To nie tylko kłopot ZST. Nie tylko Zielonej Góry. Wszystkie szkoły ponadgimnazjalne muszą dziś walczyć o ucznia. Demografowie od dawna biją na alarm, że kraj wymiera.
- Kilka lat temu mieliśmy ponad 9 tys. uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Dziś jest o 2 tys. mniej. W kolejnych latach ubędzie następny tysiąc - wylicza Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry. - Tymczasem sieć szkół się nie zmienia. Nie stać nas na utrzymywanie pustych budynków. Co roku do subwencji oświatowej dopłacamy ponad 60 mln zł. Na edukację wydajemy najwięcej...
Dlatego miasto postanowiło wygaszać nabór w jednej ze szkół ponadgimnazjalnych, których w Zielonej Górze jest 11 i cztery niepubliczne. Wybór padł na ZST. Bo szkoła mała, wyniki niskie - tłumaczyli urzędnicy. I tu spotkali się z ostrym sprzeciwem nauczycieli. - Nieprawda! Wyniki egzaminów zewnętrznych Okręgowej Komisji Egzaminacyjnej nie kłamią - mówiła we wtorek Elżbieta Markiewicz i porównywała je z innymi szkołami.
Nauczyciele przekonywali prezydenta, że prowadzone przez nich kierunki są atrakcyjne i absolwenci na pewno nie poszerzą grona bezrobotnych. A z naborem sobie poradzą.
- No to mi to udowodnijcie - dopowiedział Kubicki.
- To znaczy, że jednak możemy przeprowadzić nabór? - niedowierzali nauczyciele.
- Możecie. Skoro macie mocne argumenty, skoro mówicie, że sobie poradzicie - dodał prezydent.
- I te kierunki, które zostały już przydzielone innym szkołom, wrócą do nas? - pytała dyrektor Katarzyna Pernal-Wyderkiewicz.
- Wrócą - obiecał Kubicki.
- A mechatronik? To nasze dziecko. Uruchomiliśmy go w 2004 roku, a rok temu kierunek został nam zabrany. Tymczasem mamy nowoczesną bazę, jesteśmy ośrodkiem egzaminacyjnym - mówili Markiewicz, Jacek Karbownik i inni.
Prezydent przytaknął i tym razem.
Część nauczycieli może stracić etaty
Dlaczego zmienił zdanie w sprawie wstrzymania naboru, co związki zawodowe odczytały jako likwidację z pominięciem rady miejskiej, a to - ich zdaniem - jest łamaniem prawa?
Zdaniem Kubickiego, szkół w mieście jest za dużo. Jeśli teraz nie podejmie się trudnych decyzji, nie uniknie się konsekwencji w przyszłości. Bo uczniów nagle nie przybędzie. Oznacza to, że część nauczycieli szkół ponadgimnazjalnych straci etaty. Będą musieli albo skorzystać z rocznego, płatnego urlopu dla poratowania zdrowia, albo pożegnać się ze szkołą.
- Zapoznałem się z dokumentami, z różnymi argumentami. Niech szkoła próbuje się utrzymać - tłumaczy prezydent.
Radny Jacek Budziński z PiS ma swoją teorię: - Prezydent przestraszył się, że faktycznie może dojść do referendum i jego odwołania. Poza tym takie decyzje na pewno nie pomogą mu w propagowaniu idei połączenia miasta z gminą.
- Tylko po co było to całe zamieszanie, skoro szkoła może nadal normalnie funkcjonować? Po co było narażać młodzież na gorszące sceny? - zastanawia się Bożena Pierzgalska z nauczycielskiej Solidarności. - Nauczyciele, uczniowie, rodzice pokazali, czym jest dziś społeczeństwo obywatelskie. Nie można go lekceważyć. Myślę też, że opinia prawników, głosy o referendum pomogły prezydentowi cofnąć wcześniejszą decyzję.
Ewa Kostrzewska, prezes zielonogórskiego Związku Nauczycielstwa Polskiego, ma nadzieję, że więcej do takich sytuacji nie dojdzie. Bo nie może być tak, że miasto podejmuje tak ważne decyzje bez konsultacji. - Cieszę się, że szkoła może ogłaszać nabór. Szkoda tylko, że jej opinia tak mocno została nadszarpnięta - zauważa. - Potrzeba będzie dużo czasu, by odbudowała swoje dobre imię.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?