Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zatopili Kotwicę

(pat)
Takich sytuacji w polu karnym Kotwicy było na pęczki. Choć bramkarz przyjezdnych Kamil Ryłka wyciągnął się jak struna, to niebezpieczeństwo po główce Ousmane Sylli (z prawej) zażegnał dopiero Oleksandr Żdanow
Takich sytuacji w polu karnym Kotwicy było na pęczki. Choć bramkarz przyjezdnych Kamil Ryłka wyciągnął się jak struna, to niebezpieczeństwo po główce Ousmane Sylli (z prawej) zażegnał dopiero Oleksandr Żdanow fot. Aneta Stosor
W sobotę słubiczanie potwierdzili to, co wiemy o nich od dawna. Dzięki konsekwentnej - choć bez fajerwerków - grze nasi zasłużenie zainkasowali komplet punktów na inaugurację.

POLONIA KOZERA SŁUBICE - KOTWICA KOŁOBRZEG 1:0 (0:0).

POLONIA KOZERA SŁUBICE - KOTWICA KOŁOBRZEG 1:0 (0:0).

POLONIA KOZERA: Dmuchowski - Bączyk (od 46 min Janus), Marcinkowski (od 75 min Warcholak), Jakubczak, Żukowski - Dereżyński, Jankowski, Krogulewski (od 46 min Feliński), Timoszyk - Kosman, Sylla.
KOTWICA: Ryłka - Małkowski, Stankiewicz, Kowalczuk, Żdanow - Pietroń (od 83 min Grocholski), Teśman, Sawczuk, Marciniak (od 74 min Stareckij) - Rusinek, Sysio (od 71 min Malinowski).
Żółte kartki: Feliński - Sysio, Rusinek, Pietroń, Sawczuk, Grocholski. Sędziował Marek Opaliński (Lubin). Widzów 500.

Przed meczem goście twierdzili, że spokojnie znajdą sposób na rozmontowanie defensywy Polonii, ale przez 90 minut nic takiego nie nastąpiło.

Nie mogło być inaczej, bo schowani za podwójną gardą gospodarze, nie pozwalali przyjezdnym na bezkarne hasanie po swoim polu karnym. Jeśli nawet któryś z nich wypuścił się w pobliże świątyni strzeżonej przez Piotra Dmuchowskiego, to jego akcja była z miejsca kasowana.

W takiej sytuacji "Kotwie" nie pozostało nic innego, jak tylko czekanie na błędy obrony. Te miały miejsce trzykrotnie, bo… - Choć pracujemy nad tym pół roku, to pułapki ofsajdowe nadal są naszą słabą stroną - przyznał trener polonistów Grzegorz Kapica. Na szczęście, za każdym razem kończyło się tylko na strachu.
Ciekawie było za to po drugiej stronie. Mimo, że z nieba lał się żar, miejscowi co chwilę atakowali, ale niestety w decydujących momentach brakowało im precyzji i w pierwszej połowie nie skarciliśmy rywali.

- To był pojedynek z bramkarzem Kotwicy. Ale ktoś z góry chyba czuwał nad tym chłopakiem, bo bronił kapitalnie - chwalił 22-letniego Kamila Ryłkę nasz szkoleniowiec. Miał rację, bo zawodnik wychodził obronną ręką z nieprawdopodobnych wręcz sytuacji. Inna sprawa, że część z nich sam sprowokował niepewnymi interwencjami.

Po przerwie, gdy przyjezdni opadli z sił, jedyną receptą na powstrzymanie naszych szarż stały się faule z ich strony. Po jednym z nich poloniści zdobyli w końcu upragnionego gola. W 71 min Ireneusz Marcinkowski tak precyzyjnie uderzył z rzutu wolnego, że Ryłka nawet nie drgnął. Potem kontrolowaliśmy wydarzenia na murawie i trzy "oczka" stały się faktem. - Na boisku zostawiliśmy więcej zdrowia. Z naszej strony pojawiło się 14 ludzi, takich, którzy chcieli wygrać ten mecz - podsumował Kapica. Nic dodać, nic ująć.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska