Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żeby dostała nowe życie

Danuta Kuleszyńska
Liczy się czas! Jannat już ma kłopoty z oddychaniem, nie może jeść.
Liczy się czas! Jannat już ma kłopoty z oddychaniem, nie może jeść. fot. Danuta Kuleszyńska
- Wiem, że w Polsce ludzie wierzą w Boga i że mają wielkie serca. I wierzę, że te serca otworzą się dla mojej cierpiącej wnuczki - mówi Basym.

Basym jest Irakijczykiem. I tłumaczem w bazie Echo w Diwaniyah, w której stacjonują lubuscy żołnierze. Pracuje tutaj czwarty rok. Jeszcze do niedawna nikt z jego rodziny nie miał pojęcia gdzie jest i co robi.

- Wszystkim mówiłem, że pracuję w Basrze, w biznesie - opowiada. - Bo prawda jest dla moich bliskich zbyt niebezpieczna. Może nawet zabić, dlatego lepiej, że jej nie znają.

Basym nie może pokazać swojej twarzy, ani ujawnić nazwiska. Za Saddama był oficerem i dowodził żołnierzami podczas wojny z Iranem. Wojna trwała siedem lat. Od jej zakończenia w roku 1988, jest ciągle poszukiwany przez irański wywiad. Wyrok śmierci wydali na niego rebelianci z milicji Mahdiego. Za to, że współpracuje z siłami koalicji. Że służy polskim żołnierzom jako tłumacz. Bo tutaj każdy, kto podaje dłoń koalicjantom skazany jest na śmierć.

Nadzieja w życzliwości

Kilka miesięcy temu opowiedział żonie i synowi, gdzie naprawdę pracuje. Byli w szoku. - Zrobiłem to dla mojej wnuczki Jannat, której życie jest zagrożone. Nie mogłem patrzeć jak cierpi. Kocham ją tak bardzo... Małe biedne dzieciątko. Z taką chorą kruszynką człowiek jeszcze bardziej jest związany. Powiedziałem w domu, że o pomoc dla niej zwrócę się do polskich żołnierzy. I wtedy wszystko się wydało.

Jannat ma dziesięć miesięcy. Urodziła się z siniczą wadą serca. Taką diagnozę postawili lekarze w Bagdadzie. I potwierdzili kardiolodzy w Polsce, opierając się na wynikach badań. Dziewczynkę uratować może operacja. I to tylko wtedy, gdy przeprowadzona zostanie do ukończenia przez nią roku życia. Potem może już być za późno. Ale żaden szpital w Iraku nie jest w stanie jej zoperować. - Byliśmy wszędzie, gdzie to możliwe, ale u nas nie ma ani warunków, ani odpowiedniego sprzętu, ani wysokiej klasy specjalistów - mówi Basym. - Fachowcy uciekają z Iraku, a na miejscu zostają jedynie młodzi i niedoświadczeni lekarze. Jedyną nadzieją jest dla nas życzliwość Polaków. Wiem, że ludzie w Polsce wierzą w Boga i że mają wielkie serca. I wierzę, że te serca otworzą się dla mojej ukochanej wnusi.

Z uśmiechem na buzi

O dramatycznej sytuacji dziewczynki dowiedział się od żołnierzy burmistrz Żagania Sławomir Kowal. Wspólnie postanowili pomóc. - Dlaczego to robię? Bo dziś mała Jannat potrzebuje pomocy, a być może kiedyś ja będę jej potrzebował - tłumaczy burmistrz. - Sam jestem ojcem siedmioletniej dziewczynki i doskonale rozumiem rodziców i dziadka, którzy walczą o życie Jannat. Poza tym nasi przyjaciele z Żagania służą w Iraku, narażają własne życie, więc nie można było odmówić tej pomocy. Wierzę, że wszystko się uda, że dziewczynka będzie żyła. I że kiedyś zobaczymy ją z uśmiechem na buzi.

Wojsko na własny koszt przywiezie do Polski małą Jannat, jej ojca i dziadka Basima. - Myślę, że nastąpi to najpóźniej w drugiej połowie lipca - mówi Renata Wcisło, koordynatorka akcji z ramienia burmistrza.

Potrzebne są pieniądze na operację, rehabilitację i pobyt w naszym kraju dziewczynki oraz jej opiekunów. W sumie około 50-60 tysięcy zł. Operacji podjęli się kardiochirurdzy z Wrocławia. Burmistrz Sławomir Kowal wspólnie z generałem Mirosławem Rozmusem, p.o dowódcy 11 Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej w Żaganiu zwrócili się z apelem do firm, mediów i osób prywatnych o wsparcie. W poniedziałek przy urzędzie miasta zostało otwarte specjalne konto, na które można wpłacać darowizny. - Nie spodziewałam się, że ludzie tak szybko zareagują na apel - dodaje R. Wcisło. - Już są pierwsze wpłaty, a kwoty są różne: od 10 zł do dwóch tysięcy. Pomoc w ubezpieczeniu i znalezieniu noclegów we Wrocławiu zaoferowała Chorągiew Ziemi Lubuskiej. W Warszawie działa w tej sprawie żaganianin Damian Aleksander. Jestem naprawdę wzruszona i wierzę, że przy takiej pomocy dziewczynkę uda się uratować.

Za młody, żeby ginąć

Dziadek małej Jannat też jest wzruszony. Bez tej pomocy nie byłby w stanie opłacić ani przylotu do Polski, ani tym bardziej kosztów związanych z operacją. - Jesteśmy biedni. Mam 57 lat i bardzo liczną rodzinę - opowiada. - W Iraku jest wielkie bezrobocie, nikt z moich bliskich nie może znaleźć pracy. Na utrzymaniu mam żonę, sześciu synów, córkę, jej męża i troje wnuków, w tym malutką Jannat. Dwóch synów studiuje, jeden robi maturę, jeden jest w klasie dziesiątej, jeden w ósmej i jeden w piątej. Wszyscy mieszkają w Bagdadzie. I mogą liczyć tylko na mnie.

Basim świetnie mówi po polsku. W latach 70. studiował na politechnice w Rzeszowie. W 1978 r. z tytułem inżyniera wrócił do Iraku, poszedł do wojska, został oficerem. Jedenaście lat później w Warszawie robił studia doktoranckie. Przyjechał z żoną. W Warszawie w szpitalu przy ul. Korowej urodził się jego syn Zaid. - Niestety, nie dostał polskiego obywatelstwa - wzdycha Basim. - Bo u was nie ma takiego prawa.

W zeszłym roku zwrócił się do polskiego rządu o azyl polityczny dla siebie i całej rodziny. Dostał odmowną decyzję. - Trochę mi przykro - przyznaje. - Od czterech lat pracuję dla polskich żołnierzy. I taki cios... Wiem, że amerykański rząd daje azyl swoim tłumaczom.
Ja chciałbym bardzo zamieszkać w Polsce...

Od czterech lat Basim, jako polsko-arabski tłumacz, naraża swoje życie. Z żołnierzami jeździ na operacje wojskowe, jest obecny przy przesłuchaniach terrorystów. Oni wydali na niego wyrok śmierci. - Pewnie, że się boję, bo to normalny ludzki odruch - mówi. - A ja jestem jeszcze za młody, żeby ginąć.

Dwunastego maja, podczas operacji "Czarny Orzeł" Basim przeszedł zawał serca. Nocą został przewieziony do amerykańskiego szpitala w Bagdadzie. - Tam złapał mnie drugi zawał - wspomina. - Ale już czuję się dobrze i teraz najważniejsza jest dla mnie Jannat. Chciałbym przywieźć ją do Polski. I żeby w Polsce dostała nowe życie. Bo teraz z dnia na dzień ona nam gaśnie... Taka kruszynka.

POMÓŻ MAŁEJ JANNATPrzy Urzędzie Miasta Żagania zostało otwarte konto, na które można wpłacać darowizny:
Bank Zachodni WBK SA I Oddział w Żaganiu
52 1090 2558 0000 0001 0720 6900
Gmina Żagań o statusie miejskim. Pl. Słowiański 17, 68-100 Żagań, z dopiskiem "dla małej Jannat". Szczegółowe informacje: tel. 0 68 477 10 04 lub 0 68 477 10 01.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska