Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZIELONA GÓRA: Wraca sprawa mordercy jeży w Zielonej Górze. Przemysła P. przyznał się do winy. Wyrok jeszcze nie zapadł [ZDJĘCIA, WIDEO]

maw
Oskarżony Przemysław P. nie stawił się na rozprawę.
Oskarżony Przemysław P. nie stawił się na rozprawę. Magda Weidner
23-letni Przemysław P. okrutnie zabił 12 jeży w Zielonej Górze. Trzy podpalił, dziewięć brutalnie zatłukł butelką. 11 lutego w Sądzie Rejonowym w Zielonej Górze odbyła się rozprawa.

Przemysł P. przyznał się do zabicia 12 jeży. Podczas przesłuchania opisał, jak znęcał się nad zwierzętami. 4 lipca 2018 roku wracał ze sklepu. Pił piwo. Jeża zobaczył na trawniku. Zabrał go, schował go do reklamówki. Chwilę później ze śmietnika wyciągnął kawałek kartonu. Owinął w niego zwierzę i podpalił. Nie pamięta, czy na to patrzył. Pamięta, że był pod wpływem środka odurzającego. Po drodze wypił też piwo...Jeża znaleziono rano przy ul. Anny Jagiellonki. Jeszcze żył i został odwieziony do kliniki weterynaryjnej. Niestety nie udało się go uratować.

Kolejnych 9 martwych jeży (5 dorosłych osobników i 4 młode) mieszkańcy osiedla znaleźli 9 lipca na ul. Zamoyskiego. Sprawca, jak przyznał, łapał je na pobliskiej łące. Tłuk szklaną butelką po winie i zanosił obok jednej z działkowych altanek. Zwierzęta cierpiały w okropnych męczarniach. Znalazł je jeden z kolegów Przemysława. Zgłosił natychmiast dziewczynie, a ta poinformowała policję oraz organizacje zajmujące się zwierzętami. Podczas zeznań 23-latek powiedział, że nie przyznał się wtedy, że to on zrobił.

Minęło kilka dni. Dokładnie w niedzielę, 15 lipca znaleziono kolejne ofiary Przemysława P. Dwa małe jeże leżały w rejonie urzędu miasta. Z zeznań mężczyzny dowiadujemy się, że najpierw schował je do parcianej, szmacianej torby. Później podpalał. Przykładał podpalony karton do igieł. Najpierw do jednego jeża, później do drugiego. - Strasznie piszczały - mówił podczas przesłuchania.

Morderca jeży przyznał się do winy

Przemysław P. przyznał się do winy. Podczas przesłuchania powiedział, że "nie wie, co mu odbiło", "nie wie, dlaczego to zrobił", "nie jest w stanie tego wytłumaczyć". Mówił, że zdaje sobie sprawę z tego, że słowa przepraszam, nie cofną tego okrucieństwa. Prosił również o możliwość pozostania na wolności do czasu rozprawy.

25 lipca 2018 roku prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowe zatrzymanie Przemysława P. Mężczyzna usłyszał zarzuty uśmiercenia ze szczególnym okrucieństwem 12 jeży. Groziło mu do 5 lat więzienia. Oskarżony wyszedł z aresztu na wolność w październiku. W środę, 12 grudnia, w Sądzie Rejonowym w Zielonej Górze ruszyć miał proces. Niestety, ze względu na protest pracowników sądu sprawa spadła z wokandy. 11 lutego 2019 roku w Zielonej Górze odbyła się druga sprawa. Oskarżony nie stawił się w sądzie. Ale to nie stanowiło przeszkody, aby i tym razem rozprawa się nie odbyła.

W środę, 12 grudnia, w Sądzie Rejonowym w Zielonej Górze ruszyć miał proces mężczyzny oskarżonego o brutalne zamordowanie 12 jeży. Niestety, ze względu na protest pracowników sądu sprawa spadła z wokandy. Przypomnijmy, w lipcu w Zielonej Górze doszło do serii okrutnych mordów popełnionych na „miejskich” jeżach. Pierwszy spalony zwierzak został znaleziony na ul. Anny Jagiellonki. Zwierzę jeszcze żyło i zostało odwiezione do kliniki weterynaryjnej. Niestety, nie udało się go uratować. Kolejnych 9 martwych osobników (pięć dorosłych i cztery młode) mieszkańcy osiedla znaleźli na ul. Zamoyskiego, obok jednej z działkowych altanek. Były ułożone w rządku. Kilka dni później kolejne dwa spalone jeże znaleziono w centrum miasta obok Pl. Piłsudskiego.  Zdjęcia okaleczonych zwierzaków szybko obiegły media. Wywołało to spory wstrząs, bowiem zwierzęta były bite butelką i traktowane ogniem. Dziś mówi się także, że mogły zostać podtrute, bowiem badania wykazały zmiany wewnętrzne. Nie ma jednak wątpliwości - umierały w męczarniach. Zielonogórscy policjanci bardzo szybko zajęli się sprawą. Rozpoczęło się intensywne śledztwo. Wkrótce zatrzymano 23-letniego Przemysława P., wobec którego 25 lipca prokurator skierował do sądu wniosek o tymczasowe aresztowanie. Podejrzany usłyszał zarzuty, za które grozi mu nawet do 5 lat więzienia. W środę o godz. 11.00 przed Sądem Rejonowym w Zielonej Górze miał ruszyć proces w tej sprawie. Niestety, ze względu na protest pracowników sądu pierwsza rozprawa została odwołana. - Usłyszeliśmy, że najwcześniej będzie się mogła odbyć dopiero w przyszłym roku - informuje nas adwokat Agata Wojciechowska, pełnomocnik Fundacji Na Rzecz Ochrony Dzikich Zwierząt Primum. Organizacja jest oskarżycielem posiłkowym. - Wiemy, że oskarżony wyszedł z aresztu na wolność w październiku. Zdaniem sądu materiał dowodowy został w pełni zebrany. W toku postępowania również sam oskarżony miał przyznać się do zarzuconych czynów  - tłumaczy A. Wojciechowska. Ale jednocześnie dodaje, że takie zeznanie może zostać zmienione przez mężczyznę. - Tego okrucieństwa, które się stało już nie cofniemy, ale spróbujmy by ta sprawa i jej tok pokazały, że w naszym kraju nie ma pobłażliwości dla tego typu czynów. Że są przepisy prawne, które zwierzęta chronią - przekonuje adwokat fundacji.  Czytaj też: Bestialsko uśmiercił 12 jeży. Jest decyzja o aresztowaniu na miesiąc. Przemysława P. rozpoznał w sklepie policjant po służbie

Pierwsza rozprawa oskarżonego o mordowanie jeży w Zielonej G...

Pójdzie do więzienia?

- Tego okrucieństwa, które się stało już nie cofniemy, ale spróbujmy by ta sprawa i jej tok pokazały, że w naszym kraju nie ma pobłażliwości dla tego typu czynów. Że są przepisy prawne, które zwierzęta chronią - mówiła adwokat Agata Wojciechowska, pełnomocnik Fundacji Na Rzecz Ochrony Dzikich Zwierząt Primum. Organizacja jest oskarżycielem posiłkowym. Swoje stanowisko podtrzymuje. Podczas rozprawy A. Wojciechowska wzniosła o uznanie oskarżonego za winnego postawionych mu zarzutów i wymierzenie kary w postaci pozbawienia wolności oraz nawiązki na rzecz Inicjatywy dla Zwierząt. Wysokość kary pozostawiają do uznania sądu. Fundacja wnioskowała również o to, aby wyrok podany był do publicznej wiadomości, połączony z ujawnieniem danych osobowych i wizerunku oskarżonego.

Adwokatka podkreślała, aby zwrócić uwagę na zachowanie Przemysława P. - Oskarżyciel w zeznaniach podaje, że przeprasza za to, co zrobił, że nigdy więcej tego nie zrobi. Fundacja, po bardzo dokładnej analizie materiału dowodowego w sprawie uważa, iż ta skrucha jest najzwyczajniej w świecie nieszczera. A sprawca odznacza się wyjątkowym brakiem jakiejkolwiek refleksji nad swoim postępowaniem i czynem, którego się dopuścił. W czynnościach procesowych przyznaje się do winy, ale już w listach prywatnych do rodziny czy bliskich, które prokurator zabezpieczył w postępowaniu, kwestionuje te czynności. Nie ujawnia żadnych refleksji. W opinii psychiatrycznej, podczas badań, również zakwestionował, że to zrobił - mówiła podczas rozprawy Agata Wojciechowska.

- Uważamy, że to taktyka procesowa obliczona na wymiar korzystnej dla oskarżonego kary. Przyznanie, wyrażenie skruchy będzie dobrze odbierane zarówno społecznie, jak i przez sąd, a tym samym wpłynie na zmniejszenie wymiaru kary. Podkreślamy, że jest to skrucha nieszczera, pokazująca, że wcale tej refleksji nie ma. Sam fakt, że oskarżonemu brakuje odwagi, by stanąć przed wysokim sądem, zmierzyć się z wyrokiem (...) Brak refleksyjności nad czynem, nad łamaniem norm prawnych, nad tym, że zgładził istnienie wielu istot, przy czym uczynił to w sposób niesamowicie okrutny (...)

Pełnomocniczka Fundacji Na Rzecz Ochrony Dzikich Zwierząt Primum podkreśliła również fakt, że sekcja zwłok wykazała, że nad jeżami znęcano się w wyjątkowo okrutny sposób. Nie tylko, jak zeznał Przemysła P., szklaną butelką czy ogniem. Sekcja 9 jeży wykazała, że wykręcano im stawy kolanowe, rozpruto powłoki brzuszne. Zwierzętom podano także nieznanego pochodzenia toksynę, prawdopodobnie pewną roślinę. - Lekarz weterynarii jasno wskazuje, że pod jej wpływem zwierzęta zostały otumanione. Utraciły w ten sposób naturalne odruchy obronne, a tym samym stały się bardziej podatne na uderzenia butelką, czy wyrządzanie im innej krzywdy (...) W odczytywanych wyjaśnieniach dotyczących ostatniego czynu, sprawca mówił tylko o tym, że podpalił te zwierzęta. Sekcja pokazuje, że było inaczej. Zostały połamane im kości, wyjęte na zewnątrz, przykładowo jelito i podpalone. Znęcano się nad nimi wyjątkowo okrutnie (...) - mówiła w sądzie adwokat Wojciechowska.

Izabela Kwiatkowska z Biura Ochrony Zwierząt w Zielonej Górze wskazywała na wyjątkowe bestialstwo i zwyrodnienie. - Taka jednostka powinna jak najdłużej zostać odizolowana od ludzi i zwierząt - mówiła do wysokiego sądu, wnioskując o najwyższy wymiar kary, czyli 5 lat pozbawienia wolności. Co do nawiązki, to przedstawicielka BOZ zaproponowała, żeby przekazana została innym mniejszym organizacjom, które utrzymują się jedynie z darowizn, jak na przykład Biuro Ochrony Zwierząt czy stowarzyszenie Amicus z Głogowa.

Prokurator podkreślał, że mężczyzna dokonał okrutnego, bestialskiego czynu, a jego zachowanie zasługuje na potępienie. Dodał, że mimo młodego wieku Przemysław P. był już trzykrotnie karany. Wnioskował o uznanie go winnego i karę 2 lat więzienia oraz nawiązki 5 tys. zł na wskazaną organizację zajmującą się zwierzętami.

Sąd zapoznał się ze wszystkimi dowodami, zeznaniami świadków, wyjaśnieniami oskarżonego oraz ze stanowiskiem oskarżycieli.
11 lutego wyrok jednak nie zapadł. Zamknięty został przewód sądowy, a to, jaka kara spotka Przemysława P. dowiemy się, prawdopodobnie już 20 lutego.

Kolejne jeże spalone żywcem w Zielonej Górze. Policja szuka ...

SONDA:

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Zielona Góra Zawada. To właśnie na jednej z tamtejszych posesji odbyła się interwencja pracowników Biura Ochrony Ziwerząt przy asyście policji. To, co tam zastano jest trudno do opisania. Wszędzie śmieci, odpady, brud, smród i brak jakiegokolwiek komfortu. Inspektorki w asyście policji wchodzą na podwórko starszego pana, a raczej na ogromne wysypisko śmieci... Fotele, krzesła, beczki, skrzynki, opony, koła, czego tam nie było... Wielki kosz suchego chleba. No i mamy... Rudy kundelek, na łańcuchu, z ogromną budą, w której nie ma niczego, co zapewniłoby mu odrobinę komfortu. Dalej kurnik, czyli coś z niczego, jakieś niby zadaszenie, ogólnie zlepek śmieci. No i kolejny psiak... W "klatce", na łańcuchu, błoto i odchody... Klatka to tak naprawdę ściany z blach i krat, bez wyjścia... I jeszcze trzeci psiak... To już istny dramat. Niemiłosierny smród, kojec zbudowany z kolejnych śmieci, bez wyjścia, pies na łańcuchu, znowu błoto i odchody. Pan twierdzi, że wrzuca mu jedzenie przez szmatę, która robi tu za dach... Oczywiście wody brak. Psiak tylko wystawia pysk, to jego jedyny kontakt ze światem. Śpi we własnych odchodach, marznie... Jeden z psów o dziwo miał w misce jakąś suchą karmę. I jeszcze dwie kozy... Czy pan ma coś w domu? Nie wiemy, nie wpuścił nas. Atakował tylko słownie.Brak słów, aby komentować takie warunki... Jest TRAGICZNIE. Musimy wyciągnąć stamtąd zwierzaki. Kompletnie nie mamy miejsca dla psiaków. Przytuliska i hotele zajęte. PILNIE potrzebne domy tymczasowe lub jakieś miejsce dla tych biedaków. Jak tylko będzie możliwość umieszczenia gdzieś psiaków- wchodzimy do akcji, od razu weterynarz, wstępne ogarnięcie, a później będzie można zająć się dokładnym sprawdzeniem i leczeniem psów. Błagamy o domy! Nie mogą tam dłużej zostać! Tel. 603 591 650 - apeluje Biuro Ochrony Zwierząt z Zielonej Góry. Zobacz również: 12 pracowników szczecińskiej ubojni zostało oskarżonych o znęcanie się nad zwierzętami

Zielona Góra Zawada. Interwencja Biura Ochrony Zwierząt i po...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska