Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zapomniani na postoju

Eugeniusz Kurzawa 68 324 88 54 [email protected]
Autobus odjechał bez nauczycielki i ucznia
Autobus odjechał bez nauczycielki i ucznia archiwum ,,GL"
Zadzwonił zbulwersowany rodzic z Sulechowa. - Wycieczka z podstawówki nie zauważyła ucznia i nauczycielki, i zostawiła ich na postoju - powiedział. Sprawdziliśmy. Rzeczywiście tak się stało. Ale na szczęście obeszło się bez paniki.

Telefon od ojca ucznia ze Szkoły Podstawowej nr 1 w Sulechowie (prosił o zachowanie danych do wiadomości redakcji) był zaskakujący. - Cała szkoła aż huczy od plotek na ten temat - powiedział nam i przekazał to, co wie, głównie od swego syna. - Na szczęście moje dziecko nie brało udziału w wycieczce, ale odtąd będę się bał, gdy szkoła coś podobnego zorganizuje.

A "jedynka" zorganizowała wycieczkę dla dwóch klas czwartych nad morze, konkretnie do Czarnocina. W piątek był wyjazd, w niedzielę powrót.

- W czasie powrotu, gdy autokar był blisko domu, gdzieś koło Świebodzina, jeden z uczniów źle się poczuł, zebrało mu się na wymioty, więc wszyscy się zatrzymali na postój - ciągnie swą opowieść rodzic. - Chłopiec wysiadł, razem z nim nauczycielka, a przy okazji inni, gdyż była okazji pójść "na stronę". Potem wsiedli do autobusu, ale gdy dojeżdżali do Sulechowa okazało się, że w pojeździe nie ma ucznia i nauczycielki. Zostali na ostatnim postoju. To szokujące! Jak można było nie zauważyć dwóch osób?!

Pojechaliśmy do "jedynki", żeby dokładnie wyjaśnić, co się stało i dlaczego doszło do tej sytuacji. Dyrektor Ireneusz Misiura i wicedyrektorka Elżbieta Niemira-Rysiak potwierdzili, że wycieczka obejmowała dwie klasy czwarte, że w wyjeździe piątkowo- niedzielnym brało udział czworo opiekunów i że taka sytuacja się zdarzyła. Prowadzący wycieczkę przekazali dyrekcji informację o zdarzeniu w poniedziałek na pierwszych godzinach lekcyjnych.

- Wycieczka zatrzymała się na postój w Jordanowie - podaje I. Misiura. - Dzieci wysiadły, ten chłopak, który miał problemy poszedł z wychowawczynią, która miała dla niego przygotowaną wodę, za betonową wiatę przystanku.

- Gdy ruszali kierowca autokaru pytał, czy wszyscy są, na co uzyskał potwierdzenie uczniów - dodaje E. Niemira-Rysiak. - Gdy opiekunowie zapytali, co z chłopcem i wychowawczynią, dzieciaki odrzekły, że są w toalecie. Bo autobus miał toalety. Dlatego ruszyli.

Podróżujący zorientowali się, że coś nie gra na wysokości wsi Rosin. Wtedy nastąpiła szybka konsultacja opiekunów: wracać do Jordanowa, czy szukać innego rozwiązania. Ustalono, że lepiej jechać, gdyż rodzice czekają w Sulechowie na powrót uczniów, więc nie ma sensu robić zamieszania.
- Jedna z nauczycielek zadzwoniła natychmiast do swego męża, żeby wsiadł w samochód i pojechał po zostawioną koleżankę i ucznia, i tak się stało - relacjonuje Niemira-Rysiak.

Bez paniki

- Może to moje gapiostwo spowodowało tę sytuację - zastanawia się Maria Hepel-Frodyma, nauczycielka pozostawiona na postoju w Jordanowie z uczniem. - Gdy Michał źle się poczuł poszliśmy za wiatę, żeby nie wymiotował na widoku. A szosa, obok której staliśmy jest przecież ruchliwa. Nie usłyszałam odjazdu autokaru.

Nauczycielka, zarazem wychowawczyni czwartoklasisty Michała, twierdzi, że ani oboje nie wpadli w żadną panikę, ani nie poczuli się porzuceni. Poszli spacerkiem do pobliskiego lasu, żeby uczniowi przeszły mdłości. I rzeczywiście poczuł się lepiej.

- Chłopak cały czas był pod moją opieką, a nie jestem dla niego osobą obcą - ciągnie M. Hepel-Frodyma i uzupełnia: - Dotarliśmy do ludzi w Gościkowie, od których zadzwoniłam do męża. A potem cierpliwie czekaliśmy. Nawet niezbyt długo.

- Michał był potem u mnie, gdyż w klasach nauczania początkowego miałam z nim zajęcia i się znamy - dorzuca wicedyrektorka Niemira-Rysiak. - Nie zauważyłam, żeby był zestresowany, wystraszony. Przeciwnie, podszedł do sprawy z humorem. Pochwalił się, że miał fajną przygodę.

Mama Michała, Aleksandra Kowalska, nie bardzo chce komentować to zdarzenie. Mówi krótko: - Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło, obeszło się bez paniki, w czym duża zasługa wychowawczyni. Syn czuje się dobrze, wyjazd mu się podobał - kończy.

Dyrekcja szkoły przekazała nam, że przeprowadzono rozmowy pouczające, żeby takie sytuacje się nie powtarzały. - Odniesiemy się też do sprawy na najbliższej radzie pedagogicznej - sugeruje dyrektor Misiura.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska