Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra: Beczki czekają na sprzedaż

Tomasz Czyżniewski 68 324 88 34 [email protected]
Winiarze zapisali się na większość beczek. Czy je kupią?
Winiarze zapisali się na większość beczek. Czy je kupią? fot. Wojciech Waloch
W dawnej fabryce koniaków Raetscha wciąż na nowych właścicieli czeka ponad setka zabytkowych dębowych beczek. A dziesiątki chętnych czeka na beczki. - Wkrótce powinna ruszyć sprzedaż - zapewnia właściciel.

PODPISY ZBIERAMY I ZMIENIAMY FRONT

PODPISY ZBIERAMY I ZMIENIAMY FRONT

Chociaż pod petycją w sprawie ustawy winiarskiej zebrano ok. 20 tys. podpisów, to akcja nie przyniesie zamierzonego efektu. Bo powinny być zbierane pod gotowym projektem ustawy, a nie poprawkami do niej. - Nikt, oprócz rządu nie jest w stanie przygotować takiej ustawy - uważa prezydent Kubicki. - Moim zdaniem to nie dyskwalifikuje akcji. Nie jest ważna forma prawna, tylko wola ludzi, by zmieniać prawo. Od dokładnych sformułowań powinno być biuro legislacyjne Sejmu, które powinno pomagać obywatelom. Jednak spróbuję znaleźć inne rozwiązanie. Będę rozmawiał z parlamentarzystami.

To chyba ostatni winiarski skarb w Zielonej Górze. A po rabunku, który przed laty odbył się w winiarni przy ul. Moniuszki, kiedy to zniszczono wszystkie stare beczki, jeden z bardziej drażliwych tematów w mieście.

Przypomnijmy. Ponad 100 lat temu na winnicy u zbiegu ul Sulechowskiej i Chrobrego Heinrch Raetsch wybudował wytwórnię koniaków. To najpiękniejsza fabryka w mieście wpisana w rejestr zabytków. Do tego samego rejestru trafiło również wyposażenie wytwórni, którą po wojnie eksploatował Polmos i później Luksusowa. W tym roku zaprzestano tutaj produkcję i fabrykę kupiła firma DA-SA znana zielonogórzanom z udanej adaptacji na loffty starej tkalni przy ul. Fabrycznej. Teraz DA-SA chce przebudować starą wytwórnię koniaków na kompleks biurowo-usługowy lub rozrywkowy. Wcześniej musi się pozbyć większości beczek.

- Właśnie kończymy uzgodnienia z konserwatorem zabytków, jak mają wyglądać wszystkie dokumenty umożliwiające sprzedaż zabytkowych ruchomości. Jeszcze w grudniu rozpoczniemy sprzedaż. Każdy nabywca będzie musiał podpisać stosowne oświadczenie - tłumaczy Zbigniew Zjawin z biura obrotu nieruchomościami Faktor, który reprezentuje inwestora.

O co chodzi z tym oświadczeniem? - Kupujący musi mieć świadomość, że nabywa zabytek, który jest pod ochroną i musi o niego dbać. Żeby później nie było pretensji, że przychodzi kontrola i czegoś od niego wymaga - tłumaczy wojewódzki konserwator zabytków Barbara Bielinis Kopeć. - Najlepiej, gdyby były przechowywane w podobnych warunkach jak obecnie, czyli w piwnicach. Jeżeli będą stały na dworze, to powinny mieć wiatę. Właściciel musi je konserwować itd.

Pani konserwator nie wyklucza przeróbki np. na stragan winiarski, ale bez wielkich ingerencji. Nie zgodzi się na cięcie beczek, tak jak to się stało z tymi z winiarni.
- Mam nadzieję, że większość z nich zostanie na miejscu - dodaje. Na razie na wszystkie beczki są chętni, którzy zapisali się na specjalnych listach. Tylko czy je kupią? Odstraszać mogą wymagania konserwatora i cena - ok. 1 tys. zł za obiekt.

- To dużo. Zwłaszcza, że firma obiecała negocjacje, ale nie ma dyskusji. A przecież są to beczki, które nadają się jedynie na dekorację. Dlatego są za drogie - uważa Marta Pohrebny z winnicy Miłosz w Łazach. - Chcieliśmy kupić cztery beczki za 2 tys. zł, które trafiłby do piwnicy winiarskiej w Zaborze. Stałyby tam jako dekoracja. W sąsiedniej piwnicy produkujemy wino. To byłaby atrakcja, na pewno by się nie zniszczyły. Z powodu ceny całkowicie się z pomysłu wycofaliśmy.
Cena nie podoba się również Mariuszowi Pacholakowi z winnicy Cantina w Mozowie, który m.in. wybrał sobie beczkę nr 115, o pojemności 3.510 litrów. Teraz stawia na winnicy specjalną wiatę. - Nadal jestem bardzo zainteresowany, ale 1 tys. zł to bardzo dużo. Zwłaszcza, że trzeba dbać o konserwację. Dla winiarzy powinny być zniżki.

Przedstawiciele firmy DA-S.A. tłumaczą jednak, że muszą płacić za ochronę i wyjęcie beczek z piwnic. Dlatego ich cena nie jest wygórowana. - Zawsze możemy jednak rozmawiać - zastrzega się Z. Zjawin. Na miejscu zostanie jedynie około 30 dębowych zabytków, które posłużą ze dekorację pomieszczeń i utworzą minimuzeum. Reszta zostanie sprzedana. Zwłaszcza, że są chętni spoza województwa.

- Biorę wszystko! - taką deklarację złożył na początku września prezydent Janusz Kubicki wizytując starą fabrykę. - Oczywiście najpierw trzeba zrealizować zamówienia winiarzy, którzy zapisali się na beczki - tłumaczył wtedy prezydent. - Oni najlepiej wykorzystają te sprzęty. Nie chcemy jednak, żeby beczki wyemigrowały z Zielonej Góry i trafiły gdzieś na drugi koniec Polski. Dlatego postaramy się je zagospodarować.

Wczoraj podtrzymał swoją deklarację. Uważa, że część z nich można użyć do promocji miasta lub na przenośne stragany z winem podczas Winobrania. - Dokładnie obejrzałem, jak wyglądają stoiska firmy Bartex. Moglibyśmy zrobić cos podobnego - stwierdził.
Na razie miasto czeka jednak na informację, na ile beczek nie znajdzie się nabywców.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska