Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żegnaj Grunwald. Rzeźbiarska replika obrazu Jana Matejki pojechała dziś w świat (zdjęcia)

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
Taki element waży ok. 400 kg
Taki element waży ok. 400 kg fot. Tomasz Czyżniewski
Rzeźby "Bitwa pod Grunwaldem" nie chciała kupić Zielona Góra. Nie chciał kupić marszałek. - Nie, to nie! - wkurzył się Jan Papina i sprzedał dzieło swojego życia osobie prywatnej. Dziś załadowano rzeźbę na wielkiego tira i wyjechała ze skansenu w Ochli.

[galeria_glowna]

Taki element waży ok. 400 kg
Taki element waży ok. 400 kg fot. Tomasz Czyżniewski

Taki element waży ok. 400 kg
(fot. fot. Tomasz Czyżniewski)

Kto pukał się w czoło, że Jan Papina zwariował i nigdy w życiu nie sprzeda "Bitwy pod Grunwaldem" teraz musi się czuć głupio. Dzieła Papiny już nigdy więcej nie zobaczymy w Zielonej Górze. Chyba, że na zdjęciach.

- Sprzedałem! A co miałem zrobić? - przytakuje rzeźbiarz, który tydzień temu zakonserwował skończone dzieło. - Tutaj na miejscu nikt rzeźby nie chciał. To pojedzie w świat. Modliłem się tylko żeby "Grunwald" pozostał w Polsce. Bo miałem telefony z Niemiec i nawet ze Stanów Zjednoczonych.

Papina krząta się przy elektrycznym grillu zastawionym kiełbaskami. W końcu musi wykarmić pracujących na mrozie dziesięciu mężczyzn. Ekipę, która musi rozebrać na kawałki rzeźbę, wynieść na dwór, przenieść 50 metrów do tira i załadować na pakę.
- O Jezu! Jakie to ciężkie. Nie damy rady po tym śniegu. A co to będzie jak ruszymy dolną warstwę - stękają mężczyźni niosąc drewniany kloc z fragmencikiem Bitwy.

Bo rzeźba, o wymiarach 10,2 m na 4,7 m, składa się z 34 bloków, każdy wysokości ok. 2,4 m i szerokości ok. 60 cm. Każdy waży ok. 450 kg. W te ustawione na górze Papina "wdłubał" się najgłębiej, usuwając kilkudziesięciocentymetrową warstwę drewna. Dlatego są lżejsze od dolnej warstwy, gdzie kłębi się tłum zbrojnych. Tutaj dłuto weszło jedynie na kilka - kilkanaście centymetrów. Są o wiele cięższe.

Każdy blok trzeba podnieście o kilka centymetrów przy pomocy specjalnego uchwytu. Później są zdejmowane przy pomocy wózka widłowego. - To nie jest trudna operacja, ale trzeba pracować bardzo ostrożnie żeby nie uszkodzić rzeźby - tłumaczy operator wózka Wiesław Ciołek z zielonogórskiej firmy Unima.
Na zewnątrz w sukurs ekipie ładowaczy przychodzi ładowarka z sąsiedniej budowy. Teraz maszyna wozi fragmenty rzeźby do tira.

Trudna decyzja

- Nie spałem całą noc. Martwiłem się jak nam pójdzie załadunek - wzdycha Papina. - Teraz nie będę spał jeszcze dwie, aż nie otrzymam wiadomości, że ładunek szczęśliwie dotarł na miejsce.
Czyli gdzie? Do zespołu szkół w Gawłuszowicach koło Mielca. Tam ma stanąć na sali gimnastycznej, gdzie będzie prezentowany przez najbliższy czas.

- To mój prezent dla szkoły - tłumaczy nowy właściciel "Bitwy pod Grunwaldem". Nie chce ujawnić swojego nazwiska. - Będzie tam stała przez pewien czas. Co będzie później zobaczymy. Mam pewne zamierzenia, ale teraz za wcześnie o nich mówić. Zamówiliśmy już trzy zbroje: królewską. polską i litewską. Młodzież będzie odgrywać przed rzeźbą scenki np. z wręczaniem dwóch mieczy.

To powieść prawie jak z bajki. Jan Papina, prace nad rzeźbą rozpoczął siedem lat temu od stworzenia niewielkiej bitwy, która miała być przykładem, jak będzie wyglądać wielkie dzieło. Dwa lata temu prezydent Janusz Kubicki chciał kupić rzeźbę. Mowa była o kwocie 350 tys. zł. Pomysł wywołał wielką dyskusję, zabrano nawet 850 podpisów pod petycją wspierającą zakup. Jednak nie zgodzili się na to radni.

Pojawia się telewizja

Rozgoryczony rzeźbiarz był już zmęczony dobijaniem się do miejscowych władz. Ale jego dzieło stawało się coraz bardziej sławne. Na początku grudnia pokazał go TVN.
- To był impuls. Zobaczyłem rzeźbę w telewizji i ruszyłem do Zielonej Góry - mówi nabywca bitwy. - Spotykaliśmy się w niedzielę 13 grudnia i zaraz doszliśmy do porozumienia.

- Za ile pan kupił "Bitwę pod Grunwaldem"? - pytam.
- Nie powiem. Jak chce to niech o tym mówi pan Papina. - słyszę.
- Za ile pan sprzedał "Bitwę pod Grunwaldem"? - pytam.
Rzeźbiarz również nie chce o tym rozmawiać. Tylko się śmieje. W końcu rzuca: - Za więcej niż kiedyś oferowało mi miasto - i natychmiast dodaje. - Jestem zadowolony, bo spokojnie będę mógł dalej realizować swoją pasję nie martwiąc się, za co będę żyć.

Już ma gotowy materiał do wyrzeźbienia na zamówienie "Ostatniej wieczerzy". To niewielka, jak dla Papiny, rzeźba o wymiarach 4 m na 1,5 m. Jednak on żyje już innym dziełem - "Rejtanem", znów według Matejki (6 m na 3 m). Początek prac na jesieni.
Na razie czeka go wyjazd w okolice Mielca. Gdzie w przyszła sobotę rozpocznie się montaż "Bitwy pod Grunwaldem".

- Nie mogę się nadziwić, że władze Zielonej Góry wypuściły z ręki to dzieło i nie doceniły artysty - mówi nowy właściciel, który przez cały dzień na mrozie obserwuje załadunek. Tylko na chwilę opuścił skansen, by swoim leksusem pojechać po kolejną porcję kiełbasek na grilla.
- Nasza Zielona Góra nie chciała kupić rzeźby ojca. Szkoda. Wierzyłem, że prędzej czy później znajdzie się kupiec. Ale nie myślałem, że nastąpi to tak szybko. Teraz tata będzie mógł spokojnie dalej oddawać się swojej pasji - mówi Adam Papina.

Kolejny fragment rzeźby trafia na tira. - Co to? Grunwald? - pyta przechodzący mężczyzna.
- Tak - odpowiadam.
- Sprzedali go?
- Tak.
- Szkoda, że wyjedzie z Zielonej Góry. A chociaż zostanie w Polsce? - wypytuje dalej.
- Zostanie w Polsce. Pojedzie w okolice Mielca - odpowiadam.
- Jedno, co dobre.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska