- Dlaczego nie może być normalnie: mam chore dziecko i idę do lekarza, i nie zostaję odsyłana? Czemu pacjent musi się zawsze prosić? A i tak zawsze natrafia na mur, chociażby w recepcji? - zastanawia się Anna Łyczko, mieszkanka Katowic, która próbowała dostać się w Gorzowie do lekarza z chorym dzieckiem. Ale zacznijmy od początku.
Pech chciał, że mała Zosia, trzyletnia córeczka pani Anny, rozchorowała się w święta. I do tego nie w swoim rodzinnym mieście Katowicach, a w Gorzowie, dokąd przyjechała z rodzicami do dziadków na Boże Narodzenie. Dzień po świętach, w czwartek, poczuła się bardzo źle: wysoka gorączka, kaszel (wyglądał fatalnie, jak u gruźlika - mówi jej mama), silne osłabienie organizmu. Przed 9.00 rodzice zabrali ją do przychodni. I tak zaczęło ich zwiedzanie Gorzowa.
Więcej przeczytasz w poniedziałek (31 grudnia) papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej"
Oferty pracy z Twojego regionu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?