Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapalą 50 tys. lampek. Święta w domu jak z bajki

Anna Białęcka 76 833 33 34 [email protected]
Rodzina Duszeńków. To ci ludzie przygotowują najładniejszą świąteczną dekorację domu w mieście, a może nawet i w Polsce
Rodzina Duszeńków. To ci ludzie przygotowują najładniejszą świąteczną dekorację domu w mieście, a może nawet i w Polsce archiwum rodzinne
- Ozdabianie naszego domu na Boże Narodzenie to pasja całej rodziny. Przez dwa miesiące wszyscy mamy pełne ręce roboty - opowiada Wiktoria Duszeńko. Jej dom rozbłyśnie 50 tysiącami świateł w Wigilię, tuż po pasterce.

Wszystko zaczęło się 13 lat temu. - Pojechałam odwiedzić brata w Niemczech, to był koniec listopada - wspomina pani Wiktoria. - Zobaczyłam domy oświetlone kolorowymi lampkami. To tworzyło taką świąteczną ciepłą atmosferę. Zachwycił mnie ten widok, pomyślałam, że nasz dom też musi tak pięknie wyglądać na Boże Narodzenie.

Nie było to takie proste, bo w polskich sklepach o lampki tak łatwo nie było. - Zaopatrzyłam się w pierwsze ozdoby w Niemczech - mówi. - Efekt był raczej skromny, ale i tak nam się podobało.

Od tamtej pory, każdego roku, pani Wiktoria razem ze swoim mężem Antonim na początku listopada wybierają się na zakupy po lampki. - Szukamy w dużych marketach, żeby było taniej, ale to i tak jest kosztowne - mówi kobieta.

A byłoby co podliczać, bo przez te 13 lat zebrało się już grubo ponad 50 tys. lampek. - Szukałem w internecie, czy jest jakiś dom w Polsce lub na świecie, na którym jest więcej światła niż na naszym - mówi starszy syn Grzegorz. - Nie znalazłem. Trafiłem tylko na taki w USA, na którym jest 65 tys. lampek. Ale to nie był prywatny dom, tylko jakaś firma. Jesteśmy więc w pewnym sensie rekordzistami na skalę światową - śmieje się młody mężczyzna.

Szykowanie się do Bożego Narodzenia w domu Duszeńków zaczyna się w listopadzie, tuż po Wszystkich Świętych. - Jest co robić, bo wszystkie ozdoby, które składujemy w garażu, trzeba posprawdzać, wręcz żarówka po żarówce - opowiada Wiktoria Duszeńko. - Później, etapami, mąż i syn Grzegorz montują ozdoby na domu i drzewach.

Obaj panowie są górnikami, są także ratownikami górniczymi. Grzegorz działa w sekcji wysokościowej, więc wspinanie się po dachu czy wielkim świerku to dla niego jak mały trening. Co kilka dni montują po kilkanaście zestawów.
W sprawdzaniu plątaniny kabli i żaróweczek pomagają pani Wiktorii wszyscy członkowie rodziny - mąż Antoni, synowie Grzegorz i Piotr oraz synowa Edyta, a nawet mały wnuczek Damian. - Inaczej nie zdążylibyśmy w dwa miesiące - przekonuje kobieta.

Jednak mózgiem całego przedsięwzięcia jest pani Wiktoria. Bo przygotowanie domu na święta to nie tylko lampki. - To jest cała kompozycja - wyjaśnia. - Niektóre z krzewów przycinam na kształt zwierzątek, jest świnka, która zostanie oświetlona różowymi lampkami, jest króliczek, który rozbłyśnie na biało.
A ponadto w ogrodzie stanie wiele postaci wykonanych własnoręcznie przez domowników.

- W garażu czekają św. Mikołaj, pani Mikołajowa, będzie też Królowa Śniegu, renifery, sanie Mikołaja. Jak spadnie śnieg, ulepię bałwany - wylicza pani Wiktoria. - Każdego roku staram się zrobić coś nowego, szykuję w tajemnicy jakąś niespodziankę.

Jak zdradziła nam polkowiczanka, tak też będzie i tym razem. - Ta niespodzianka to szopka. Do zrobienia postaci wezmę główki, z których korzystała moja córka Ewa, gdy uczyła się fryzjerstwa.

Wszystko musi być gotowe na kilka dni przed Wigilią. Bo wiadomo, że przygotowania do świąt to nie tylko zdobienie domu. Trzeba jeszcze zrobić porządki, przygotować wiele potraw, upiec smaczne ciasta.

- A jest dla kogo to robić, bo w pierwszy dzień świąt zazwyczaj jest u nas 55 osób, rodzina z Polkowic lub sąsiednich miejscowości. Siedzimy przy stołach w dwóch pokojach, bo wszyscy przy jednym by się nie zmieścili. Później kolędujemy. A na Nowy Rok, zgodnie z tradycją, sypiemy pszenicę w domach, na szczęście. Lubimy rodzinną atmosferę, jak wszyscy są blisko siebie. Do tego stopnia, że nawet wakacje spędzamy w dużym rodzinnym gronie. Latem byliśmy w Bułgarii, pojechało nas 17 osób, do jednego hotelu. Przez cały rok każdy wrzucał do skarbonki po sto złotych miesięcznie, żeby później nie było trzeba od razu wydawać dużej kwoty. Było bardzo wesoło na tych rodzinnych wakacjach.

Dom Duszeńków rozbłyśnie tradycyjnie w Wigilię, tuż po pasterce. - Wtedy przychodzi pod nasz dom wiele ludzi, prosto z kościoła. Jest dość tłumnie - opowiadają małżonkowie.
- Ulica jest zastawiona samochodami tych, którzy przyjeżdżają specjalnie żeby popatrzeć. Dla bezpieczeństwa przyjeżdża także policja. Ustawiają radiowóz w pobliżu i pilnują, by nie doszło do kolizji. Śmiejemy się, że od grudnia do marca to najbezpieczniejszy odcinek ulicy w Polkowicach. Kierowcy przejeżdżają obok naszego domu z prędkością 40 km na godzinę. Jadą i podziwiają.

- Jest taka rodzina w Poznaniu, która co roku przyjeżdża specjalnie na oglądanie domu - dodaje pan Antoni. - Wcześniej dzwonią do nas i się umawiają. Cieszą nas tacy goście.

Gorzej jest w sytuacjach, gdy na podwórko wchodzą ciekawscy bez zezwolenia. - To nas trochę denerwuje, bo może dojść do nieszczęścia - mówi Wiktoria Duszeńko.

- W ogrodzie są dziesiątki metrów kabli. To może być niebezpieczne dla kogoś, kto nie wie, jak poruszać się między nimi, szczególnie dla dzieci. Jest także drugi przykry aspekt takich niespodziewanych odwiedzin. Dochodzi często do zerwania przewodów elektrycznych przez takich spacerowiczów, gaśnie oświetlenie. Wtedy czekają nas godziny sprawdzania i szukania miejsca awarii. Chętnie pokażemy nasz dom i ogród, ale prosimy o to, by chętni z nami się wcześniej umawiali.

Nieco ciemniejszą stroną pięknie oświetlonego domu na czas świąteczny są rachunki za prąd. - Niestety, są spore - mówi rodzina. - Wynoszą w tym czasie nawet 2,3 tys. zł. Ale na razie dajemy sobie radę, nawet nie myślimy o zrezygnowaniu z tej naszej rodzinnej tradycji. Stwarza bowiem cudowną atmosferę świąteczną, nawet jak nie ma śniegu.

Ozdobione świątecznie domy w Polkowicach to teraz niemal standard. Zapewne nie tak jasno jak dom Duszeńków, ale też ładnie. Od 10 lat polkowicki samorząd organizuje konkurs na najpiękniej oświetlony dom. - "Zmusiła" nas do tego właśnie rodzina Duszeńków, nie można było przejść obojętnie obok ich posesji - mówi rzeczniczka burmistrza Ewa Szczecińska. - Konkurs motywuje wiele rodzin do ozdabiania domów, dzięki temu nasze miasto wygląda bajkowo. Także w tym roku zapraszamy mieszkańców do rywalizacji. Pula nagród to 5 tys. zł.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska