Już pod koniec listopada hodowcy spuścili wodę i wyłapali ryby, po które przyjeżdżają teraz hurtownicy i indywidualni klienci. - Grudzień to dla nas czas żniw - mówi Stanisław Bak, właściciel stawów w Kłosowicach. - I ciężkiej pracy, bo trzeba pogłębić stawy i odkazić je wapnem.
Karpie kosztują przeciętnie 10 zł za 1 kg, czyli tyle samo, co przed rokiem. Przed świętami ryby mogą być trochę tańsze. - To efekt rosnącej z każdym rokiem konkurencji. Kto tylko ma ziemię w pobliżu rzeki czy potoku, od razu kopie stawy. Ceny tak naprawdę dyktują markety, które sprowadzają tańsze ryby ze wschodu - wyjaśnia Edmund Małecki z Sierakowa.
Największym zainteresowaniem klientów cieszą się trzyletnie karpie, które ważą 1,5-2 kg. Coraz więcej osób pyta przed świętami o amury, których mięso jest wprawdzie bardziej tłuste, ale za to są tańsze od karpi. Hodowcy robią, co mogą, żeby przyciągnąć klientów i wyprzedzić konkurencję. Np. na stawach S. Baka amatorzy świątecznych ryb mogą sami sobie wyłowić z basenów upatrzone karpie, pstrągi czy amury.
Właściciele stawów narzekają, że hodowla ryb staje się coraz mniej opłacalna. - Balansujemy na granicy opłacalności. Zwłaszcza że ten sezon był fatalny - twierdzą.
Podczas lipcowej suszy w zachodniej Wielkopolsce zaczęły wysychać stawy. Zaczęły zdychać ryby. - Temperatura wody sięgała 25 st. Celsjusza, zaczęły się rozwijać glony i gwałtownie spadła ilość tlenu. Efektem było masowe śnięcie ryb - tłumaczy Tomasz Schubert z Pszczewskiego Parku Krajobrazowego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?