Teren wzdłuż ul. Witosa uznano za zalewowy, gdyż podczas większych deszczów dochodzi tu do podtopień. Zbiornik retencyjny funkcjonuje od kilku lat z powodzeniem, przyjmując nadmierne ilości wód opadowych.
W czwartek jednak odezwał się redakcyjny telefon. - Od kilku dni w wodzie zbiornika pływają różne śmiecie, opakowania, a nawet zdechły pies, który się rozkłada. Topią się też inne zwierzęta - koty, jeże. Wszystko śmierdzi. Nikt się zbiornikiem nie interesuje, nie sprząta. Powinni założyć jakąś siatkę, żeby kolejne zwierzęta nie wpadały do środka i nie topiły się. A tak w ogóle, dlaczego wybudowano ten zbiornik w pobliżu szkoły, codziennie przechodzą koło niego dzieci, a to jest niebezpiecznie, może dojść do wypadku. Na dodatek cały teren wokół zbiornika obrośnięty jest trawą i chwastami, nikt tego nie kosi - jednym tchem opowiadała nam żaranka.
Posprzątamy go
Sprawdziliśmy natychmiast. Czytelniczka miała rację, rzeczywiście w brudnej wodzie w zbiorniku pływały rozmaite śmieci, a na dodatek zwłoki psa w daleko posuniętym rozkładzie. Zapytaliśmy kilku przechodniów, co o tym sądzą. - Ktoś zapomniał pewnie o tym zbiorniku, bo widać, że od dawna nie jest czyszczony - stwierdziła kobieta, prowadząca psa na spacer.
- Fatalnie to wygląda, a najgorszy jest ten niemiły zapach, który się roznosi po okolicach. Mieszkam w pobliżu i cały czas ten zapach nam dokucza - dodał mężczyzna, przechodzący koło zbiornika.
Zaraz po wizji lokalnej zaalarmowaliśmy Ewarystę Stróżynę, naczelnika wydziału infrastruktury technicznej urzędu miejskiego. - Dam polecenie, żeby natychmiast zajęli się sprzątaniem zbiornika, nie powinno tak być - zadeklarował.
Nielegalna instalacja
E. Stróżyna jednak nie jest przekonany, czy rzeczywiście zwierzęta topią się same w zbiorniku. - Bardziej prawdopodobnie jest to, że okoliczni mieszkańcy wrzucają do wody zbiornika zdechłe zwierzęta, bo nie wiedzą, w jaki sposób się ich pozbyć. Tymczasem mamy zawartą umowę z firmą, która utylizuje zdechłe zwierzęta, wystarczy, że mieszkaniec, który ma taki problem zadzwoni do mnie pod numer telefonu - 0 68 470 83 14 i sprawa zostanie załatwiona - zapewnia naczelnik.
Urzędnik dodaje, że siatki ochronnej zbiornika na razie nie ma w planie. - Nie ma takiej potrzeby - zapewnia. E. Stróżyna jest zdania, że niemiły zapach ze zbiornika to efekt nie tyle rozkładających się zwierząt, ile ścieków. Sęk w tym, że domostwa z pobliskiej dzielnicy podłączone są nielegalnie do kanalizacji deszczowej. - To powoduje, że wraz z wodą opadową do zbiornika trafiają ścieki sanitarne - tłumaczy naczelnik.
E. Stróżyna przyznaje, że teren wokół zbiornika retencyjnego należy do miasta. - Zadbamy również o trawy, skosimy je - zapewnił.
Do sprawy wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?