Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielona Góra. Psia Ferajna z Polanki, czyli zgrana, nietypowa grupa właścicieli psów z... tortem

Leszek Kalinowski
Leszek Kalinowski
Wideo
od 16 lat
Psia ferajna to my – przedstawiają się właściciele czworonogów, którzy od roku spotykają się każdego dnia na leśnej polanie o godzinie 16.00. A teraz urządzili sobie pierwsze urodziny. Z tortem, grillem i innymi smakołykami. Także psy miały ucztę i zabawę na całego! Oj, działo się, działo…

Już z daleka o tej grupy ludzi bije życzliwość i serdeczność. Na twarzach uśmiechy, na ustach - piosenka. O radości życia. Bo jak tu się nie cieszyć w takim towarzystwie?! Są uczniowie, studenci, pracujący i emeryci. Lekarze, architekt, adwokat, artysta, nauczyciele… Jak mówią sami o sobie, cały przekrój społeczeństwa. I taka sama różnorodność wśród psów, które także się cieszą i z radości merdają ogonami.

Psia Ferajna z Polanki

Zielona Góra. Psia Ferajna z Polanki, czyli zgrana, nietypow...

Psy witają się radośnie machając ogonami

W dali pojawia się kolejna osoba z psem, który na widok towarzyszy wyrywa się do przodu. A zwierzęta biegną mu naprzeciw. Witają się i zapraszają do grupy, z którą ile sił w nogach pokonują kolejne okrążenia polany. Co za radość! Co za dzień. Nic więc dziwnego, że na psiej szyi pojawia się elegancka mucha czy kokarda.

Właściciele psów także nie kryją zadowolenia ze spotkania. Pierwsze urodziny Psiej Ferajny to doskonała okazja do wyluzowania się i cieszenia się z życia.

- Grupa przez rok bardzo się zżyła ze sobą. Mimo różnicy wieku i różnych profesji rozumiemy się bardzo dobrze –podkreśla Andrzej. – Lubimy ze sobą przebywać.

Psia Ferajna z Polanki
Psia Ferajna z Polanki OLIMPIA BOMBIŃSKA

Kajtek zwany kierownikiem

Jak to się zaczęło? Zupełnie naturalnie. Jak to zwykle bywa na spacerze z psem. Łatwo wtedy nawiązać kontakt z drugim właścicielem czworonoga. Potem trzecim i czwarty. Leśna polana stała się miejscem, w którym z czasem zaczęli się spotykać o określonej godzinie. Konkretnie o 16.00. I tak jest każdego dnia od roku.

Kajtek - zwany kierownikiem - wszystkich ma na oku.

- On wszędzie musi zaglądać, wszystko musi zobaczyć, wszystkiego dopilnować. To nasz pyskacz – śmieje się Andrzej i wspomina, że wcześniej razem z żoną Marzeną mieli wilczura, potem zajmowali się pięcioma kotami. Aż przyszedł taki moment, że zabrakło w domu zwierząt.

- Smutno i pusto było, jakoś tak nieswojo. Któregoś dnia mówię do żony: - Marzena, brakuje nam tu jakiegoś ogona, co?! Weźmy psa – przypomina sobie Andrzej. – Miał być mały i lubić jeździć z nami do rodziny i nie tylko. Znalazł się taki. W Kaliszu! No i mamy maluszka – artystę. Kochany jest! Śpi w wyrze z nami, pyskuje, jeździ wszędzie z nami.

Sisi jak cesarzowa

Małgorzata i Grzegorz cieszą się z Sisi. To już drugi pies, jakiego wzięli ze schroniska. Za pierwszym razem, jakieś 20 lat temu, było łatwiej. Nie wiedzieli, jak tam jest… Teraz?

- Grzegorz idź ty do schroniska. Nie chcę tego przeżywać drugi raz – poprosiła męża Małgorzata. Poszedł. Ale okazało się, że trzeba przyjść kolejny raz.
- W końcu przemogłam się. Jakoś p
rzeżyję – tłumaczyłam sobie. No i poszłam, Ku mojemu zdziwieniu musiałam odpowiedzieć na 50 pytań. Nawet o karmę pytali. Dobrze, że nie wymieniłam pewnej firmy, bo bym psa nie dostała. Ale bardzo dobrze, że tak teraz jest… - podkreśla Małgorzata. – No i potem trzeba się zgłaszać na badania. Chcą psa zobaczyć. Zmieniło się przez te lata wiele. Młoda zaangażowana kadra. Sterylizacja jest za darmo.

Sisi znalazła swój dom w listopadzie zeszłego roku.

- Malutka była jak wzięliśmy ją ze schroniska Nie wiedzieliśmy, że się tutaj tak ludzie spotykają na leśnej polanie. A jak się dowiedzieliśmy, to od razu dołączyliśmy – mówi Małgorzata. - Teraz nie musimy budzika nastawiać, bo Sisi czeka już od 15.00, kreci się nerwowo, piszczy, patrzy głęboko w oczy, jakby chciała powiedzieć: - Czas się zbliża. Już! Idziemy!
By zgłosić się na badania, trzeba było wcześniej zadzwonić.
- Chciałam umówić psa na wizytę – mówi Małgorzata.
- Jak się wabi? – pada pytanie
- Trediczi! –odpowiada już wyuczona trudnego imienia nowa pani.
- Matko Boska, kto ją tak nazwał? – pyta zdziwiony głos w słuchawce.
- No jak to kto?! Wy! – śmieje się Małgorzata. – Przechrzciliśmy ją więc na Sisi! Stwierdziłam, że cesarzowa będzie bardzo do niej pasowała.

Sisi uwielbia ciasteczka. Niech tylko ktoś ruszy ręką, od razu jest koło niego i patrzy, jakby chciała powiedzieć: - Poproszę! Podobnie się zachowuje, gdy poczuje zapach kawy.

Urodzinowa impreza Psiej Ferajny z Polanki
Urodzinowa impreza Psiej Ferajny z Polanki OLIMPIA BOMBIŃSKA

Ten pies to maltańczyk.. lubuski

Dorota wcześniej miała wilczura, od 1,5 roku jest właścicielką Moli.

- To miał być maltańczyk. Tak było w ogłoszeniu w internecie. Cena? Prawie dwa tysiące złotych – wspomina zielonogórzanka. – Moli przyjechała z Bydgoszczy. Miała wtedy pięć tygodni. Czekaliśmy, jak urośnie. No i urosła. Zdziwieni, stwierdziliśmy, że to jest rasa…maltańczyk lubuski.

Moli jest w psim towarzystwie góruje swoim wyglądem. Ale i… spokojem. Mniejsze psy mogą po niej skakać, ona nic sobie z tego nie robi.

- Jestem po tracheotomii (zabieg otolaryngologiczny polegający na rozcięciu tchawicy i wprowadzeniu rurki). Nie zawsze mam aparat, by mówić, a i tak nie jest to taka mowa jak przed zabiegiem – zauważa Dorota. - Mam więc tu takie urządzenie do klikania. Moli reaguje na ten dźwięk. Poza tym pokazuje jej, co ma robić i ona to wszystko wykonuje. Jest taka mądra, grzeczna i kochana, że na żadnego maltańczyka bym jej nie zamieniła!

Duża Moli, mała Moli

Moli Doroty to Moli duża, W odróżnieniu od Moli Agnieszki.

- Zawsze chciałam mieć psa, ale rodzice nie pozwalali, wiec poszłam na studia. Wyjechałam do Zielonej Góry. I od trzech lat mam Moli. Spełniałam swoje największe życiowe marzenie – opowiada studentka szóstego roku medycyny na Uniwersytecie Zielonogórskim. - W internecie ktoś napisał, że ma szczeniaczki do oddania. Pojechałam do Gorzowa Wielkopolskiego. I mam teraz swoją najlepszą przyjaciółkę.

Agnieszce trochę smutno, bo pierwsze urodziny Psiej Ferajny, to także pożegnanie z grupą. Żal ją opuszczać, ale – choć Zielona Góra to fajne miejsce do mieszkania i… spacerów z psami, serce ciągnie w rodzinne strony. Na Śląsk!

Mała Moli w przeciwieństwie do dużej lubi zaszaleć. Potrzebuje dużo ruchu. Bo jak się nie wybiega, to potem psoci. Leniuchowanie nie pasuje do jej osobowości.

Zielona Góra. Psia Ferajna z Polanki, czyli zgrana, nietypowa grupa właścicieli psów z... tortem
OLIMPIA BOMBIŃSKA

Kocham go ponad wszystko

- Roki to pies mojego syna. Mam go już dwa lata – śmieje się Mariola. – Bardzo chciał go mieć, pewnie nadal go bardzo kocha, ale nie miał możliwości… A ja wcale nie chciałam mieć psa! Może nie jestem zadowolona, że tak się stało. Ale kocham go ponad wszystko. Teraz chcę wyjechać, szukam gdzie go zostawić i nic mi nie odpowiada… On ma już prawie siedem lat. To bardzo grzeczny piesek. I chętnie się tu bawi z innymi. Co bardzo nas cieszy.

Ze spotkań na leśnej polanie zadowolona jest też Krystyna.

- Mój Witold miał 4,5 roku, jak wzięłam go ze schroniska. No i jest ze mną już drugi rok. I dobrze się mamy – podkreśla Krystyna. - On był trochę nieposłuszny, pół roku siedział – bo był bardzo chory – w klatce. Obrośnięty jak dzik! Pierwsza noc była dziwna. Bo wskoczył na moje łóżko i podszedł bardzo blisko. I patrzył się na mnie. Nie wiedziałam, czy on mnie zagryzie, czy czeka, aż ja zasnę. Po prostu dziwnie się czułam, ale zasnęłam. Przeżyłam noc i do tej pory żyję. Witold okazał się bardzo spokojnym psem. Kochanym!

Maleństwo mieszczące się w dłoni

Ula i Jacek chcieli mieć psa. Kiedy więc zobaczyli ogłoszenie, że ktoś chce oddać psy, nie mieli wątpliwości.
- Zadzwoniłam, pani nie była zdecydowana, czy jeszcze ma te pieski do oddania czy nie, bo były rezerwacje różne. Ale w końcu zadzwoniła, że jeden jej został – przypomina sobie Urszula.

- To kiedy możemy przyjechać? – zapytała, myśląc, że za jakiś czas aż piesek podrośnie.
- Dzisiaj możecie odebrać – padła odpowiedź.
Pojechali.
- Pani wyniosła nam maleństwo, mieszczące się w dłoni – wspomina Ula. - Zapakowaliśmy go i od razu pojechaliśmy do weterynarza, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
- A że był z Nowej Soli to nazwaliśmy go Solek. A dokładniej mówiąc, bo dzień choć zimowy był bardzo słoneczny, to pełna jego nazwa brzmi: Soluś Poluś Solariusz Cebula
– wymienia Jacek. – Solek to władca zabawek. Upodobał sobie Agnieszkę i cały czas przybiega do niej z zabawką. I tryka nosem: Rzucaj mi, rzucaj…
Jak ktoś pyta o rasę Solka, właściciele odpowiadają: - Piękniś lubuski!

Czasami jest niegrzeczna, ale wybaczamy

Kuba – najmłodszy w Psiej Ferajnie – właśnie kończy szkołę branżową pierwszego stopnia. W planach – kontynuowanie nauki na drugim stopniu. I dalsze spotkana na leśnej polanie. Jest właścicielem psa z najdłuższym – jak mówią członkowie grupy – językiem w Europie.

- Mieliśmy wcześniej innego psa. Przez 12 lat. Zdechł nam w styczniu. Dziwnie pusto było w domu bez niego – przyznaje Jakub. - Wszedłem na stronę internetową schroniska. Znalazłem Sarę… . Poszedłem z nią na spacery testowe i przypasowaliśmy się sobie.
Pierwszy tydzień był ciężki. Nie mogła sama zostawać. Raz tylko na godzinę ją zostawiliśmy, to straszny bałagan zrobiła w domu. Teraz jest już okej. Czasami jest niegrzeczna, ale wybaczamy. Do południa mama z nią najczęściej wychodzi na spacery, potem ja. Nie może się doczekać spotkania z innymi psami i musimy być na polanie wcześniej, już o 15.30.

Zielona Góra. Psia Ferajna z Polanki, czyli zgrana, nietypowa grupa właścicieli psów z... tortem
OLIMPIA BOMBIŃSKA

Lola jak z... filmu

Agata i Kornel dostali psa w prezencie. To był strzał w dziesiątkę. Bo zawsze chcieli mieć psiaka.

- Jest z nami od 11 listopada, ma 8 miesięcy i od małego resocjalizuje się z innymi psami. Imię razem wymyśliliśmy – przyznają. - Oglądaliśmy „Kosmiczny mecz” i jeszcze taki serial, w którym była Lola, spodobała się nam i tak mamy Lolę. Niektórzy nazywają ją Wiewióreczka, bo jest najmniejszym pieskiem w sforze i wyglądem przypomina wiewiórkę.

Na początku tak nieśmiało podchodziliśmy z małą do polankowego towarzystwa. Była taka jakaś niechętna, ale z czasem zaakceptowała i polubiła psią grupę. I teraz Lola codziennie w okolicy godz. 16.00 sama już ciągnie nas do swoich do kolegów i koleżanek.

Podobnie jak Lola tak i Lulu na początku nie bardzo była ufna.

- Ale zaczęliśmy z nią przychodzić na polanę i się otworzyła. Ba, stała się bardzo aktywna i zaczyna tu rządzić – mówią Marika i Piotr. – Szczerze polecamy tę rasę - Jack Russell Terrier, bo jest najbardziej oddana. My już zastanawiamy się nad drugim pieskiem, żeby Lulu miała siostrę.

Gama jest trochę szalona

Witold przyznaje, że Gama, to jego drugi pies.

- Mam go 1,5 roku. Poprzedni też był west, wabił się Fuga. Po jej stracie stwierdziliśmy z babcią, że weźmiemy drugiego westa – opowiada Witek. – No i mamy. Fuga była spokojna, stateczna, a Gama jest po prostu szalona. Babci się to nie podoba. Ale cóż, na spacery z nią wychodzi, bo ja często mam zajęcia na studiach.

W tajemnicy dodamy, że Gama to niepisana narzeczona Solusia. Z jednej klatki w bloku.

Agata i Lola
Agata i Lola OLIMPIA BOMBIŃSKA

Dostojny jak Szarik

Oliwia przyszła na urodziny z dwoma psami: Arią i Szarkiem.

- Szarika mamy od dwóch lat. Dziesięć był w schronisku. Arię natomiast wzięliśmy od pewnego państwa, które chciało potopić szczeniaki – zauważa Oliwia. – Psiaki są zupełnie inne. Różnica wieku też ma znaczenie. Ale potrafią też stanąć w obronie drugiego, jeśli czują jakieś zagrożenie. Mamy też kotka w domu. To on właściwie u nas rządzi…

Już inne pieski zaakceptowały fakt, że Szarik nie jest skory do zabawy, więc jak już to zaczepiają Arię.
- One dobrze się tu czują. Jak jesteśmy już blisko polany, to biegną, ile mają sił. W ogóle nie zwracają na mnie uwagi – mówi Oliwia.

A jednak Szarik swoim spokojem i wrodzonym dostojeństwem zwraca uwagę innych psów. Na przykład Soluś zakochany jest w nim do szaleństwa.

Spotkania na leśnej polanie to także terapia

Katarzyna też wzięła psa ze schroniska. Ale nie z tego w Zielonej Górze, lecz tego pod Łodzią. Był apel, żeby ratować zwierzęta. To się zgłosiła. Nie wiedziała, jakiego psa dostanie. Przywieźli jej go do domu.

- Lunę mam od roku., a ona jeszcze nie doszła do siebie. Cztery lata była zamknięta, nie miała kontaktu z ludźmi – twierdzi Katarzyna. – Po takich przeżyciach trudno wyprowadzić psa, ale wychodzimy na prostą. A ja już myślę, by wziąć z tamtego miejsca kolejnego zwierzaka. Schronisko w Zielonej Górze a tamto to niebo a ziemia.

Spotkania na leśnej polanie to dla wielu psów terapia. Tutaj zyskują pewność siebie i stają się bardziej ufne, otwarte.
Luna na początku obiegała całą grupę w dużej odległości. Teraz chętnie bawi się z innymi psami i lubi, jak częstuje się ją ciasteczkami.

Małgorzata, Grzegorz i Sisi
Małgorzata, Grzegorz i Sisi OLIMPIA BOMBIŃSKA

Najmądrzejszy, najpiękniejszy

- To bardzo ważne. Tak jak ważne są inne rozwiązania, by pomagać zwierzętom. Ostatnio znajomy lekarz mi opowiadał, że był u rodziny w Łódzkim. Tam w jednym ze schronisk ogłoszono, że kto weźmie psa, będzie miał do końca za darmo opiekę weterynaryjną. Z tego schroniska, bo przecież taka jest w każdym – opowiada Małgorzata. - No i pyta mnie ten lekarz, ile psów zostało po tym ogłoszeniu? Ani jeden… Czy to nie jest dobre rozwiązanie? Łatwiej zapłacić weterynarzowi niż utrzymywać całe schronisko!

Psia Ferajna długo świętowała swoje pierwsze urodziny na leśnej polanie, wymieniając się doświadczenia, psimi zabawkami i apelując do pozostałych właścicieli czworonogów: - Sprzątajcie po swoich pupilach. Tak jak my wszyscy tutaj sprzątamy. To świadczy o kulturze człowieka. My jesteśmy na to bardzo wyczuleni. I bądźcie razem. W grupie siła i radość!

Bywa że sfora liczy nawet 12 psów. Na polankę przychodzą jeszcze Gustaw, Traper, Buba, Resko... A jednak nie ma tu agresji. Choć bywają małe sprzeczki. Głównie o zabawki, miskę z wodą, czy też pojawia się naturalna zazdrość o swojego pana.
Oczywiście każdy właściciel uważa, że to jego pies jest najmądrzejszy i najpiękniejszy. To naturalne. Ale każdy też potrafi znaleźć u swojego pupila cechę, jakiej nie ma żaden inny pies na świecie.

POLECAMY TEŻ

Hodowla owadów egzotycznych staje się w Polsce coraz bardziej popularna

Zobacz z bliska fascynujący świat owadów. Centrum Przyrodnic...

Żółw czerwonolicy należy do amerykańskich żółwi hodowlanych, który jest inwazyjny. Niektórzy mieszkańcy wyrzucają go po pewnym czasie do... miejskich stawów... Podobnie dzieje się z innymi żołwiami amerykańskimi. Łatwo  się one dostosowują do naszych warunków w stawach i jeziorach, trzcinach, zatokach...

Żółwie w Zielonej Górze. Teraz wygrzewają się na słońcu. Ską...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska