W maju ubiegłego roku groźną chorobą odzwierzęcą zaraziło się 12 osób. Trzy z nich trafiły na oddział zakaźny zielonogórskiego szpitala z poważnymi objawami, reszta była leczona w domach. Zdrowotne skutki zjedzenia trefnej kiełbasy z dzika mogą jednak odczuwać nawet do końca życia.
Sprawa od razu trafiła do międzyrzeckiej Prokuratury Rejonowej, ponieważ w dokumentacji zebranej przez sanepid brakowało zaświadczenia o badaniu mięsa przez lekarza weterynarii. Śledczy potwierdzili, że dzik został upolowany legalnie. Dwaj myśliwi, którzy ustrzelili zwierzę na granicy gmin Bledzew i Międzyrzecz, od początku twierdzili, że zgodnie z procedurami skierowali mięso do badania. Potwierdzenie, że jest ono zdrowe, mieli otrzymać od weterynarza telefonicznie.
Marian S. zaprzeczał wtedy twierdząc, że nie badał dziczyzny i nie potwierdzał, że nadaje się do spożycia. Innego zdania jest jednak prokuratura. Podejrzany usłyszał w ubiegłym tygodniu zarzut nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa epidemiologicznego i szerzenia się choroby zakaźnej. Grozi za to od sześciu miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. - Odmówił składania wyjaśnień w tej sprawie - mówi prokurator Sławomir Dudziak.
Sprawa może trafić do sądu jeszcze w tym roku. Podejrzany to znana wśród międzyrzeczan postać. Był gminnym komisarzem w latach 2008-2010, kiedy to sąd zawiesił w pełnieniu obowiązków byłego burmistrza Tadeusza Dubickiego.
Kiełbasa zrobiona z zakażonego włośnicą mięsa spożywało 35 osób. Część z nich nie zachorowała dzięki temu, że jadła ugotowane mięso. Włosień mógł być też nierównomiernie rozłożony w kiełbasie.
Jak podkreśla powiatowy inspektorat weterynarii, z występowaniem zakażonych włośnicą zwierząt w okolicy trzeba się liczyć, a rozpoznanie zakażenia umożliwia jedynie urzędowe badanie mięsa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?