Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielonogórscy koszykarze zagrali bardzo słabo w meczu z ŁKS-em

(flig)
Walka dosłownie i w przenośni. Tak wyglądały dotąd mecze z ŁKS-em. Damy im radę w czwartek?
Walka dosłownie i w przenośni. Tak wyglądały dotąd mecze z ŁKS-em. Damy im radę w czwartek? fot. Tomasz Gawakiewicz/ZAFF
Nie było wielkiej radości w hali ŁKS-u i już w niedzielny wieczór upragnionego powrotu do ekstraklasy. Intermarche po bardzo słabej grze uległ gospodarzom.

Wydawało się, że Intermarche Zastal ma przewagę psychologiczną, bo wygrał pierwsze starcie. Fani którzy pojechali do Łodzi, także ci oglądający mecz za pośrednictwem transmisji w internecie byli przekonani, że będąc lepszym zespołem potrafimy to pokazać na parkiecie. Nic z tego. Łodzianie, ekipa solidnych, ligowych rzemieślników wręcz stłamsiła nasz zespół. Owszem, było wiadomo, że gospodarze rzucą się na zielonogórzan, w ruch pójdą łokcie, a więcej będzie walki i przepychanek, niż dobrego basketu. Także mogliśmy się spodziewać gospodarskiego gwizdania, niestety, ciągle obecnego w naszych halach. Ale choć arbitrzy pokazali naszej ekipie aż 43 faule (rzecz rzadko spotykana na pierwszoligowych parkietach) to nie sędziowie są głównymi odpowiedzialnymi za porażkę. Po prostu Intermarche Zastal zagrał bardzo słabo.

Błąd gonił błąd, niecelny rzut następował jeden po drugim. Liderzy, od których mogliśmy wymagać, że właśnie oni wezmą ciężar gry na siebie, byli bezradni. Jeśli im nie szło, to kto miał pociągnąć ten zespół, kto miał sprawić, że wreszcie Intermarche Zastal pokaże co potrafi? I na tle tak grającej ekipy łódzcy zawodnicy spokojnie utrzymywali przewagę. Już pierwsza kwarta pokazała, że będą kłopoty. W 2 min po rzucie Mateusza Jarmakowicza wygrywaliśmy 4:2. Jak się okazało jedyny raz w tym meczu. Potem była nieskutczność, drżenie rąk, nerwówka. Ale mimo tego ciągle liczyliśmy, że Zastal to opanuje. W drugiej kwarcie doszliśmy ich po trójce Marcela Wilczka i było 30:30.

Wprawdzie zespoły schodziły na przerwę przy prowadzeniu ŁKS-u 33:30, ale ten wynik dawał nadzieję. Niestety, zaczął się koszmar trzeciej kwarty. Przez sześć minut nie potrafiliśmy zdobyć punktu, gospodarzom też ciężko szło, ale oni jakoś trafiali. W 26 min naszą niemoc przerwał z osobistych Jarmakowicz, ale było wówczas 41:32 dla ŁKS-u. Gospodarze więc znajdowali się w zasięgu, ale przy takiej naszej grze o sukcesie nie mogło być mowy. Oczywiście mamy nadal szanse na awans, ale w czwartek w Zielonej Górze musimy zagrać zupełnie inaczej. W drugim meczu MKS Dąbrowa Górnicza pokonał Siarkę Tarnobrzeg 67:64.
ŁKS SPHINX PETROLINVEST ŁÓDŹ - INTERMARCHE ZASTAL ZIELONA GÓRA 71:56 (17:10, 16:20, 17:13, 21:13)

ŁKS: Wall 16, Dłuski i Trepka po 12, Szczepaniak 10, Morawiec 3 oraz: Kalinowski 8, Krajewski 7, Bartoszewicz 2, Kenig 1, Grabowski 9.
INTERMARCHE ZATAL: Flieger 19, Jarmakowicz 11, Raczyński 8, Chodkiewicz 5, Kukiełka 3 oraz: Wilczek 7, Kalinowski 3, Wojdyła, Kus i Rajewicz po 0.

Sędziowali: Jakub Kotulski (Stalowa Wola), Marcin Bieńkowski (Warszawa), Andrzej Walczak (Włocławek). Widzów: 800

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska