Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zielonogórska DJ-ka - Lady Jessy wie, jak porwać do tańca tłumy, nawet w czasie epidemii. Poznajcie jej niezwykły zawód i… wirtualne domówki

Natalia Dyjas-Szatkowska
Natalia Dyjas-Szatkowska
Zielonogórzanka, znana wielu jako Lady Jessy, wie, jak rozkręcić imprezę, by wszyscy świetnie się bawili. W czasie epidemii koronawirusa organizowała wielkie "wirtualne domówki".
Zielonogórzanka, znana wielu jako Lady Jessy, wie, jak rozkręcić imprezę, by wszyscy świetnie się bawili. W czasie epidemii koronawirusa organizowała wielkie "wirtualne domówki". Rafał Waśniewski "FotoAnielsko"
Jej wirtualne domówki przyciągają tysiące słuchaczy, gotowych pobawić się przy muzyce w zaciszu własnych mieszkań. Renata Dolińska, znana wielu jako Lady Jessy, w czasie pandemii swoim DJ-owaniem daje mieszkańcom nadzieję i radość. Poznajcie niezwykłą zielonogórzankę, która udowodniła, że warto spełniać marzenia.

Prosty sprzęt z kilkoma przyciskami. Takie były początki

- Moja przygoda z tym zawodem zaczęła się przypadkiem – mówi Renata Dolińska, znana jako Lady Jessy. – Gdy byłam nastolatką, miałam znajomego, który grał w klubie w Czerwieńsku. To było moje pierwsze spotkanie ze sprzętem muzycznym. Wtedy te urządzenie miało dwa przyciski: zielony, czerwony. I parę suwaków – śmieje się zielonogórzanka. – Ale dla mnie to była możliwość spróbowania czegoś nowego. Okazało się, że czuję to i mam do tego dryg.

Od zawsze zresztą kochała muzykę. Zielonogórzanka wychowała się w rodzinie uzdolnionej muzycznie, śmieje się, że od dziecka miała potrzebę potupania na parkiecie. Pierwszy kontakt z konsoletą pokazał jej, że muzyka może być sensem życia.

Tę miłość zielonogórzanka postanowiła przekazać innym. Zaczęło się prowadzenie imprez, porywanie ludzi do tańca. Wreszcie przyszedł czas na „wirtualne domówki”.

„Nie mogłam żyć bez muzyki, zaczęłam dzielić się nią przez Internet”. Tak powstały wirtualne domówki

- Pomysł na „wirtualną domówkę” zrodził się już parę lat temu – opowiada Renata Dolińska. – Wtedy to wynikało z mojego stanu zdrowia. Nie mogłam wyjeżdżać na imprezy. Nie potrafiłam jednak żyć bez muzyki, bez robienia dla ludzi tego, co kocham. Dlatego zaczęłam organizować domówki przez Internet. Przyjęły się. A teraz, kiedy ogłoszono pandemię, wróciłam do kontynuowania projektu. Tym bardziej że już wcześniej ludzie świetnie się na nich bawili, podłączali głośniki i organizowali domowe imprezy.

W czasie epidemii koronawirusa na każdą imprezę wirtualnie „przychodziło” kilka tysięcy mieszkańców. Muzyka docierała do wielu mieszkań. Narodziła się grupa stałych odbiorców, którzy dobrymi słowami, pozdrowieniami, motywowali do dalszej pracy.

- Ze spokojem uświadamiałam ludzi, że naszym celem jest dobra zabawa – mówi Lady Jessy. – I by uszanowali tę naszą wspólną przestrzeń. Bo taka „wirtualna domówka” jest ważna dla osób w kwarantannie, dla tych, którzy nie mogą wyjść z domu.

W trakcie domówek Lady Jessy wspiera jej ekipa. Moderuje komentarze, dba o porządek. Bo i głosów, wypowiedzi spływa w czasie jednej wirtualnej zabawy mnóstwo.

- To darmowa impreza – wyjaśnia mieszkanka. – Każdy może wejść, posłuchać, napisać pozdrowienia, poprosić o piosenkę. Na czacie wciąż się coś dzieje, jeżeli uda mi się prośby wyłapać, to przekazuję pozdrowienia, puszczam dany utwór. I razem bawię się z innymi. Kto mnie zna, ten wie, że nie potrafię stać w miejscu.

„Zrozumiałam, że muzyką przywracam ich do życia”

Mieszkańcy przez niemal dwa miesiące epidemii byli zamknięci we własnych domach. Jak wychodziliśmy, to do pracy czy na zakupy. Okazuje się, że brakowało nam zwykłego spotkania z drugim człowiekiem.

- Zasypała mnie cała masa wiadomości od ludzi – mówi Lady Jessy.

– Zrozumiałam, że ja nie tylko dla nich gram czy zabawiam. Ale też… przywracam do życia.

W połowie pandemii, po tych pierwszych tygodniach, dostawałam wiadomości od mieszkańców, którzy pisali, że po prostu nie radzą sobie z trudną sytuacją, przez koronawirusa mają stany depresyjne i różne dołki. I dziękowali za to, co robię. Bo taka domówka była dla nich oderwaniem się od codzienności.

Muzyka może być terapią. Do Lady Jessy pisali także rodzice dzieci niepełnosprawnych, które przy muzyce chętniej ćwiczyły.
– Napisała do mnie mama córki, która dzięki moim domówkom, po trzech tygodniach o centymetr wyżej podnosi rączkę, bo ją muzyka tak motywuje do ćwiczeń. To są dla mnie najcenniejsze i najbardziej budujące wiadomości. I to jest najlepsze, co mogło mnie spotkać. Fakt, że mogę zrobić coś dla innych.

Coraz więcej kobiet chce zająć się DJ-owaniem

Okazuje się, że na kobietę, która zajmuje się DJ-owaniem, mówi się Lady. A Jessy? To długa historia, ale na zielonogórzankę wołali tak znajomi. Pseudonim artystyczny narodził się więc naturalnie.

- Jest coraz więcej kobiet, które łapią się tego fachu – mówi Renata Dolińska. – Ale z przykrością muszę stwierdzić, że spora część z nich rezygnuje. Może to się dzieje, gdy usłyszą słowa krytyki? Trzymam za nie wszystkie kciuki, by jednak się nie poddawały. Jeżeli czują, że to jest to, by szły w tym kierunku. I by ciągle dążyły do celu, bez rozglądania się na boki.

W tym zawodzie wciąż przeważają mężczyźni. Czy bywały momenty, gdy zielonogórzance było ciężko?

- Zdarzało się ogromne zdziwienie, gdy stawałam za konsoletą. Słyszałam głosy, że: „Jak to? Dziewczyna ma być DJ-em? Coś nie tak, ona pewnie zaraz coś popsuje” – śmieje się Lady Jessy.

- Co zabawne, te same osoby na koniec imprezy były pozytywnie zaskoczone, że świetnie ją poprowadziłam. Bo jeśli chodzi o style muzyczne, to zawsze potrafiłam je dopasować pod publikę, która była na parkiecie.

Marek Cebula i jego "hot16challenge":

Zdarzały się i trudne momenty. A nawet zazdrość, ze strony… innych pań, obecnych na sali. – Jak rozmawiam z dziewczynami, zaczynającymi swoją przygodę z DJ-owaniem, to one też mówią, że najpierw spotykają się z pozytywnym zaskoczeniem. Bo wciąż jest nas mało – mówi Lady Jessy.

Po euforii przychodzą i trudne sytuacje. Wciąż trzeba walczyć ze stereotypami.

Mimo powolnego wracania do rzeczywistości, domówki wciąż będą

Pierwsze tygodnie pandemii były bardzo trudne. Zielonogórzanka dziś już z uśmiechem mówi, że obostrzenia były jak „cios cegłówką w głowę”. Każdemu było ciężko. Pomimo że powoli będzie można organizować już imprezy nie tylko wirtualnie, to Lady Jessy obiecała swoim słuchaczom, że nie zostawi ich po pandemii.

– Obiecałam, że wirtualne domówki będą dalej się odbywać, nie mogę ich zawieść! – zapewnia R. Dolińska. – Zresztą już sobie nie wyobrażam, że miałabym nie mieć tego kontaktu. Po prostu ze wszystkimi się bardzo zżyłam.

Lady Jessy zawsze stawia na dobrą zabawę. Niezależnie od tego, czy jest ona przy disco polo, czy mocniejszych brzmieniach.

- Wiążę się emocjonalnie z ludźmi na parkiecie – mówi kobieta. - Czerpię z tego satysfakcję i jestem z nimi jedną całością. Dziś już wiem, że jestem spełniona nie tylko w 100, a nawet w 200 procentach. Osiągnęłam to, o czym marzyłam 14 lat temu. Ludzie doceniają moją pracę. A to dla mnie najlepsza nagroda.

POLECAMY Z REGIONU

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska