Zapowiadają ostrą walkę do końca. Bo chcą, żeby Zielona Góra stała się rajem dla rowerzystów. - W dzisiejszych czasach, kiedy większość miast się rozbudowuje, jest masa korków. I jak najszybciej śmignąć z centrum na obrzeża? Oczywiście rowerem - tłumaczy Maciek Łużyński. Maciek codziennie przemieszcza się w mieście na dwukołowcu, bo wygodniej. A jak słyszy o planach stowarzyszenia, to na jego twarzy od razu pojawia się uśmiech.
- Chcemy, by obrzeża miasta miały porządne ścieżki rowerowe. A do tego jest potrzebna tylko farba i obniżone krawężniki. Innej przeszkody nie widać. Teraz staramy się też o postawienie tablic przy wejściu do Parku Piastowskiego - zapowiada Robert Górski ze stowarzyszenia cyklistów. Na razie w parku jest jedna, stara, zniszczona ścieżka. Ludzie przeganiają stamtąd rowerzystów, bo ich zdaniem za szybko jeżdżą. Dlatego mają stanąć tam tablice, zapewniające, że pieszy ma pierwszeństwo w parku i trzeba na niego uważać, ale rowerzysta też ma prawo pojawić się na tym terenie.
A może wykonawca wsiądzie na rower?
Plany rowerowego raju brzmią niemalże idealnie. Ale do ich realizacji jeszcze długa droga. - Chcemy pozyskać środki z funduszy unijnych. A do tego trzeba założyć stowarzyszenie, zarejestrować je w KRS-ie. Bierzemy się właśnie ostro do roboty - zapewnia Górski. I choć stowarzyszeniem jeszcze oficjalnie nie są, to już tak się mianują. Bo chcą być paczką od zadań rowerowych.
Teraz walczą też o ścieżkę dla jednośladów przy modernizowanej ul. Sulechowskiej. W projekcie jest droga rowerowa. Jednak rowerzyści twierdzą, że asfalt na niej jest nierówno wylany. I takiego bubla nie chcą. - Co nas interesują tłumaczenia drogowców, że ściągnęli z Poznania drogi materiał i nie będą go zrywać. My chcemy tylko porządnej ścieżki. Poza tym krawężniki są za wysokie, wykonane nieprzepisowo. Brakuje również barierek przy wiacie przystankowej. I jak jedziemy na rowerze, to zawsze wyskoczy jakiś maluch, który czeka z mamą na autobus - mówi Robert.
Student z Wrocławia był w tym tygodniu w urzędzie miasta. Zostawił pismo, w którym zgłosił wszystkie swoje uwagi. Nie zabrakło też propozycji. Dla kierownika budowy i inspektora nadzoru budowlanego... - Wypożyczymy im bezpłatnie nasz rowery, żeby przejechali się ścieżką, ciekawe jak im się będzie jechać? - zastanawia się Górski.
Taki krawężnik to nie problem dla mnie
- Droga jest nieskończona i jeszcze nieodebrana. I to inspektor nadzoru budowlanego będzie wytykał nam błędy, a nie studenci - odpowiada na zarzuty Iwona Walczyk, kierownik budowy przy ul. Sulechowskiej. Zapewnia, że asfalt nie będzie zrywany, bo jest równo wylany.
A poza tym materiał, z którego korzystano, jest dosyć kosztowny. - W zależności od warstwy ścieralnej, najniższa cena to 200 zł za tonę, a na jeden metr kwadratowy potrzeba 100 kilogramów masy. Ceny są jeszcze wyższe, jeżeli korzysta się z mas odbarwionych, kolorowych. A właśnie taką ściągnęliśmy z Poznania na ul. Sulechowską, za tysiąc złotych za tonę - tłumaczy Walczyk.
Kierownik budowy uważa, że młodzi rowerzyści przesadzają, bo krawężniki nie są za wysokie. - Jeżdżę bardzo często na rowerze. I dwucentymetrowy krawężnik nie jest dla mnie problemem - zapewnia pani Iwona.
Na razie San Bud zarzutami się nie przejął. Ewentualne poprawki nastąpią, jeżeli zgłosi je inspektor nadzoru budowlanego. Po liście cyklistów sprawę zbadają też urzędnicy miejscu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?