Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Zamachowski: - Shrek? Broń Boże, nie mogłem tego odpuścić!

Zdzisław Haczek 68 324 88 05 [email protected]
Zbigniew Zamachowski ma 49 lat. Honorowy obywatel rodzinnych Brzezin. Dwukrotny laureat Złotej Kaczki, trzykrotny zdobywca Wiktora, nagrodzony Orłami za role w „Cześć, Tereska”, „Zmruż oczy”, a w Gdyni za kreacje w „Przybyli ułani”, „Zawrócony”. Na ostatniej edycji VI Międzynarodowego Festiwalu Kina Autorskiego - Quest Europe w Zielonej Górze odebrał honorowe wyróżnienie - Wielki Ukłon. Filmy nagrodzone na festiwalu będzie można zobaczyć 30 września o 19.00 w zielonogórskim Minibrowarze Haust.
Zbigniew Zamachowski ma 49 lat. Honorowy obywatel rodzinnych Brzezin. Dwukrotny laureat Złotej Kaczki, trzykrotny zdobywca Wiktora, nagrodzony Orłami za role w „Cześć, Tereska”, „Zmruż oczy”, a w Gdyni za kreacje w „Przybyli ułani”, „Zawrócony”. Na ostatniej edycji VI Międzynarodowego Festiwalu Kina Autorskiego - Quest Europe w Zielonej Górze odebrał honorowe wyróżnienie - Wielki Ukłon. Filmy nagrodzone na festiwalu będzie można zobaczyć 30 września o 19.00 w zielonogórskim Minibrowarze Haust. fot. Wojciech Waloch
- Na "Shreku" śmieję się razem z dziećmi. Kiedy kot tym swoim błagalnym wzrokiem patrzy na osła, żeby go wylizał... Odjazd! - mówi Zbigniew Zamachowski, laureat Wielkiego Ukłonu zielonogórskiego festiwalu filmowego Quest Europe.

- Podobno to ostatnia część przygód Shreka. Będzie pan tęsknił za swoim bohaterem?
- Oczywiście! Zdążyłem się już przez te ileś lat przyzwyczaić do tego, że co trzy lata spotykałem się z moim bohaterem. I to były zawsze naprawdę fajne spotkania. Z tego, co wiem, to rzeczywiście ostatnia część. Natomiast znając praktyki hollywoodzkie, niewykluczone, że producenci też za nim zatęsknią. Czwarta część "Indiany Jonesa" została nakręcona po 20 latach.

- Animowana postać też kradnie kawałek duszy aktora?
- Tu nie ma co mówić o kradzieży. Jest wręcz odwrotnie: każda grana przez nas postać - nawet w dubbingu - nas ubogaca. To kolejne doświadczenie, kolejne wyzwanie. Oczywiście Shrek był przeze mnie rozpoznany, więc już nie musiałem się zmagać, kim on jest i jak do niego podejść, tylko włączałem automatycznego pilota i ten dubbing - lepiej czy gorzej - nam szedł.

- Ten czwarty Shrek pewnie szczególnie panu bliski: ma czworo dzieci...
- Że ja też mam czworo? Takich analogii nie róbmy, ale za każdym razem, kiedy dubbingowałem, nie tylko Shreka, ale i parę innych filmów animowanych, trochę robiłem to z myślą o swoich dzieciach. To właśnie ze względu na nie przed laty zgodziłem się zrobić dubbing do "Stuarta Malutkiego". Dubbing nie był wtedy jakąś ulubioną dziedziną w moim zawodzie. A jest to zadanie dość trudne, bardzo techniczne, mało wdzięczne. Kiedy jednak zobaczyłem tę małą myszkę i obejrzałem cały film, uznałem, że warto. I kiedy przyszła propozycja Shreka, to wiedziałem, że broń Boże, nie wolno tego odpuścić.

- Ogląda pan Shreka ze swoimi dziećmi?
- Oczywiście. Z przyjemnością patrzę wtedy, z czego one się śmieją, a z czego ja, bo te filmy mają tę zaletę, że są robione i dla dzieci, i dla dorosłych.

- Momenty wspólnego śmiechu?
- To już szlagworty. Na przykład oczy kota, kiedy błagalnym wzrokiem patrzy na osła, żeby go wylizał... Pełen odjazd!

- Gdyby nie piosenka, gdyby nie trafił pan na estradę w Opolu, gdzie wypatrzył pana Krzysztof Rogulski i obsadził w "Wielkiej majówce", byłby pan aktorem?
- Nie wiem. Na szczęście, gdybać nie muszę. Jestem, robię to, co lubię i to jest moje szczęście. Wygląda na to, że jestem - może nieskromnie to zabrzmi - właściwym człowiekiem na właściwym miejscu. Natomiast - żeby nie brzmiało to zbyt poważnie - wierzę w przeznaczenie. Miałem inny pomysł na życie: chciałem być piosenkarzem, muzykiem i ta muzyka mnie bardziej zajmowała. Próbowałem zdawać do szkoły muzycznej w Katowicach, gdzie mnie nie przyjęto... A los sprawił, że robię to, co robię.
- Cały czas śpiewając...- Tak, nie oddalam się od muzyki. Śpiewam, jestem wykładowcą piosenki aktorskiej na Akademii Teatralnej w Warszawie. Za parę dni jadę do Inowrocławia celebrować w postaci dużego koncertu kolejne urodziny Grzesia Turnaua... Ale wracając do "Wielkiej majówki", to po latach się okazało, że to żona Krzysztofa Rogulskiego, pani Elżbieta Sikora, która zajmuje się muzyką współczesną, a nie rozrywkową, włączyła telewizor akurat w momencie, kiedy ja śpiewałem na opolskim festiwalu. Wiedziała, że jej mąż kompletuje obsadę do "Wielkiej majówki" i jeszcze będąc tam, w Opolu, dostałem telegram z zaproszeniem na zdjęcia próbne we Wrocławiu. Wypadły pomyślnie. Po realizacji filmu zdawałem do szkoły filmowej w Łodzi, gdzie - nie bez kłopotów - ale się dostałem. - "Wielka majówka": premiera w 1981 roku, żyrafa na ulicy, Maanam, Kora śpiewa "Stoję, czuję się świetnie", "Oddech szczura"... Jak pan wspomina tamten czas?
- Wtedy się decydowało moje życie. A jeszcze był czas pierwszej Solidarności. Zdjęcia zaczęliśmy we wrześniu 1980, już po podpisaniu porozumień sierpniowych. To był taki pierwszy wielki łyk wolności od czasu drugiej wojny światowej. Półtora roku do stanu wojennego, kiedy nam wszystko znowu zapuszkowano.
- Stan wojenny, śmierć księdza Popiełuszki... Pana reakcja na propozycję zagrania w filmie "Popiełuszko. Wolność jest w nas"?
- Wielka radość. Długo czekałem na ten film. Jego reżysera Rafała Wieczyńskiego znam jeszcze ze szkoły aktorskiej. Wiedziałem, że od wielu lat zbiera pieniądze na ten kosztowny projekt. Ale też przystępowałem do pracy pełen lęku, bo przecież tak łatwo się potknąć na historii poniekąd z przedwczoraj. Postać księdza Jerzego jest niezwykła i zrobić film tak, żeby on nikogo nie uraził, a jednocześnie był dobrze opowiedziany i prawdziwy, to duża sztuka. Ale Rafałowi się ona udała. Fenomenalnie obsadzony Adam Woronowicz. To podobieństwo do księdza Jerzego - niezwykła rzecz.
- Has, Kieślowski, Wajda, Bajon, Kutz, Polański, Marczewski, Gliński, Jakimowski... U kogo pan nie zagrał?
- U pana Krzysztofa Zanussiego. Tak się jakoś złożyło, że nie widział mnie w swoich przedsięwzięciach. Z polskich reżyserów grałem prawie u każdego i to jest cudowne, bo za każdym razem to są różne doświadczenia... Nie zagrałem też u Agnieszki Holland, ale ona rzadko kręci filmy w Polsce. A bardzo bym sobie tego życzył, bo jej filmy są świetne.
- Gra pan w dramatach, jak "Cześć, Tereska" czy "Zawrócony", ale też w komediach. Skutecznie udaje się panu unikać zaszufladkowania.
- Właśnie po to to robię, żeby nie można mnie było jednoznacznie sklasyfikować. Tak staram się dobierać role, jeśli to możliwe. A trzeba pamiętać, że my - aktorzy nie jesteśmy panami własnego losu, bo nie my się obsadzamy, ale nas obsadzają. Do nas należy tylko decyzja, czy grać daną postać, czy nie.
- Proponują panu role w serialach?
- Seriali staram się unikać, ale nie dlatego, że to jakaś gorsza robota. Jestem pełen szacunku dla koleżanek i kolegów, którzy grają w serialach. Parokrotnie brałem w nich udział gościnnie i wiem, że to kawałek naprawdę żmudnej roboty. Trzeba być zawodowcem, żeby podołać tym wyzwaniom - zwłaszcza gdy się gra dużą rolę - i nie tracić na jakości. Z drugiej strony staram się, żebym się nie opatrzył, a już na pewno nie opatrzył się w jednej roli, w jednym charakterze granej postaci. Jeśli czuję, że gdzieś mam grać kolejny wariant tego, co już w moim mniemaniu grałem, to nie przyjmuję takiej roli albo staram się tak zagospodarować ten materiał, żeby on był ciut inny od tego, co robiłem wcześniej. Granie rutynowe mnie nie interesuje.
- Piosenka rosyjska wróciła do zielonogórskiego amfiteatru. Nie chciałby pan zaśpiewać?
- A już próbowałem tu wystąpić - przed wielu laty, wtedy to był jeszcze Festiwal Piosenki Radzieckiej. Startowaliśmy z zespołem w eliminacjach, ale nas odrzucili. Nasza piosenka była za mało... radziecka! Co do występu teraz, to kto wie?
- Dziękuję.**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska