Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarł znany aktor Maciej Kozłowski. Pochodził z Kargowej

(hak, kurz)
fot. Paweł Janczaruk
Dla milionów telewidzów - Jaroszy w "M jak miłość". Dla kargowian - "chłopak stąd", który dzieciakom z rodzinnej miejscowości nawet przelot prezydenckim tupolewem załatwił.

Maciej Kozłowski skończył wydział aktorski łódzkiej Filmówki w 1984 r. Grał w serialachm m.in. "Królowa Bona", "Przyłbice i kaptury", "Pogranicze w ogniu", "Oficerowie", "Trzeci oficer", "M jak miłość", "39 i pół", "Odwróceni". Ważne role stworzył w "Pożegnaniu z Marią", "Krollu", "Psach", "Mieście prywatnym", "Ogniem i mieczem", "Generał Nil"... Od 1998 r. był związany z Teatrem Narodowym.

Równie chętnie jako do Kargowej, zaglądał Maciej Kozłowski do Łagowa, na Lubuskie Lato Filmowe. - Przyjaźniliśmy się od lat - mówi Andrzej Kawala, dyrektor LLF-u. - W tym roku przypomnimy filmy z Jego najciekawszymi rolami.
Dla milionów telewidzów Maciej Kozłowski będzie już na zawsze Jaroszym w serialu "M jak miłość". Ostatnio Jaroszy "zmartwychwstał". Okazało się, że nie zginął zastrzelony, ale sfingował własną śmierć, bo został świadkiem koronnym. Pojawi się znów 24 maja w 749 odcinku...

Maciej Kozłowski zmarł w warszawskim szpitalu w nocy z poniedziałku na wtorek. Miał 52 lata. Od kilku lat chorował na zapalenie wątroby typu C.
W Kargowej się urodził i tu mieszkał do 12. roku życia. - Sześć lat chodziliśmy do klasy. Siedziałam z nim w jednej ławce. Bawiliśmy się w chowanego na górce tzw. Patalajce - mówi kargowianka Barbara Pajcz. - Zawsze sympatyczny, otwarty, wesoły, koleżeński... To się ujawniło po latach, gdy pomagał organizować wycieczki naszej podstawówki do Warszawy. Były niesamowite, bo któż inny wpadłby na pomysł przewiezienia dzieciaków samolotem prezydenckim?!

- Dla nas ta śmierć aktora i kargowianina to potrójna tragedia, bo raz: w czasie tegorocznej wycieczki szkolnej dzięki panu Maciejowi mieliśmy się spotkać z panią Marią Kaczyńską, a dwa: kiedyś przecież dzieci leciały tym tragicznym "Tupolewem" nad Warszawą... W 2003 r. załatwił dla niedowidzącego chłopca specjalny komputer, który wówczas był wręcz cudem techniki - opowiada dyrektor SP w Kargowej Dariusz Wróblewski. - To był wspaniały człowiek. Nasi uczniowie na pewno Go nie zapomną. W czasie tych naszych szkolnych wycieczek do Warszawy, a było ich chyba ponad 10, wchodziliśmy z Nim tam, gdzie zwykle ludzie nie mają dostępu. Trudno tak na gorąco wyliczyć dobro, które pan Maciej zostawił w Kargowej... Brak słów. Wielka szkoda!

- Dla nas pan Maciej był przede wszystkim pierwszym honorowym obywatelem Kargowej. Na pewno zasłużył na to! Jego portret wisi w sali rady miejskiej w ratuszu i oczywiście tam pozostanie - zapewnia wiceburmistrz Kargowej Jerzy Fabiś. - Przy każdej okazji, występując np. w telewizji, wspominał swoje miasto rodzinne. Mieliśmy dzięki temu, rzec można, darmową promocję. Pamiętam ostatnie spotkanie z Nim w zeszłym roku, podczas jubileuszowego konkursu literackiego im. Paukszty. Pan Maciej odczytał jedno z opowiadań pisarza, pojechał też do leśniczówki Linie, żeby wraz z całą delegacją złożyć kwiaty w miejscu pobytu Eugeniusza Paukszty.

Twardziel o złotym sercu

Macieja Kozłowskiego poznałem w 1994 r. (późno jak na ziomków z jednej miejscowości...). W zielonogórskim kinie Newa pokazywał "Pożegnanie z Marią", gdzie jako milczący woźnica, wywożący pod plandeką Żydów z getta, stworzył tę jedną z wielu swoich wielkich ról drugiego planu. Bo do każdego zadania zapalał się bardzo. "Rzeźbił" postać, wzbogacał, wkładał kwestie w usta. A potem przekonywał reżysera. Tak było z esesmanem w "Liście Schindlera" Spielberga. Z Krzywonosem w "Ogniem i mieczem" Hoffmana. Z Falvickiem w "Wiedźminie"... Ale kiedy ten film okazał się niewypałem, rozczarowany Maciej nazywał rzecz po imieniu. Publicznie. Podczas dyskusji na Lubuskim Lecie Filmowym. Łagów odwiedzał równie chętnie jak naszą Kargowę. Choć bywało, że musiał tu przemówić do rozumu podchmielonym "karkom", którzy kojarzyli Go wyłącznie z wcieleń gangstera w "Psach" czy "Mieście prywatnym". Z szufladą ekranowego "twardziela" walczył do końca. W życiu nie musiał. O czym wie każdy, kto miał szczęście poznać Go prywatnie.

Zdzisław Haczek
68 324 88 05
[email protected]

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska