Coraz więcej mówi się o problemie wymierania pszczół. Ich zmniejszająca się liczba może za sobą nieść katastrofalne skutki. Pojawiają się więc osoby, które chcą walczyć o przyszłość naturalnych zapylaczy.
- W ubiegłym roku sfinansowałam postawienie ula w ogrodzie botanicznym – wyjaśnia radna PiS, Bożena Ronowicz, która uważa, że w mieście powinno być więcej takich miejsc do hodowli pszczół. Stąd też i w tym roku z pieniędzy z puli radnych, przeznaczyła kolejne kwoty na budowę uli.
Są plany, by pszczele domki pojawiły się przy urzędzie miasta czy na balkonie jednego z budynków uczelni. – To wcale nie jest takie dziwne, bo na Uniwersytecie Śląskim też są ule - mówi radna. To bardzo dobry pomysł, bo przecież pszczoły giną. Namawiałbym nie tylko do stawiania uli. Dobrze by było, by w każdym miejskim parku znalazły się domki dla owadów zapylających. To nie jest wielki wydatek. Nawet wskazane by było, by rozdawać miniaturowe domki np. działkowcom.
B. Ronowicz, z zawodu biolog, powtarza za Einsteinem, że jak zabraknie pszczół, to nie będzie roślin, zwierząt, a na końcu zginiemy my. - Temu trzeba zapobiegać! – mówi. - Cieszę się, że dzięki ulom w ogrodzie botanicznym, już teraz będzie zbierany pożytek i miasto może promować się swoim miodem.
- Stwierdziliśmy, że najbezpieczniejszym miejscem dla pszczół będzie właśnie ogród botaniczny – mówi radny Paweł Wysocki (Zielona Razem), na co dzień pracownik Zakładu Gospodarki Mieszkaniowej. – Na razie w ogrodzie pojawiły się 3 ule, które mają zapewnioną całoroczną obsługę. W planach jest dostawienie dwóch kolejnych.
Pierwsze efekty już widać. Przez rok udało się zebrać ok. 280 słoiczków miodu, po 50 ml każdy. Smak? Kwiatowy. Bo z roślin tu kwitnących. W niedzielę, już od godziny 11.00 będą rozdawane na imprezie w ogrodzie botanicznym. Podczas miodobrania podejrzymy też, jak oczyszcza się ramki z wosku, jak zakładane są węzy i jak wygląda odymianie pszczół…
ZOBACZ: Miodobranie w Ogrodzie Botanicznym. Będzie można skosztować świeżego wyrobu z pasiek [PROGRAM]
Planów jest więcej. - Chcemy doprowadzić do uli kamerkę, by każdy mógł podglądać codzienną pracę pszczół – mówi radny. I dodaje, że ważna jest też edukacja np. o murarkach, stąd zajęcia ze wspólnego budowania dla nich domków. – Murarki to najlepsze zapylacze – zapewnia radny. – Sam mam je na swojej działce i drzewa aż uginają się od owoców!
Co z pomysłem, by w mieście pojawiało się coraz więcej uli? P. Wysocki jest za, ale lokalizacje powinny być przemyślane. By domki pojawiały się blisko miejsc, gdzie pszczoły znaj¬dą pokarm. I by owady były bezpieczne.
Jedną z form pomocy pszczołom może być też coraz więcej kwiatowych łąk.
- Dzięki nim mogą się rozwijać całe grupy zapylaczy – przekonuje Paweł Zalewski z Ruchu Miejskiego Zielona Góra. – Takie łąki wymagają mniejszych nakładów finansowych, niż utrzymanie trawników. Lepiej przystosowują się też do warunków miejskich np. latem, gdy jest sucho i klomby trzeba często podlewać. Są też wybawieniem dla alergików. Trawa może ich uczulać, z kwiatami problem jest mniejszy. Łąki kwietne mogą się też same rozsiewać. Tak, by z roku na rok było ich coraz więcej.
Zobacz wideo: Dzikie pszczoły pana Stanisława
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?