Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdrowy sklep

LESZEK KALINOWSKI (68) 324 88 74 [email protected]
- Zastanawiałam się, jakiego sklepu brakuje na osiedlu i zdecydowałam się na sprzedaż zdrowej żywności - mówi Karolina Malinowska
- Zastanawiałam się, jakiego sklepu brakuje na osiedlu i zdecydowałam się na sprzedaż zdrowej żywności - mówi Karolina Malinowska
Sama chciała być sobie szefem. Wymyśliła sklep, bo lubi pracę w handlu. Rodzina pomogła finansowo i marzenie się spełniło.

Zielonogórzanka Karolina Malinowska ostatnie trzy i pół roku spędziła na wychowywaniu córeczki Weroniki. Teraz, gdy mała poszła do przedszkola, postanowiła wrócić do tego, czym zajmowała się wcześniej. Po liceum bowiem rozpoczęła studia zaoczne na zarządzaniu i pracę w handlu. Sprzedawała kwiaty, spożywkę. Będąc na urlopie wychowawczym dużo myślała o pracy, którą lubi, bo zapewnia jej kontakt z innymi ludźmi. Ale chciała też stawić czoła nowemu wyzwaniu pod nazwą działalność gospodarczą. Dlaczego? Wiedziała, że ona pozwoli jej realizować własne pomysły, dochody w dużym stopniu będą zależne od niej i nie będzie miała szefa.

Dookoła papierosy

Wychowała się na zielonogórskim osiedlu Zacisze. Tu także pracowała, zdobywając doświadczenie w handlu. I tu chciała rozkręcić interes. - Zastanawiałam się, co mogłabym sprzedawać? - wspomina K. Malinowska. - Sklepów alkoholowych, z papierosami nie brakuje. Pomyślałam sobie: same niezdrowe rzeczy, może więc coś zdrowego?
A że to dobry pomysł, przekonali ją znajomi, którzy mówili o problemach ze znalezieniem produktów dla dzieci, diabetyków i osób, chcących się odchudzać.
- Kiedy odwiedzaliśmy rodziców na Zaciszu, woziliśmy ze sobą pełną torbę jedzenia dla Weroniki, bo w sklepach nic nie było dla maluszków - dodaje Karolina.

Bieganie po urzędach

Pomysł był. Musiała znaleźć miejsce. Kiosk obok pasażu, w którym przez 10 lat była kwiaciarnia, stał pusty. Zapełniła w nim półki i nie było to zbyt trudne. Najwięcej czasu zajęło załatwianie papierkowych formalności. Najpierw zarejestrowała się w urzędzie miejskim, potem poszła do urzędu statystycznego po numer REGON, przypisany do firmy do końca jej istnienia. Dalej w ciągu siedmiu dni od wpisu do ewidencji, zgłosiła się do urzędu skarbowego po NIP. Co jeszcze było do załatwienia? Otworzyła w banku rachunek bieżący. I zgłosiła się do ZUS, aby płacić składki na ubezpieczenie społeczne.
- W zaopatrzeniu pomaga mąż, z którym szukaliśmy producentów, hurtowni - mówi Malinowska. - I nadal to robimy. Wypytuję klientów, czego sobie dokładnie życzą i sprowadzam towar.

Są już stali klienci

Sklep jest otwarty od połowy października, a już ma stałych klientów. - Zwłaszcza mamy małych dzieci chętnie mnie odwiedzają - zauważa Karolina. - Wśród starszych osób najwięcej pyta o soję i przetwory z niej. Wiele wiedzą o jej zdrowotnych i leczniczych właściwościach. Dzielą się doświadczeniami, pożyczają literaturę na ten temat. To bardzo miłe.
Do sklepu zaglądają też diabetycy. Bo też znajdą tu coś dla siebie. Teraz Karolina chce sprowadzać także produkty bezglutenowe. Ludzie o nie pytali, więc poszerzy asortyment. Jak mówią klienci: przychodzi dzień, np. po operacji, kiedy trzeba zachować dietę i okazuje się, że w restauracji nic nie można zamówić, bo wszystko smażone, a w sklepach też o takich osobach nikt nie myśli.
Karolina marzy, by sklep ze zdrową żywnością stał się rodzinnym interesem. I o powrocie na studia, przerwane z powodu urodzin dziecka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska