Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmiażdżony kot płakał ponad trzy godziny

Magda Weidner
- Nie mogłam wysiedzieć w pracy, gdy córki przez telefon historię tego kota - opowiada Beata Mikołajczak.
- Nie mogłam wysiedzieć w pracy, gdy córki przez telefon historię tego kota - opowiada Beata Mikołajczak. fot. Magda Weidner
- Jego ból przeszywał każdego z nas. Bałyśmy się podnieść kota, aby nie zrobić mu większej krzywdy, bezustannie szukałyśmy pomocy - mówi roztrzęsiona Sara Mikołajczak

Czwartek godzina 8.00 w domu państwa Mikołajczak rozlega się krzyk. To 87-letnia prababcia, która postawiła całą rodzinę na nogi. Powodem jej zachowania był przerażający płacz dobiegający zza okna. Prawnuczki zerwały się od razu, aby sprawdzić, co się dzieje. - To było straszne - opowiada Sara Mikołajczak. Pod oknem leżał kot. Był spłaszczony, głowę miał wykręconą w innym kierunku niż resztę ciała. Na dodatek wystawały mu kości. I ten rozpaczliwy płacz (załamuje się głos).

Do zdarzenia doszło na ul. Wandy. Kot prawdopodobnie został potrącony i przeczołgał się na chodnik tuż pod dom, w którym mieszkają Mikołajczakowie. - Od zawsze opiekujemy się zwierzętami i chciałyśmy mu ulżyć w cierpieniu - mówi Anna Mikołajczak. - Od razu znalazłam w internecie numery, gdzie trzeba dzwonić. Niestety nie uzyskaliśmy pomocy na czas. Pani w urzędzie nie wiedziała, co zrobić, w schronisku nie mieli kierowcy, po chwili oddzwonili do nas i powiedzieli, że będą za 50 minut.
Koszmar trwał trzy godziny. Bezradność i świadomość, że kot cierpi i kona w męczarniach przytłaczała mieszkańców bloku. - Nie mogłam na to patrzeć, byłam strasznie zdenerwowana, że tyle czasu nikt nam nie pomaga - ze łzami w oczach wspomina babcia dziewczyn, Krystyna Nizioł. - Bolało mnie serce i nadal boli. Szukałyśmy pomocy, a ona przybyła po trzech godzinach.

Interweniowała też mama Sary i Anny, która była w tym czasie w pracy. - Znalazłam numer do Straży Ochrony Zwierząt. Od razu zadzwoniłam - mówi zdenerwowana Beata Mikołajczak. Usłyszałam, że są poza miastem. Chciałam zapłacić za taksówkę, żeby tylko przyjechali i pomogli. Kot przecież cierpiał!
Zwierzak niestety nie przeżył. Przez trzy godziny konał na oczach ludzi, którzy byli bezradni. Jak mówi Joanna Łozicka, prezes Inicjatywy dla zwierząt: - Interweniujemy w każdym przypadku, chyba, że jest sytuacja, w której nie mamy samochodu lub ludzi. Otrzymaliśmy zgłoszenie i pojechaliśmy. Kot był w stanie agonalnym. Pracownicy spotkali się z niezadowoleniem ludzi, ale to nie jest nasza wina. Jest nam bardzo przykro, że nie możemy być tak szybko, jak byśmy chcieli. Zastanawiam się również, dlaczego ci państwo nic nie zrobili przez taki czas? Jeżeli występuje problem z dodzwonieniem się po pomoc, należy samemu zacząć działać. Zawinąć zwierzę w koc i zabrać go do weterynarza.
Łukasz Ziarko z SOZ potwierdza, że byli wtedy poza miastem. - Potrzebowaliśmy 30, 40 minut. Po takim czasie też przyjechaliśmy, ale kota już nie było.

Do dzisiaj rodzina Mikołajczak nie potrafi zrozumieć, dlaczego to wszystko musiało się tak potoczyć. Przecież działają różne organizacje. Do kogo mamy dzwonić? - pytają. Jak mówi Jarosław Szczęsny, kierownik wydziału Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej: - Schronisko interweniuje w godz. urzędowania od 10.00 do 18.00. Wyjeżdżają po zwierzęta, które się błąkają. Jeżeli np. ranny pies zostanie znaleziony poza tymi godzinami, trzeba szukać weterynarza. Są również różne stowarzyszenia...

Organizacje działające na terenie miasta:
*Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami: tel. 68 322 20 88
Rafał Janek:Zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt za przebywające na terenie miasta psy odpowiedzialny jest urząd miasta. Ten natomiast ma podpisana umowę ze schroniskiem. My oczywiście interweniujemy całodobowo w sytuacjach, kiedy zagraża życie zwierzaka, czy ktoś się nad nim znęca.
*Alternatywa Zielonogórska: tel. 507 748 538
Aneta Pawlak: Sprawa wygląda tak, że to stowarzyszenie, które prowadzi schronisko otrzymuje pozwolenie z urzędu miasta i podpisuje umowę na interwencje i wyłapywanie. Na pierwszym miejscu należy, więc kontaktować się ze schroniskiem, gdyż jest to ich obowiązek. Następnie są inne organizacje, jak nasza, czy TOZ. Moralnym naszym obowiązkiem jest oczywiście pomoc poszkodowanym zwierzętom.
*Inicjatywa dla Zwierząt: tel. dyżurny 784 907 792
Joanna Łozicka - Inicjatywa dla zwierząt posiada dyżurny numer. Można pod niego dzwonić o każdej porze. Niestety, ale w wypadku kota z ul. Wandy, nikt do nas pod ten numer nie dzwonił. Jeśli ktoś zadziała sam, ale nie ma pieniędzy na pokrycie leczenia, możemy mu pomóc. Sfinansujemy leki i wizytę u weterynarza, po wcześniejszym zgłoszeniu sprawy.
*Straż Ochrony Zwierząt: tel. 665 363 707
Łukasz Ziarko - Nasza organizacja nie działa na terenie Zielonej Góry w zakresie błąkających się zwierząt. Niestety miasto nie chciało nam pomóc, a ludzie chcieli, abyśmy robili wszystko. Nie byliśmy po prostu finansowo w stanie. Teraz interweniujemy jedynie wtedy, gdy ktoś znęca się nad zwierzętami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska