- Skąd wzięła się idea współpracy z Zastalem?
- Kontakty z Zastalem zaczęły się od mojego przypadkowego spotkania z Rafałem Rajewiczem, koszykarzem zielonogórskiego zespołu. Rozmawialiśmy o naszych pomysłach i Rafał postanowił nam pomóc. Zrodziła się okazja, żeby nauczyć się czegoś od prawdziwych profesjonalistów. Nie można było takiej szansy zaprzepaścić. Efektem tych rozmów było zaproszenie na spotkanie z zarządem Zastalu, który powiedział mi: "Świetny plan, widzimy to!". Padły konkretne słowa, o tym, na co możemy liczyć i czego Zastal będzie oczekiwał do nas.
- No właśnie, to jest kwestia, która ciekawi wszystkich. Co Zastal ma mieć z takiej współpracy, i na co z jego strony wy liczycie?
- Mamy podpisaną umowę partnerską. Zastal daje przede wszystkim swoją markę, która ma przyciągnąć. Możemy się reklamować, jako ich szkółka. W niewielkim stopniu będą nam sponsorować sprzęt sportowy i zaproszenia na mecze zielonogórskiej drużyny. Ale od tego sprzętu dużo ważniejsze są wskazówki treningowe i podnoszenie naszych kwalifikacji. Trenerzy Zastalu powiedzą nam, jak pracować z dziećmi, na co zwracać uwagę. To bardzo ważne, by z tak młodym człowiekiem wykonywać wszystko poprawnie.
Transakcja wiązana polega tu na tym, że wszyscy razem, trenerzy, dzieci i ich rodzice, jesteśmy potencjalnymi kibicami, uczestnikami meczów Zastalu. Zielona Góra oczywiście oczekuje, że będziemy "produkować" im zawodników. Będzie obserwować i oceniać efekty. Ale zdajemy sobie wszyscy sprawę, że należy mierzyć siły na zamiary. To jest bardzo trudne. Jednak im więcej będzie w projekt zaangażowanych ludzi, i więcej dzieci, tym lepiej będzie on funkcjonował. Trzeba też dodatkowo radzić sobie z takim problemem, że w Lubuskiem nie ma z kim grać na poziomie juniorskim i młodzików. Zastal gra w rozgrywkach dolnośląskich, a drużyna kobieca z Gorzowa Wlkp. w lidze wielkopolskiej.
- Na czym dokładnie polegać ma tworzenie koszykówki w Nowej Soli?
- Początkowo był pomysł i ludzie, którzy na bazie chłopaków z Nowosolskiej Ligi Koszykówki i kilku pozyskanych z zewnątrz, chcieli robić w mieście trzecią ligę. Entuzjastą takiego pomysłu był również prezydent Wadim Tyszkiewicz, fan basketu i oczywiście Zastalu. Ale inwestowanie w klub seniorski byłoby stratą pieniędzy. Młodzież jest najważniejsza, zarówno chłopcy, jak dziewczynki, bo nie ograniczymy się do męskich grup. Inwestujemy wszystkie siły w jak najmłodsze roczniki. Czyli właściwie w dzieci od 7 do 10 lat. Od tego chcemy zacząć. Coraz więcej najmłodszych nic nie robi. Telewizja, komputer i koniec. Chcemy to zmienić. Koszykówka jest doskonałą alternatywą. Trzeba dać dzieciom szansę. W żadnym razie nie chcemy zabierać potencjalnych zawodników innym dyscyplinom. Zaszczepienie samej idei trenowania jest najważniejsze, nie każdemu koszykówka musi się spodobać. I pewnie część osób zmieni swoje zainteresowanie, bo każdy z nas jest inny. Najważniejsze, żeby jednak wciąż uprawiały sport.
- Kto poza panem bierze w tym udział?
- Gdybym miał ten projekt ciągnąć sam, to rozbiłby się on o mury "Odlewniaka" i szybko zakończył. Na pewno nic by się nie udało bez takich osób, jak Mirek Kasprowicz i Radek Abramczyk z UKS Ares. Zbieramy zespół zapalonych do gry w koszykówkę i znających się na niej ludzi. Mówię tu o Romanie Terlikowskim, który nauczył tej dyscypliny sportu niemal wszystkich grających dziś w NLK. Pracuje z młodzieżą Zastalu. Dalej: Wojtek Falbagowski w Przyborowie, Krzysztof Igiel w Otyniu, Paweł Bator w Bytomiu Odrzańskim. Stawiamy na ludzi, którzy na bieżąco mają kontakt z dziećmi i młodzieżą.
- A co poza treningami? Z kim te dzieci będą grać?
- Będziemy organizować od jesieni taką "Małą Ligę Minikoszykówki" między naszymi ośrodkami szkolenia, ale także zespołami z Żagania, Żar, Lubska. Bo bez rywalizacji nie będzie postępu. Dzieci mają nie tylko trenować, ale poprzez rozgrywki na siebie oddziaływać, wychowywać się, uczyć kultury i szacunku dla przeciwnika. Finał takich rozgrywek odbyłby się w Centrum Rekreacyjno Sportowym, czyli w arenie Zastalu. Przewidujemy integracyjno-treningowe obozy dla naszych podopiecznych. Ale po kolei, najpierw zabawa i nauka, nie sport wyczynowy, potem rywalizacja, jako kolejny krok. Kluczem do wszystkiego jest zadowolony młody człowiek, który wylewa pot na treningach i ma z tego radość oraz jego zadowoleni rodzice.
- A co dalej, za kilka lat, kiedy dzieci wejdą w wiek nastoletni?
- Wtedy jeden z nas, trenerów, zostanie oddelegowany do prowadzenia wyselekcjonowanej grupy młodzieży z naszych czterech ośrodków. Czeka nas dalsza praca i może rywalizacja z drużynami macierzystej szkółki Zastalu. Na pewno będziemy kończyć zabawę w juniorze - 18-19 lat. Tak, jak to jest dziś w siatkarskim UKS Ares. Nie będziemy w stanie utrzymać starszych, bo oni po pierwsze częściowo powyjeżdżają, np. na studia. I dwa: tu nie będzie dla nich zespołu seniorów.
- Dziękuję za rozmowę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?