Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra przez lata nam rozkwitła

Paweł Kozłowski 68 324 88 44 [email protected]
- Po wojnie było ciężko. Młodzi uczyli się wieczorowo, by pomóc rodzicom - wspomina Julian Stankiewicz.
- Po wojnie było ciężko. Młodzi uczyli się wieczorowo, by pomóc rodzicom - wspomina Julian Stankiewicz. Wojciech Waloch
- Dobytek załadowaliśmy na wóz. Jechaliśmy ulicą Stalina, Pionierską, Zamkową, aż dotarliśmy do Krakusa. Pusty dom znaleźli wcześniej rodzice. Mieszkam tam do dziś - opowiada pionier Julian Stankiewicz.

Pochodzi z miejscowości Głębokie w dawnym województwie wileńskim. Tam się urodził - w 1933 r. - i spędził wojnę. Okupacja była dla niego ciężką próbą życia. Na jego oczach mordowano ludzi i likwidowano getto. - A kiedy światowe mocarstwa zdecydowały, że ziemie wschodnie nie należą już do Polski, mieliśmy do wyboru: albo uciekać, albo zostać i przyjąć rosyjskie obywatelstwo. Wyjechała cała rodzina - wspomina.
Podróż bydlęcym wagonem trwała miesiąc.

30 lipca 1945 r., o północy, skład zatrzymał się w Zielonej Górze. Przez most na Odrze przejeżdżał pusty. By pokonać chwiejącą się budowlę, wszyscy pasażerowie musieli wcześniej wysiąść i przejść przez most na piechotę. - Nad ranem rodzice poszli szukać mieszkania. Wrócili z furmanką, którą powoził Niemiec. Tak trafiliśmy do domu przy ulicy Krakusa - opowiada Julian Stankiewicz, dziś prezes Stowarzyszenia Pionierów Zielonej Góry.

W pierwszej klasie liceum handlowego odkrył talent do biegów sprinterskich. Startował na 100 i 200 m w barwach szkoły, a później Kolejarza. Sport zapewniał wyjazdy do innych miast, a "wybiegana" druga klasa państwowa - pieniądze na dożywianie. W wieku 17 lat, by pomóc rodzicom, poszedł do pierwszej pracy. Do wydziału podatków w prezydium powiatowej rady narodowej. Po maturze pracował jako kierownik administracyjny w spółdzielni kaflarskiej.

Kiedy została zlikwidowana, przeniósł się do Lumelu, gdzie spędził czas aż do emerytury. Pan Julian w 1961 r. wziął ślub z panią Danutą, także pionierką. - W tamtych czasach mieszkańcy spotykali się na potańcówkach i zabawach. Ze świecą można było szukać zakładu, który nie organizował dancingów. Tak się integrowaliśmy - podkreśla.

Dwa lata temu małżonkowie obchodzili złote gody. Mają córkę Iwonę, troje wnucząt i dwóch prawnuków. - Tylko ślepiec nie zauważy, jak przez te lata zmieniła się Zielona Góra, jak rozkwitła. Nowe ulice, osiedla, uniwersytet, stadiony, hale... To miasto jest nie do poznania - mówi.

Oferty pracy z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska