienniczego z Sosnowca, handlowcy i pracownicy budowlani z Bytomia, przedstawiciele służby zdrowia i kolejarze”.

Musisz to wiedzieć

Feralna jedenastka była ostatnia

„Ten zawór był sprawdzany setki razy w egzemplarzach testowych i używaliśmy go we wszystkich poprzednich statkach. Zawsze pracował prawidłowo. Nigdy nikomu nie przyszło na myśl, że zawiedzie takie proste urządzenie” – wspominał cytowany już Miszyn. A jednak tak właśnie się stało. Trzeba jednak przyznać, że i Rosjanin mądry po szkodzie. Sowieci wyciągnęli wnioski z katastrofy. Do projektu Sojuza wniesiono poprawki, wzmacniające bezpieczeństwo załogi, odtąd na długo dwuosobowej. Kosmonauci otrzymali skafandry, a statek wyposażono w większe zasoby tlenu. Feralna jedenastka była ostatnim jak do tej pory Sojuzem, którego lot zakończył się tragicznie. I oby tak pozostało.

Nie przeocz

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska