Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ze wsi spokojnej na domówkę u Joanny Krupy, czyli „amerykański sen” Rafała Maślaka [WYWIAD]

AGR
Rafał Maślak stał się ikoną męskiej mody.
Rafał Maślak stał się ikoną męskiej mody. arch. R. Maślaka
Ze znanym lubuszaninem rozmawialiśmy o jego rozwijającej się karierze, kolejnych zawodowych projektach, ślubie z ukochaną Kamilą i powrotach do rodzinnej Gorzycy pod Międzyrzeczem.

Twoja kariera nabiera ostatnio zawrotnego tempa. Jak w tym wielkim i szybkim świecie odnajduje się chłopak ze spokojnej, schowanej wśród lasów Gorzycy?
Myślę, że to właśnie na tym polega mój fenomen. Byłem chłopakiem z małej miejscowości, tak bardzo ciekawym wielkiego świata. Kiedy wygrałem Mistera Polski i znalazłem się w Warszawie, ten świat mnie na początku przytłoczył, ale bodźcem, by iść do przodu była właśnie ciekawość. Chciałem zobaczyć jak showbiznes wygląda „od kuchni”. Rzut na głęboką wodę okazał się najlepszym sposobem, bo musiałem szybko odnaleźć się w tym świecie. Na początku był „Taniec z Gwiazdami”. Nigdy wcześniej nie miałem do czynienia z tańcem, nie pracowałem z kamerami, musiałem się wszystkiego nauczyć. W dodatku byłem otoczony osobami znanymi mi z telewizji, więc była dodatkowa presja. Jednak stwierdziłem, że skoro los mi dał taką szansę, muszę ją wykorzystać. Dziś to już dla mnie chleb powszedni, po prostu życie. Wczoraj byłem na filmowej premierze, po której niespodziewanie znalazłem się na domówce u Joanny Krupy, gdzie bawiliśmy się do rana w gronie znajomych. To był dla mnie dzień jak co dzień, ale gdyby cztery lata temu ktoś mi powiedział, że spędzę wieczór z gwiazdami, w życiu bym nie uwierzył. To jest taki mój „american dream”. Jak o tym myślę, uśmiecham się sam do siebie.

Zadebiutowałeś ostatnio jako jujor. Program „Supermodelka Plus Size?” miał udowodnić m. in. to, że prawdziwe piękno to nie pogoń za ideałami, wzorcami, kanonami, liczy się akceptacja siebie samego, wewnętrzna siła, wytrwałość. Co Twoim zdaniem trzeba mieć w sobie, żeby zaistnieć w świecie modelingu, czy też showbiznesu?
Trezeba siebie kochać i akceptować. Jeśli nie jest się pewnym, czego się chce, to widać. Na castingach liczy się to, by zostać zapamiętanym. Liczy się osobowość, uroda to nie wszystko. Najbardziej topowe modelki na świecie często wcale nie są zjawiskowo piękne, ale właśnie mają w sobie to „coś”.

Myślisz, że świat mody jest gotowy na odejście od ustalonych kanonów urody?
Tak, to już się dzieje na świecie. Polska jeszcze nie jest do końca do tego przekonana, wciąż promowane są kanony piękna na zasadzie modelki „zero”, czy nawet „minus”. Przez to wiele dziewczyn czuje się niepewnie, ma kompleksy, a to nie jest fajne. Na szczęście w mediach społecznościowych widać coraz więcej profili modelek „plus size”, które kochają siebie takimi, jakie są, nie porównują się z innymi modelkami.

A może niedługo zobaczymy na wybiegach panów w rozmiarze „Plus Size”?
Nie wydaje mi się. Faceci mają zupełnie inną budowę, nadmiar ciała objawia się u nich brzuchem (śmiech). U pań te kształty wyglądają jednak zupełnie inaczej.

Jak czułeś się w roli oceniającego? Dotąd sam byłeś oceniany przez jurorów i widzów na konkursach, pokazach…
Właśnie to, że sam byłem oceniany przez innych, bardzo dużo dało mi jako jurorowi. Przez to mogłem utożsamiać się z dziewczynami, wiedziałem jak się czują, jaki stres przeżywają stając przed nami. Dlatego byłem dla nich takim „dobrym wujkiem”, przyjacielem. Oczywiście były momenty, że musiałem zwrócić uwagę, bo w końcu byłem jujorem i taka była moja rola.

Sam również konkurowałeś z innymi jurorami w plebiscycie Telekamer. Nie udało Ci się zdobyć statuetki, czujesz się rozczarowany?
Absolutnie nie. W momencie, gdy otworzyłem list z informacją o tym, że jestem nominowany, miałem ciarki na całym ciele i byłem strasznie dumny. Od razu zadzwoniłem do rodziców do Gorzycy pochwalić się. Ludzie na Telekamerę pracują latami, więc sama nominacja jest ogromnym sukcesem. Jako dziecko oglądałem transmisje z rozdania nagród i zawsze byłem pod wielkim wrażeniem. W życiu bym nie pomyślał, że kiedyś ja mogę się tam znaleźć, że padnie tam moje nazwisko. Nie nastawiałem się na wygraną, być może kiedyś uda się zdobyć taką statuetkę. Nominacja dodała mi skrzydeł.

Choć nagroda powędrowała do Michała Szpaka, to właśnie o Tobie i Twojej partnerce Kamili mówiło się po gali najwięcej. I to nie tylko dlatego, że oboje prezentowaliście się zjawiskowo… Jak skomentujesz medialne doniesienia?
O ciąży Kamili słyszeliśmy już chyba trzeci raz. Mówili też o ślubie i rozwodzie. Przyzwyczailiśmy się już do tego, że w mediach co jakiś czas pojawiają się takie „rewelacje”. To, że przygotowujemy się do ważnego etapu w naszym życiu, to prawda, bo w tym roku planujemy ślub. Niestety, ceremonia nie odbędzie się w naszych rodzinnych stronach, choć mieliśmy takie plany. Wesele na prawie 200 osób będzie w zupełnie innej części Polski, ale najważniejsze, że w tym dniu będą z nami najbliżsi – rodzina i przyjaciele.

Podobno możemy spodziewać się kolejnego sezonu „Supermodelki”? Weźmiesz w nim udział? Głośno jest też o Twoich rolach w serialach.
Jeszcze nie zapadły decyzje w sprawie kolejnej edycji. Absolutnie nie uważam się za aktora, ale zdarza mi się występować w serialach, m. in. „Na sygnale”. Przydaje mi się doświadczenie zdobyte przez lata działania w OSP w Gorzycy. W straży byłem odkąd skończyłem 18 lat i właściwie jestem w niej do dziś. Nadal jest w remizie szafka z moim nazwiskiem, a mój mundur wisi, choć teraz wkładam go raczej w celach reprezentacyjnych.

Każdy, kto śledzi Cię w mediach społecznościowych wie, że niedawno wróciliście z narzeczoną z fantastycznej podróży. Jak było?
Postanowiliśmy wybrać się na wakacje zupełnie inaczej, niż zwykle. Polecieliśmy do Bankoku na własną rękę, sami szukaliśmy noclegów, później udaliśmy się w inny rejon Tajlandii. To była dobra decyzja, bo poznaliśmy kraj takim jaki jest, nie zamknęliśmy się w pięknym kurorcie, poznawaliśmy fantastycznych ludzi, smaki, chłonęliśmy atmosferę. Dzięki temu to były nasze najlepsze wakacje, taka mała „Azja Express”. Na początku trochę się tego obawiałem, ale okazało się, że bez potrzeby. Było wspaniale.

Pomiędzy podróżami, nagraniami, spotkaniami znajdujesz czas dla rodziny?
Rodzina jest dla mnie absolutnym propytetem, cokolwiek by się nie działo jest na pierwszym miejscu. Zawsze, gdy służbowo jestem w promieniu 100 km od Gorzycy, zajeżdżam na obiadek do mamy. Jesteśmy w stałym kontakcie, dzwonimy do siebie, odwiedzamy się. Zarówno z rodzicami, jak i z braćmi, z którymi trzymamy sztamę. Rodzina to priorytet. Świadczy o tym choćby długa lista gości na naszym weselu.

Co najbardziej lubisz w powrotach do rodzinnej miejscowości?
Nie doceniałem tego mieszkając w Gorzycy, ale panuje tam cudowna cisza i spokój. W mieście nawet w środku nocy słychać nieustający szum. Już się do tego przyzwyczaiłem, ale w momencie, kiedy wracam delektuję się ciszą, śpiewem ptaków, czystym powietrzem, przyrodą. Uwielbiam spacerować po lesie, czy pobiegać po leśnych ścieżkach.

Przeczytaj też: **Te gwiazdy młodo zaszły w ciążę. Ile miały lat, gdy zostały matkami?**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska