Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znani reżyserzy rozmawiali w Słubicach o filmie historycznym

Beata Bielecka
Janusz Zaorski i Volker Schloendorff (z lewej) to twórcy dwóch głośnych filmów o historii.
Janusz Zaorski i Volker Schloendorff (z lewej) to twórcy dwóch głośnych filmów o historii. Beata Bielecka
- Nie każda historia nadaje się do opowiedzenia - uważa Janusz Zaorski. Pytany, czy powinien powstać film o katastrofie smoleńskiej, w którym do głosu doszliby ludzie pokroju Antoniego Macierewicza stwierdził, że jak widzi takie oszołomstwo to aż zęby go bolą. - Główną rolę w filmie o zamachu w Smoleńsku mógłby zagrać tylko Zamachowski- ironizował. Reżyser wspólnie z Volkerem Schloendorffem wzięli w sobotę udział w dyskusji "Białe plamy czarne dziury na ekranie - film historyczny dzisiaj".

Odbywała się ona w Collegium Polonicum w ramach festiwalu sztuki Most/Die Bruecke. Punktem wyjścia były filmy: "Syberiada polska" J. Zaorskiego i "Strajk. Bohaterka z Gdańska" niemieckiego twórcy.

Prosta kobieta napisała epizod światowej historii

Dlaczego Niemiec zabrał się za polską historię? V. Schloendorff przyznał, że niektórzy uznali, że jest to nawet trochę aroganckie. Temat twórców polskiej Solidarności bardzo go jednak zaciekawił. Kluczowym było dla niego spotkanie z Anną Walentynowicz, która stała się pierwowzorem filmowej postaci Agnieszki Kowalskiej.

- Anna Walentynowicz nie chciała, żeby robić o niej film, bo była to osoba bardzo skromna. Dla mnie stało się to impulsem. Słuchając historii tej prostej kobiety (gdy zaczęła pracę w stoczni gdańskiej nie umiała nawet czytać - przyp. red.) widziałem ją jak figurę, taką jak Joanna d'Arc czy Maria Stuart - mówił. - Pytanie, czy pojedynczy, zwykły człowiek może zawrócić bieg historii wydaje mi się kluczowe dla naszej dyskusji - podkreślał. Odpowiedzią jest jego film.

- Nie jest to historia "Solidarności", ale właśnie pojedynczego człowieka, kobiety, która walcząc o godność napisała epizod światowej historii - mówił.

Reżyser opowiadał, że wielu ludzi ostrzegało go przed tym tematem. Namawiał go jedynie Andrzej Wajda, w którego szkole filmowej jest wykładowcą. - Nie spotykaj się tylko z Walentynowicz - radził. - Dlaczego?- dopytywał Schloendorff. - Bo wtedy tego filmu już w ogóle nie zrobisz - usłyszał odpowiedź.

- Nie zniechęciło mnie to, a wręcz zachęciło - przyznał. Po kilku godzinach rozmowy z "Bohaterką z Gdańska" był już pewny, że chce opowiedzieć jej historię.

A. Walentynowicz nie zgodziła się jednak, żeby bohaterka nosiła jej nazwisko, choć losy filmowej Agnieszki są kalką jej życiorysu . - Mnie pan przedstawił prawidłowo, ale Wałęsę fałszywie - powiedziała mi tłumacząc swoją decyzję, wracając do swojej spiskowej teorii (Walentynowicz uważała Wałęsę za współpracownika peerelowskich służb).

Rozchwytywana "Syberiada"

Potrzebę robienia filmów historycznych Schloendorff uzasadniał jeszcze w taki sposób: - Nie mamy wspomnień, jak nie opowiadamy swoich historii. Tę pracę wykonujemy my filmowcy. Europa nie jest jednością terytorialną, ale jednością kulturową. Opowiadając sobie wzajemnie różne historie tworzymy sieć tych wszystkich historii, które stanowią obszar kulturowy o nazwie Europa - mówił i przyznał, że pracuje teraz nad filmem o niemieckiej okupacji Francji.

Dużą rolę filmu historycznego widzi też J. Zaorski. Opowiadał nam, że m.in. z myślą o młodych ludziach zrobił "Syberiadę". - Ich wiedza na temat zsyłek Polaków na Sybir, jest często znikoma - stwierdził.

Sens robienia takich filmów pokazuje też zainteresowanie jego obrazem w różnych krajach. - ZDF (niemiecka stacja- przyp. red.) chce kupić film dla kina i telewizji, oprócz dwóch krajów w Europie wszystkie inne też wyraziły nim zainteresowanie - mówił podczas dyskusji.

Jego zdaniem nie każda jednak historia nadaje się do opowiedzenia. Pytany, czy powinien powstać film o katastrofie smoleńskiej, w którym do głosu doszliby ludzie pokroju Antoniego Macierewicza stwierdził, że choć jest za tym, żeby nie cenzurować filmu, to w tym wypadku jak widzi takie oszołomstwo to aż zęby go bolą.

- Mówi się często, że w tym temacie są dwie Polski. Ja uważam, że znacznie więcej. 11 listopada mieliśmy w Warszawie 12 pochodów. To wszystko jest crazy - uznał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska