L. Sobkowiak opowiadał przede wszystkim o kulturze Tybetu. Jego wykład był uzupełnieniem wystawy, którą można oglądać w muzeum.
Naukowiec mówił między innymi o roli tybetańskiego teatru w życiu ich mieszkańców, o elementach religii i mnichach.
Żmudna nauka
L. Sobkowiak pochodzi ze Wschowy, pracuje na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tam studiował najpierw sinologię. W Chinach spędził sześć lat, tam napisał i obronił doktorat. - Wszystko zaczęło się kiedy miałem 11 lat i uczyłem się języka esperanto - opowiada. - Dzięki niemu nawiązałem kontakty z Chińczykami, dużo z nimi korespondowałem.
Po studiach w Polsce trafił do Państwa Środka na naukę języka. Szlifował go przez dwa lata. - Chińskiego człowiek uczy się całe życie, ale i tak to za mało czasu, żeby wszystko pojąć - mówi L. Sobkowiak. - Pół roku potrzeba, żeby zrozumieć podstawowe zasady. Po roku nauki wydawało mi się, że już coś potrafię, ale szybko wyprowadzono mnie z błędu. Po trzech latach już zna się około 2,5 tys. znaków i to pozwala na swobodne komunikowanie się. Ale wtedy okazuje się, że są jeszcze tysiące innych.
Wschowianin na tyle dobrze poznał język, że na uniwersytecie w Nankinie napisał i obronił doktorat. - Stawiano przede mną identyczne wymagania, jak przed studiującymi tam Chińczykami - opowiada. - Dlatego takie studia wymagają dużo wysiłku i samozaparcia.
Prą do przodu
- Chiny zajmują podobny obszar, jak cała Europa, dlatego poznanie języka daje możliwość poznania ogromnej kultury - dodaje badacz.
Odwiedził między innymi Tybet, o którym opowiadał młodzieży. - To zupełnie inny świat - mówi. - Kiedy jeszcze nie było tam linii kolejowej, trzeba było nie lada wysiłku, żeby tam dotrzeć. A obcych witano z nieufnością. Kiedy znalazłem się w Tybecie po raz pierwszy, z trudem oddychałem, bo na tej wysokości powietrze jest bardzo rozrzedzone. Choć wcześniej mieszkałem na znacznej wysokości 70 kilometrów od Tybetu.
Jak mówi badacz, najbardziej uderza ogromny postęp Chin. - Ten skok cywilizacyjny szokuje - wyjaśnia. - Tuż przed wyjazdem do Polski jechałem ładną drogą. Kiedy wróciłem tam po trzech tygodniach nie było po niej śladu, za to zobaczyłem ogromny wykop. A miesiąc później stał już tam wieżowiec.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?