Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZKS Drzonków zapisał na koncie pierwsze zwycięstwo

(lada)
Lider ZKS-u Yi Lei potwornie zdenerwował się po porażce z Karolem Szarmachem, ale potrafił się skoncentrować i w decydującym pojedynku zmiażdżył rywala
Lider ZKS-u Yi Lei potwornie zdenerwował się po porażce z Karolem Szarmachem, ale potrafił się skoncentrować i w decydującym pojedynku zmiażdżył rywala fot. Tomasz Gawałkiewicz
Trzeba było po nie jechać aż na Mazury, ale opłaciło się. Powrót, choć do czwartej nad ranem, minął w świetnych nastrojach.

Nasi rozegrali awansem w piątek pojedynek najbliższej kolejki ekstraklasy z Morlinami Ostróda. Spodziewaliśmy się, że będzie nerwowo, ale z szansą na punkty. Rywale to mocny - i podobnie jak nasz - młody zespół.

Zaczęło się od manewrów taktycznych, kogo i pod jakim numerem ustawić. Szybko się okazało, że sztab ZKS-u lepiej wybrnął z tego zadania. Daniel Bąk wyszedł pod jedynką i w partii otwarcia stoczył wspaniały pojedynek z Bartoszem Szarmachem. - Rywal był tak usztywniony, że zepsuł cztery serwisy - relacjonował opiekun naszych Józef Jagiełowicz. Młodzieżowy mistrz Polski urwał Bąkowi tylko set i zrobiło się bardzo ciekawie.
- Yi Lei dobrze zaczął i zwyciężył w dwóch partiach, a w trzeciej wysoko prowadził. Ale trener Tomasz Krzeszewski bardzo dobrze ustawił Karola Szarmacha - powiedział Jagiełowicz.

- Skutecznie i szeroko odbierał serwis Chińczyka, który miał problem z zakończeniem akcji. Naszemu zawodnikowi zabrakło także trochę koncentracji i dokładności.

Yi Lei przegrał pojedynek i potwornie zdenerwowany poszedł do szatni, a w meczu był remis. Wtedy przy stole stanął Paweł Fertikowski i bez większych problemów rozprawił się z deblowym partnerem w reprezentacji kraju - Patrykiem Chojnowskim.

- Paweł świetnie zagrał, dobrze odbierał i rywal po prostu nie istniał - ocenił opiekun ZKS-u. - Zbliżył się tylko w trzecim secie, ale to Paweł był lepszy.

Chińczyk przyszedł do sali już w trakcie pojedynku Fertikowskiego i nie popełnił poprzednich błędów. Z zimną krwią wypunktował B. Szarmacha i przypieczętował nasz sukces.

- Jechaliśmy tam w fatalnych warunkach. Burza, pioruny waliły, ale wszystko dobrze się skończyło - podsumował Jagiełowicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska