Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra. Od ćwierć wieku pokazują, że choroba nie jest wyrokiem. Ogólnopolskie Stowarzyszenie „NERKA” świętuje jubileusz [ZDJĘCIA]

Natalia Dyjas-Szatkowska
Natalia Dyjas-Szatkowska
25-lecie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia "NERKA" z siedzibą w Zielonej Górze.
25-lecie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia "NERKA" z siedzibą w Zielonej Górze. Natalia Dyjas
Kiedy 25 lat temu Ogólnopolskie Stowarzyszenie „NERKA” zaczynało swą działalność, na dializę mogli liczyć przede wszystkim ludzie w kwiecie wieku, a dobrodziejstwo skorzystania z fantastycznego jak na owe czasy sprzętu dializacyjnego, którego było jak na lekarstwo, stawało się prawdziwą lekcją cierpliwości i pokory. Jak dziś działa „NERKA” I dlaczego okrągły jubileusz to święto tak wielu osób?

W siedzibie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „NERKA” panuje ruch. Właśnie pani Joanna deklaruje, że wraz z koleżanką poprowadzą… coaching dla transplantacji.

– Osoby, które wniosą darowiznę na rzecz podopiecznych „NERKI”, mają możliwość skorzystania z sesji coachingowej – mówi pani Joanna. Wszystko z myślą o wzajemnej pomocy.

- Widzi pani, jakie my mamy pomysły? – śmieje się Bogumiła Burda, obecna prezeska stowarzyszenia. – Jakie wspaniałe osoby chcą z nami współpracować!

Mówiąc to Bogumiła Burda wyciąga kolejne medale i dyplomy dla stowarzyszenia i dla niej, jako obecnej prezeski organizacji. Od marszałka, od miasta, z okazji okrągłego jubileuszu. I teczkę pełną podziękowań. Również dla tych, którzy przez lata wspierali „NERKĘ”. Bez nich wszystkie działania nie byłyby możliwe.

A z „NERKĄ” to było tak. W 1994 roku Benedykt Jareczkowski, nazywany Krzyśkiem, został pierwszym prezesem stowarzyszenia. Potem, w 2000 roku, przyszedł czas na Lesława Batkowskiego, nazywanego znów przez kolegów ze stowarzyszenia… Mirkiem. I wreszcie Bogumiła Burda.

By jednoczyć osoby dializowane i po przeszczepie

- Jak to się wszystko zaczęło? – zadaje sobie pytanie B. Burda. – Benedykt (Krzysiek) Jareczkowski był osobą dializowaną. W 1994 roku podjął zamysł stworzenia Ogólnopolskiego Stowarzyszenia „NERKA” z siedzibą w Zielonej Górze, bo liczył, że uda się stworzyć ruch, który będzie skupiał osoby dializowane i po przeszczepie w całej Polsce. To był czas o tyle trudny, że w wtedy stacji dializ było naprawdę mało. Pierwsza dializa w Zielonej Górze miała miejsce 13 marca 1975 roku, dziewięć lat po pierwszym przeszczepie nerki! Wtedy warunki, czas trwania dializ, dostępność do nefrologa, była ograniczone. Brakowało „sztucznych nerek”, lekarzy.

Na początku były dwie NRD-owskie „sztuczne nerki” Aue II. Dziś zielonogórska stacja dializ ma do dyspozycji 16 nowoczesnych stanowisk. Sześć z nich jest zaopatrzonych w prawdziwe „mercedesy” wśród aparatów do dializ. Dawniej nie było tak dobrego sprzętu. Dziś osprzęt do dializ (dreny, dializatory) jest jednorazowy, a sam zabieg oczyszczania krwi z toksyn precyzyjnie zaprogramowany. Nie ma miejsca na błąd, niedociągnięcia. Nie ma też granicy wieku pacjentów kwalifikowanych na zabiegi.

- Kiedyś było kilka maszyn, a chętnych do dializ sporo – mówi B. Burda. - To kogo się brało?

W latach 70. przy stacjach dializ powoływano specjalne komisje, które kwalifikowały pacjentów na zabiegi. Wtedy nie każdy miał to szczęście, że mógł być dializowany. Górną granicą był wiek do 50. lat. W latach 90., kiedy powstawało stowarzyszenie „NERKA”, dostęp do dializ był już nieco łatwiejszy. Granicę wieku przesunięto do 65. roku życia. Dziś, nawet 90-latkowie są dializowani, jeśli tego potrzebują.

Dializy to wciąż spore wyzwanie dla chorego. Trwają kilka godzin. Zazwyczaj trzy razy w tygodniu. Do tego dochodzi dojazd, badanie. Nie jest łatwo. Stąd konieczne jest wsparcie. Zresztą z roku na rok osób, które chcą działać w stowarzyszeniu, przybywa. I nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Każdy może wiele zmienić. I pomóc. Członkowie stowarzyszenia od lat kierują się mottem Alberta Camusa: „Wtedy otrzymujesz, gdy dajesz. Gdy dajesz, nie tylko siebie otwierasz dla innych, ale innych otwierasz dla siebie”.

Sprzęt na wagę złota

Stowarzyszenie od samego początku działało prężnie, chociaż środków i możliwości było niewiele. Tymczasem dializowanych było coraz więcej.

– Zaczęliśmy więc działać, by powstającą od podstaw nową stację dializ w zielonogórskim szpitalu wyposażyć ponadstandardowo w klimatyzatory, telewizory, nowoczesne łóżka dializacyjne, a także … odpowiednie okna – mówi B. Burda. - Dzisiaj ktoś powie: co to jest zakup wagi elektronicznej dla osób dializowanych. A wtedy to było naprawdę coś!

Sprzęt to jedno. B. Burda wymienia działania stowarzyszenia. Czego ono nie robi? Integracja środowiska osób dializowanych i po przeszczepie oraz środowiska medycznego. Organizacja pikników, balów charytatywnych, paczki żywnościowe, pomoc społeczna, materialna, prawnicza, psychologiczna. Prowadzone są wykłady, spotkania, szkolenia, wydawane publikacje. Do tego dochodzą dni otwarte na deptaku, obchody Światowego Dnia Nerek, Lubuskie Zjazdy Osób Po Przeszczepie Nerek.

- Ci, którzy korzystali z dializ, od samego początku funkcjonowania stowarzyszenia uczyli – i nadal uczą innych życia na dializie – mówi B. Burda. Z roku na rok przybywało też przyjaciół stowarzyszenia. „NERKA” współpracuje z Amazonkami, z Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego "Ekonomik", Lubuskim Stowarzyszeniem na Rzecz Kobiet BABA, Fundacją Dr Clown, Zarządem Województwa Lubuskiego, szpitalem, NFZ-em, Urzędem Miasta Zielona Góra. Radą stowarzyszeniu służą lekarze, pielęgniarki, technicy. Obecnie organizacja zrzesza prawie pół województwa. Od Wschowy, przez Żagań, Świebodzin, Sulechów, Nową Sól. „NERKA” oferuje pomoc psychologiczną, swoim członkom i ich rodzinom, a także pacjentom niezrzeszonym potrzebującym wsparcia.

- Ludzie różnie reagują na fakt, że będą dializowani – mówi szczerze prezeska stowarzyszenia. - Nie każdy jest w stanie przyjąć od razu takie informacje. Dlatego musi być przygotowany. Niektórzy zamykają się w sobie. Stąd rodzina może do nas przyjść, porozmawiać, uzyskać niezbędne informacje od lekarzy, pielęgniarek, techników, starszych stażem pacjentów.

Zobacz też: Usunął pacjentowi zdrową nerkę, zostawił tę z nowotworem. Lekarz skazany

Każdy może liczyć na wsparcie

Nikt nie zostaje sam. Również w oczekiwaniu na przeszczep. Czasem jest to pół roku, czasem rok i dłużej. Najdłużej szuka się dawcy dla dziecka. Nerka musi być mała. I może się nie przyjąć za pierwszym razem. Trzeba dużo cierpliwości, pokory… i pogody ducha. W „NERCE” te cechy są obecne na każdym kroku. Bo pozytywne podejście może zdziałać cuda. Także uśmiech i drugi człowiek, który bezinteresownie wesprze w potrzebie.

Na pytanie, z czego prezeska „NERKI” jest dumna po 25 latach działalności stowarzyszenia, odpowiada bez wahania:

- Ze wszystkich ludzi dobrej woli. Z tego, że w każdej chwili mogę liczyć na pomoc. Na hasło „NERKA”, otwiera się wiele drzwi i serc – mówi Bogumiła Burda.

Czy po tylu latach, setkach inicjatyw, pomysłów, działacze „NERKI” wciąż mają jeszcze marzenia?

- 4 miliony osób w Polsce choruje na nerki i nie wszyscy o tym wiedzą – mówi B. Burda. – Prawie 20 tys. osób jest dializowanych. A przeszczepów tak mało. Moim marzeniem jest, by deklaratywność przełożyła się na czyny. By telefonów o tym, że czekają narządy do przeszczepu, było jak najwięcej. By oczekujących było mniej, a profilaktyki więcej.

Zobacz też: Wystawa prac pracowników oświaty i Babiego Lata na deptaku - 10.07.2019

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska