Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdarzało się, że przedszkolaki klęczały na grochu

Anna Szmytkowska, 68 324 88 35, [email protected]
Zdjęcie zostało zrobione w 1954 r., a uwiecznia siostry zakonne, panie kucharki oraz ich podopiecznych
Zdjęcie zostało zrobione w 1954 r., a uwiecznia siostry zakonne, panie kucharki oraz ich podopiecznych archiwum Wiesława Pyżewicza
Znów okazuje się, że na pomoc Czytelników możemy liczyć. Tym razem podsunęli nazwę zgromadzenia sióstr, prowadzących przedszkole.

W poprzednim "Tygodniku Zielonogórskim" opublikowaliśmy wspomnienia Andrzeja Suchockiego, który pochwalił się swoim zdjęciem z czasów przedszkolnych ("TZ" z 14/15 kwietnia, s. 4., "To Twoje przedszkole?"). Pan Andrzej niewiele z tamtych czasów pamiętał, nie wiedział też, z którego zgromadzenia były siostry prowadzące przedszkole.

Jednak po lekturze tego artykułu postanowił odezwać się do nas Wiesław Pyżewicz, który doskonale pamięta czasy, gdy był jeszcze przedszkolakiem.

- To było przedszkole Caritasu prowadzone przez Siostry Służebniczki NMP Niepokalanie Poczętej, sprowadzone do Zielonej Góry z Wielkopolski - napisał w swoim liście do redakcji pan Wiesław. - W latach 1953-56 chodziłem do drugiego przedszkola Caritasu w Zielonej Górze, które mieściło się na parterze budynku (wyżej było biuro parafialne) przy ul. Chrobrego, z placem zabaw od strony al. Niepodległości. Prowadziły je również siostry z tego samego domu zakonnego, nosiły identyczne kornety i habity.

Według zapewnień naszego Czytelnika, jak na tamte czasy, było to wyjątkowe przedszkole. - Każdy dzień zaczynał i kończył się modlitwą, pacierze odmawialiśmy także przed posiłkami - wspomina. - A najgorszą karą było klęczenie na grochu, który leżał w kącie sali bawialni. Ponieważ wtedy deklarowałem, że chcę w przyszłości zostać księdzem, miałem duże względy u sióstr i pań kucharek. Ale do czasu, póki nie zacząłem uświadamiać rówieśników, że prezentów nie rozdaje św. Mikołaj, tylko ktoś za niego przebrany. W tym przedszkolu to była duża afera!

Do listu pana Wiesława dołączone były dwie fotografie. Ta, którą dzisiaj publikujemy, została zrobiona w 1954 r. Oprócz dzieci, są na nim również siostry i panie kucharki. - Przykucnięta, trzecia z lewej, to Romejko, za nią w białym sweterku Basia Baranowska, trzecia z lewej siedzi Magda Strychalska, pierwszy z lewej stoi Andrzej Cantemir, a ja stoję między paniami kucharkami, z ręką na ramieniu Tadzia Baranowskiego.

Do redakcji zadzwoniła także Maria Spławska. - Nie mam pewności, ale wydaje mi się, że jestem na zdjęciu pana Andrzeja. Też chodziłam do przedszkola przy ul. Bohaterów Westerplatte. Mam nawet zdjęcia z przedstawienia, jak byłam królową lasu. Cieszę się, że w "Gazecie Lubuskiej" pojawiają się fotografie z dawnych lat. Dzięki nim wspomnienia odżywają. Ale zdałam sobie sprawę, że trudno będzie moim znajomym odgadnąć, że to o mnie chodzi. Bo nie dość, że zmieniłam nazwisko, to jeszcze w szkole wszyscy mówili na mnie Halinka, bo to imię bardzo podobało się mojej babci. Dla moich szkolnych kolegów byłam więc Haliną Pasiuk, a nie Marią Spławską.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska