Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zginęli, bo tak kochali gołębie

(decha)
Gołębie, tuż przed katastrofą czuły zbliżającą się tragedię
Gołębie, tuż przed katastrofą czuły zbliżającą się tragedię fot. Krzysztof Kubasiewicz
Dziś rocznica zawalenia się katowickiej hali wystawowej, największej katastrofy budowlanej w dziejach Polski. Traf chciał, że właśnie odbywała się wystawa gołębi pocztowych. Wśród hodowców byli Lubuszanie...

28 stycznia 2006 roku około godziny 17:15, podczas trwania wystawy gołębi pocztowych, zawalił się dach hali Międzynarodowych Targów Katowickich. W czasie katastrofy w hali znajdowało się około 700 osób, zwiedzających i wystawców. W jej wyniku zginęło 65 osób.

Dlaczego doszło do tragedii? Istniała hipoteza, że powodem zawalenia się dachu mogła być gruba, warstwa śniegu przekształcającego się od spodu w lód. W raporcie biegli podali jako powód katastrofy zmiany dokonane w projekcie wykonawczym. Zdaniem biegłych katastrofa mogła nastąpić w każdej chwili, natomiast obciążenie dachu śniegiem było bezpośrednią przyczyną zawalenia się osłabionej przez projektanta konstrukcji. Zdecydowano się postawić zarzuty 14 osobom - m.in. projektantom, dyrektorom, inspektorowi nadzoru budowlanego.

- Zaraz po katastrofie było mnóstwo wielkich słów, obietnic - mówi Jadwiga Kawa z Jasienia, której mąż zginął w katastrofie. - Teraz zostawiono mnie samą. Nie wiem, może dlatego, że mieszkam tak daleko od Katowic. A odszkodowania? Proszę zobaczyć ile dostają bliscy tych, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej, czy tego wojskowego samolotu... A ja nie mam nawet na lekarstwa. I gdzie tutaj jest sprawiedliwość?

Panią Jadwigę spotkaliśmy na cmentarzu, przyszła na grób męża.
- Mietek strasznie kochał te ptaki, często bywałam o nie aż zazdrosna - mówiła nam zaraz po katastrofie. - I one go kochały. Dlaczego? Bo był dobrym człowiekiem.
Hodowcy, którzy przeżyli opowiadają, że gołębie, tuż przed katastrofą czuły zbliżającą się tragedię. Zwykle na wystawach ptaki się czochrają, otrzepują skrzydła, interesują się sąsiadami z innych klatek. Wtedy stały wyprostowane jak żołnierze podczas musztry. Patrzyły przed siebie. Jakby za chwilę miały polecieć...

Niemal dwie doby po katastrofie do gołębnika w Jasieniu prowadzonego właśnie przez Mieczysława Kawę i Ryszarda Woźniaka wrócił gołąb, któremu udało się przetrwać katowicką katastrofę. Drugi, ze złamaną nóżką, dotarł do Prochowic. Tak biorąc na zdrowy rozum, nie miały prawa dolecieć - zima, koszmarna pogoda, jastrzębie...

Dlatego je tak kochali.

Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska