Danuta Imańska nie potrafi opowiadać o tym, co się stało bez emocji. Łzy same napływają do oczu. W budowę zainwestowali 5 mln zł. To były oszczędności ich życia. Zostali z zablokowanymi kontami, zajęciami komorniczymi emerytur, bez pracy oraz z 18-milionowym kredytem w banku.
Ponad rok temu Imańska napisała dramatyczny list do prezydenta Janusza Kubickiego. Chodzi o Złoty Dom, który miał być wizerunkiem deptaku. - Chcą w przetargu przejąć go ludzie, którzy czyhają jak sępy, by po cenie bankruta nabyć obiekt, w który zainwestowaliśmy olbrzymią kwotę naszych pieniędzy, pracy, trudu, nerwów, zdrowia i wyrzeczeń. Miasto chce im to załatwić, podać jak na tacy - pisze kobieta. - Nie zabijajcie nas, prosimy. Nie wytrzymamy tego.
Kopuła Złotego Domu góruje nad deptakiem. Budynek stoi w miejscu, gdzie kiedyś znajdowała się dziura szpecąca wizytówkę miasta. Jego wybudowania podjęła się spółka CN Tower Plaza, ale roboty nie ruszyły. Sytuacja zmieniła się o 180 stopni, kiedy jej udziałowcem został Bernard Imański - właściciel znanej w Zielonej Górze firmy budowlanej. Jego zakład postawił w mieście 2,2 tys. mieszkań. On najpierw wpompował w spółkę 5 mln zł, by ją oddłużyć. Dopiero wtedy mógł starać się o kredyt. Inwestycji przyklasnęły władze miasta, a Złoty Dom rósł z dnia na dzień. By pozbyć się wysokiej dzierżawy za grunt pod budynkiem, Tower Plaza zamieniła się z miastem na działki. Samorząd dostał teren przy ul. Drzewnej. W tym momencie spółka była już właścicielem budynku i gruntu, ale warunek miasta był taki, że budowa miała zakończyć się do 5 czerwca 2009 r. W umowie była zapisana kara. W międzyczasie przedsiębiorca wpadł na pomysł, by Złoty Dom powiększyć o czwarte piętro i obrotową kopułę z widokiem na panoramę. - Prezydent poparł pomysł - wspomina prokurent w spółce Piotr Flasza. Ale Imański, także główny wykonawca, nie zdążył. - Przez opieszałość urzędników - twierdzi jego żona.
Firma wystąpiła do urzędu o nową decyzję o warunkach zabudowy oraz pozwolenie na budowę. W ekstremalnych warunkach powinny być wydane w ciągu 60 dni. Imańscy czekali na nie rok i trzy miesiące. Dostali je już po 5 czerwca 2009. - Później sąd zarzucił nam, że nie oskarżyliśmy urzędników o opieszałość. Ale jak mogliśmy to zrobić, skoro z tymi ludźmi w tym czasie współpracowaliśmy? - pyta pani Danuta. - Ludzie licytowali się, by zasiedlić Złoty Dom. Ale w międzyczasie otwarto Focus Park. Wszyscy się wycofali - podkreśla Imański. Miasto zażądało kary - 500 tys. zł. Dziś z odsetkami to już około 600 tys. zł. Firma nie jest w stanie oddać tych pieniędzy. Wierzycieli jest zresztą więcej, a największy to bank. Urząd wszczął egzekucję. W poniedziałek dojdzie do drugiej licytacji Złotego Domu. Cena wywoławcza gotowego obiektu o powierzchni prawie 6 tys. m kw. z urządzeniami to 13,2 mln zł. Z kolei Tower Plaza posiada operat szacunkowy rzeczoznawcy na 36 mln zł.
- Miasto i tak nie odzyska pieniędzy, bo najpierw swoje weźmie komornik, w drugiej kolejności zaspokojony zostanie bank. Resztę będziemy musieli oddać my, a to niemożliwe - rozpacza kobieta. Według przedsiębiorców, władze Zielonej Góry mogły przynajmniej kilka razy pomóc. Piotr Flasza wymienia: - Wystąpiliśmy o przedłużenie oddania inwestycji. Prezydent nie dał prolongaty. Złożyliśmy wniosek o pomoc de minimis w postaci anulowania kary w całości lub w części. Odpowiedź była odmowna. W końcu rok temu wystąpiliśmy o zaświadczenie, dzięki któremu moglibyśmy wyodrębnić i sprzedać lokale pojedynczo. I znów brak zgody. A kiedy pojawiła się firma, która chciała w Złotym Domu otworzyć kasyno, sprzeciwili się radni.
Według prokurenta, spółka jest w stanie uratować galerię. Miasto może wycofać się z egzekucji nawet pięć minut przed licytacją. - Sprawę obserwuje kilku inwestorów. Wiedzą, że jest szansa kupienia Złotego Domu za niską cenę, więc czekają - tłumaczy P. Flasza. - Gdyby egzekucja została zawieszona, rozmowy toczyłyby się inaczej.
W poniedziałek Imańscy byli na komisji gospodarki rady. Jej przewodniczący Kazimierz Łatwiński mówi: - W sytuacji, kiedy miasto ma swoje należności zabezpieczone, np. hipotecznie na nieruchomości, a jednocześnie zawieszając egzekucję nie ma ryzyka przedawnień i nie dojdzie do naruszenia przepisów o dyscyplinie finansów publicznych, to może należałoby poczekać z licytacją i pozostawić inicjatywę przedsiębiorcy.
Do zawieszenia na pewien czas egzekucji namawia też radny Edward Markiewicz. - Ale miasto nie jest jedynym wierzycielem, dlatego sytuacja prezydenta Kubickiego jest skomplikowana. Państwo Imańscy powinni spotkać się ze wszystkimi na raz i porozmawiać - radzi.
Urząd przypomina, że egzekucja toczy się od ponad dwóch i pół roku. - W tym czasie miasto, na prośbę spółki, w tym pana Bernarda Imańskiego, wielokrotnie wstrzymywało się z realizacją czynności egzekucyjnych. Warunkiem ze strony miasta była realizacja w całości lub chociażby w części powstałego zobowiązania. Pomimo dawania kolejnych szans CN Tower Plaza ani razu nie wywiązała się z tych warunków - informuje Monika Wiśniewska z biura prezydenta. Magistrat przypomina, że egzekucja ma wielu wierzycieli, przez co rezygnacja z licytacji przez miasto nie spowoduje jej wstrzymania. A prezydent do tego typu postępowania jest zobowiązany przepisami prawa.
Prokurent spółki twierdzi jednak, że pozostali wierzyciele - w tym bank - nie są zainteresowani licytacją, bo wiedzą, że i tak mogą nie odzyskać pieniędzy.
Strefa Biznesu: W Polsce drastycznie wzrosną podatki? Winna demografia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?