Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra kocha Annę German

Redakcja
Fragment okładki z albumu z przebojami Anny German "Bal u Posejdona” (Pomaton), który w tym tygodniu uplasował się w pierwszej trójce najlepiej sprzedających się w Polsce płyt
Fragment okładki z albumu z przebojami Anny German "Bal u Posejdona” (Pomaton), który w tym tygodniu uplasował się w pierwszej trójce najlepiej sprzedających się w Polsce płyt Archiwum GL
Taka miłość się nie zdarza. O kim mowa? Oczywiście o Annie German i Zbigniewie Tucholskim. Ale także o zielonogórzanach, którzy głębokim uczuciem darzą Białego Anioła. I znów rozbrzmiewać będą Eurydyki w teatrze i amfiteatrze...

Rosjanie mówią i piszą na forach internetowych, że nikt tak nie kocha Anny German jako oni. To dlatego, bijący wszelkie rekordy oglądalności serial ,,Anna German'' nakręcili właśnie oni. Choć wyreżyserował go Polak Waldemar Krzystek, a główne role grają Polacy. W każdy piątek przed telewizorami zasiada ponad 6 milionów Polaków. Wśród nich nie brakuje zielonogórzan, którzy Annę German uwielbiają od lat. I nie zapomnieli o niej, gdy radiowe rozgłośnie przestały puszczać jej piosenki. Dowodów na wielką miłość do damy polskiej estrady jest wiele.

Wszak zielonogórski amfiteatr, w który artystka wiele razy występowała, od 1987 roku nosi imię Anny Geramn. To miasto Zielona Góra sfinansowało wydane przez ZOK książki "Anna German. Wróć do Sorrento...?" (2002) czy "Wspomnienie o Annie German" (2005). To Winny Gród wymyślił Festiwal Piosenek Anny German "Tańczące Eurydyki" i często gości męża piosenkarki Zbigniewa Tucholskiego czy autobiografkę Mariolę Pryzwan.
Ba, za wschodnią granicą kochają Zieloną Górę. Właśnie za miłość do Anny German.
- W Urgenczu w Uzbekistanie, gdzie piosenkarka się urodziła, w tym samym roku, kiedy nazwano jej imieniem nasz amfiteatr, tam zrobiono to samo z ulicą. Ale zielone tabliczki z jej nazwiskiem powieszono dopiero w 2011 roku - opowiada Agata Miedzińska, dyrektor ZOK. - W nocy, tuż przed moim przyjazdem do tego miasta.

Skąd ta wizyta? Bardzo uroczyście obchodzono tam jubileusz urodzin pieśniarki. Zaproszenie otrzymał maż Anny German. Ale nie mógł pojechać, bo zachorował. Zadzwonił do A. Miedzińskiej (z którą zna się od lat i do Zielonej Góry przyjeżdża co roku na koncerty poświęcone jego żonie). Zapytał, czy w jego zastępstwie nie pojechałaby do Urgenczu.
- Jasne - odpowiedziałam bez wahania. - Dopiero potem dotarło do mnie, że to 7 tysięcy kilometrów.
Od polskiego księdza dowiedziała się, że tabliczki zawisły tuż przed jej przyjazdem. A zielony ich kolor to ukłon w stronę... Zielonej Góry.
- Z jaką sympatią przyjęli mnie miejscowi. Jakbym przywiozła im z powrotem Annę German - wspomina dyrektorka ZOK-u. - Od tamtej pory co roku fani z Uzbekistanu co roku przyjeżdżają do Zielonej Góry. W tym roku także przyjadą...

Przyjedzie też Iwan Iliczow, prezydent klubu miłośników A. German w Moskwie i laureat zielonogórskiego festiwalu "Tańczące Eurydyki". 27 maja o 19.00 da recital "Ballada o małym szczęściu" w Lubuskim Teatrze. Zaśpiewa po polsku i rosyjsku. Coroczne koncerty przypominające przeboje piosenkarki od 2008 roku zastąpiły poświęcony jej festiwal. Jak co roku gościem będzie także Zbigniew Tucholski.
- Między nim a A. German wciąż jest tak potworna miłość, że człowiek żyjący dziś w takim tempie, nie jest w stanie jej pojąć. Takiej miłości mogą się uczyć młodzi - podkreśla A. Miedzińska. - W mieszkaniu nic się nie zmieniło od 1982 roku, od śmierci piosenkarki. Bo przecież ona wciąż tam jest. Tę miłość, spokój czuje się wszędzie.
Gdy Z. Tucholski włącza nagrania swojej żony, nawet wybuch bomby nie wyrwałby go z tego pięknego świata...
- Serial nie oddaje tego, jakim człowiekiem on jest. Rządzi się swoimi prawami. Nie wierzę, że mogłaby się zdarzyć taka scena, kiedy odwraca się na pięcie i odchodzi na lotnisku... To nie on - podkreśla A. Miedzińska.

Od wielu lat przy ZOK-u działa Klub Miłośników A. German. Założył go Zygmunt Kwieciński. Skupia ponad 50 osób. Nie tylko słuchają piosenek. Wspominają artystkę. Bo znają ją nie tylko z estrady. Jan Seredyn studiował z nią geologię we Wrocławiu. Podobnie Teofil Dzioba. Przynoszą zdjęcia z tego okresu.
- Jedna z pań pokazała nam indeks z wpisem mamy A. German, którą ją uczyła - dodaje Alicja Roszkowska-Cieślińska.
PS. Osoby, które znały A. German lub są jej fanami proszę o kontakt: 68 324 88 74.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska