Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żary: Porwali Mariusza, katowali i dźgali nożem. Zażądali zwrotu pieniędzy [ZDJĘCIA]

Piotr Jędzura
Piotr Jędzura
Przed sądem stanęli Adrian H. i Remigiusz K.
Przed sądem stanęli Adrian H. i Remigiusz K. Piotr Jędzura
Porwali go z Żar. Wywieźli do Gozdnicy, a później uwięzili w Nowej Soli. Tam bili go, dźgali nożem. Katowali. Żądali, by oddał pieniądze, które im zabrał.

Był 21 styczeń tego roku. Mariusz S. z Żar jechał samochodem z kolegą do znajomego Adriana w Gozdnicy. Adrian H. czekał w swoim mieszkaniu. Mariusz musiał doskonale wiedzieć, po co jedzie. Wcześniej poważnie zadarł z nieodpowiednimi osobami. – Nie powinienem był brać tych pieniędzy, teraz tego żałuję. Od samego początku intuicja mówiła mi, że będzie niedobrze – powiedział skruszony Mariusz przed zielonogórskim sądem.

Z Adrianem poznali się kilka lat wcześniej w więzieniu w Krzywańcu. Pod celą znaleźli wspólny język. Potem, już na wolności, miał być spontaniczny, ale narkotykowy biznes.

W mieszkaniu Adriana w Gozdnicy na Mariusza czekało jednak pięciu mężczyzn. W pierwszych zeznaniach mówił, że było ich siedmiu. Odwołał to przed sądem. - Dostałem kilka bęcek – opowiadał poszkodowany. Zeznał, że bandyci pytali „gdzie jest kasa”. Z mieszkania w Gozdnicy poszkodowany został wyprowadzony do volkswagena golfa. Z bandytami pojechał do mieszkania gdzieś w Nowej Soli. Tam Mariusz ponownie został pobity i skrępowany. – Początkowo zasłaniałem się przed uderzeniami. Potem byłem żywym celem, bo związali mi taśmą ręce i nogi, potem to jeszcze związali sznurem – zeznawał Mariusz przed sądem.

Związany Mariusz cały czas był bity. Wcześniej został również skopany. Pobitego bandyci wywieźli do Niedoradza. Tam włączyli jego telefon komórkowy. W ten sposób nie chcieli zdradzać miejsca logowania telefonu i tym samym przetrzymywania zakładnika w Nowej Soli. Kazali Mariuszowi dzwonić do konkubiny. Miała przywieźć 100 tys. zł i spisaną umowę sprzedaży swojego audi. Tak też zrobił. Bandyci razem z nim wrócili do mieszkania w Nowej Soli.

Mariusz bał się o swoje życie. Słyszał, że za to, co zrobił „powinien zostać zakopany”. W mieszkaniu dramat ruszył na nowo. – Niski mężczyzna z zębami jak wampir podchodził do mnie i dźgał mnie nożem – zeznawał Mariusz. Zadawał ciosy w plecy i bark. Uderzał mocno, powodując głębokie rany. – Wszędzie dookoła było bardzo dużo krwi – opowiadał Mariusz przed sądem. Mężczyzna był dźgany nożem przez całą noc, w odstępach od pół godziny do godziny. Na drugi dzień nie miał już siły się podnieść z powodu utraty krwi.
Na drugi dzień bandyci dostali pieniądze od konkubiny Mariusza i wypuścili go w lesie koło Kożuchowa. Stamtąd trafił prosto do szpitala w Żarach. Zajął się nim chirurg i wtedy stracił przytomność. – Lekarz mówił, że jeszcze trochę i wykrwawiłby się na śmierć – zeznawała konkubina poszkodowanego mężczyzny.
Sprawa wyszła na jaw, bo szpital o ciężko rannym mężczyźnie powiadomił policję. Szybko zostali zatrzymani Adrian H. i Remigiusz K. Dwaj bandyci są poszukiwani. Tak samo jak mężczyzna z zębami jak wampir, którego tożsamość nie jest ustalona.
Adrian H. chciał zrobić interes na sprzedaży kilograma metaamfetaminy. Spotkał się z człowiekiem z Leszna, najprawdopodobniej powiązanym z jakąś grupą nowosolską. On dał Mariuszowi 55 tys. zł na zakup narkotyku. Mariusz kasę wziął i ukrył się w Zielonej Górze. Chciał przeczekać sprawę, bo kasę dali „leszcze”. Tak wyjaśniał.

W poniedziałek, 3 października, na pierwszej sprawie sądowej Mariusz niespodziewanie zmienił zeznania. Powiedział, że nie doszło do żadnej narkotykowej transakcji. Mało tego, wyraźnie umniejszył rolę oskarżonych w całym zdarzeniu. Dopytywany przez mecenasa Piotra Majchrzaka, obrońcę Adriana H., powiedział nawet, że to dzięki oskarżonemu żyje. – Adrian przemywał mi rany zadane nożem i odciągał tego, który mnie dźgał – zeznawał Mariusz w sądzie.

Remigiusz K. również nic mu nie zrobił w trakcie jego porwania i uwięzienia. – Położył się spać w pokoju, w którym byłem związany – opowiadał przed sądem. Mężczyzna nie był nawet agresywny wobec Mariusza.

Sędzia Robert Matysiak kilka razy pytał poszkodowanego, dlaczego zmienił swojej zeznania. Mariusz S. mówił, że początkowo był zdenerwowany na Adriana, i to z tego powodu miało wynikać obciążanie go. Również efektem zdenerwowania miało być zeznanie dotycząc narkotykowej transakcji. - Na tym etapie sprawa nie idzie ku porwaniu, ale wymuszeniu zwrotu wierzytelności – mówi mecenas Piotr Majchrzak.

Pewne jest, że w całej sprawie poszło o pieniądze. Padają różne kwoty, 55 tys. zł, 80 tys. zł i 100 tys. zł. Z zeznań wynika, że wyższe kwoty zawierają odsetki, które wliczyli sobie bandyci.

Przeczytaj również: Porwali taksówkarza, oblali benzyną i grozili spaleniem. Jest wyrok [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska