ZASTAL ZIELONA GÓRA - PBG BASKET POZNAŃ 71:57 (16:13, 21:16, 17:8, 17:20)
ZASTAL ZIELONA GÓRA - PBG BASKET POZNAŃ 71:57 (16:13, 21:16, 17:8, 17:20)
ZASTAL: Lawal 13, Stelmach 10, Chanas 9, Dłoniak i Hodge po 7 oraz: Mirković 9, Flieger 7, Sroka 6, Rajewicz 2, Matczak 1, M. Chodkiewicz 0.
PBG BASKET: Lichodziejewski 23, Kulig 20, Micić 9, Sulowski 5, Smorawiński 0 oraz: Parzeński i Comagić po 0.
Sędziowali: Marek Ćmikiewicz (Wrocław), Tomasz Trawicki (Szczecin) i Marcin Bieńkowski (Warszawa). Widzów 4.000.
Przed meczem to, co może się wydarzyć na parkiecie, było wielką niewiadomą. Z jednej strony Zastal, który w tym składzie trenował kilka dni, a z drugiej PBG Basket pracujący z sobą długo, ale mający odmłodzony zespół. Okazało się, że małe doświadczenie i krótka ławka, to znacznie większe problemy niż brak zgrania. Zielonogórzanie pewnie triumfowali, a ich sukces spokojnie mógł być większy, gdyby nie poluzowali w samej końcówce.
Poznaniacy walczyli zacięcie, ale do kosza trafiało zaledwie ich... czterech zawodników (dwóch zdobyło łącznie 46 na 57 uzyskanych punktów). Spalił się zupełnie, tak groźny w sparingach, Żarko Comagić. Serb został pięknie przyjęty przez kibiców, po czym zagrał chyba najgorzej od czasu, kiedy pojawił się w Polsce. Basket, o ile się nie wzmocni, może mieć problemy. Ale to ich kłopot.
Jak wypadli nasi? Zupełnie przyzwoicie. Wprawdzie nieco przygaszony i jakby zmęczony był Walter Hodge, ale jak błysnął w trzeciej kwarcie, to znów przypominał tego z poprzedniego sezonu. Nie da się ukryć, że rozgrywający Zastalu miał najkrótsze wakacje, bo zamiast odpoczywać niemal cały czas grał. Gani Lawal pokazał kilka wsadów, zaliczył też aż 13 zbiórek. Mankamentem - tak jak zresztą całego zespołu - są osobiste. Amerykanim trafił tylko trzy z dziewięciu. Kamil Chanas i Piotr Stelmach pokazali się z dobrej strony. Marcin Sroka błysnął dwiema ważnymi trójkami, walczył też w obronie. Uros Mirković był, drugim po Lawalu, zbierającym. Bardzo dobre momenty miał Marcin Flieger. Dobrze prowadził grę, nie zawiódł Jakub Dłoniak. Słowem ci, na których w sobotę spoczywała odpowiedzialność, stanęli na wysokości zadania. Oczywiście nie oznacza to, że wszystko funkcjonowało bez zarzutu. Warto pamiętać, że w drugiej części spotkania liderzy Basketu byli już bardzo zmęczeni, a nasi mieli ułatwione zadanie. W pierwszej połowie było kilka momentów zdecydowanie słabszych, jak choćby ten, kiedy od stanu 12:7 dla nas, w ciągu zaledwie dwóch minut, pozwoliliśmy gościom objąć po raz pierwszy prowadzenie 13:12. No i te nieszczęsne osobiste (10 celnych na 21 oddanych). Najważniejsze, że dobrych momentów było znacznie więcej.
Jak przebiegał mecz? Pierwsze punkty w sezonie zdobył Chanas. Przez pierwszą kwartę trwała zacięta walka. Także w drugiej. Wygrywaliśmy po trójce Dłoniaka 22:18, ale już po chwili trafił Aleksander Lichodziejewski (Polak z belgijskim paszportem, bardzo dobry gracz) i było 24:25. W końcówce kwarty mozolnie uzyskiwaliśmy przewagę, a na początku drugiej połowy stale ją powiększaliśmy. Na początku czwartej kwarty, po trójce Hodge'a było 58:37. Rywal już nie miał sił. Jeszcze w 38 min Zastal prowadził 68:47, ale w końcówce pozwoliliśmy poznaniakom na zmniejszenie strat i osłodzenie goryczy porażki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?