Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zobacz film z nieszczęśliwego wypadku spadochroniarza w Żaganiu (wideo Czytelnika, zdjęcia)

Tomasz Hucał
Spadochroniarz z impetem uderzył w ziemię. - Odbił się na dwa metry w górę i nagle usłyszeliśmy trzask kości - opowiadają świadkowie.
Spadochroniarz z impetem uderzył w ziemię. - Odbił się na dwa metry w górę i nagle usłyszeliśmy trzask kości - opowiadają świadkowie. fot. Mariusz Kapała
Wezwanie śmigłowca do spadochroniarza, który w sobotę uległ groźnemu wypadkowi, było najlepszym rozwiązaniem. Tak twierdzą zgodnie medycy i strażacy. Przypomnijmy, że podczas uroczystości z okazji rocznicy Wielkiej Ucieczki w Żaganiu, jeden ze spadochroniarzy doznał otwartego złamania nogi.

[galeria_glowna]

Do wypadku doszło w sobotę, tuż po 17.00. Podczas próby lądowania jeden ze spadochroniarzy z Aeroklubu Ziemi Lubuskiej z impetem uderzył w ziemię. Wypadek wyglądał bardzo groźnie. - Skoczek odbił się od ziemi na jakieś dwa metry i gdy uderzył w nią drugi raz, słychać było, jak kość gruchnęła - opowiadają świadkowie zdarzenia.

Mężczyzna doznał otwartego złamania nogi. - To był błąd skoczka przy podejściu - zapewnił nas na miejscu Arnold Schneider, instruktor spadochronowy, który z ziemi naprowadzał na cel czterech spadochroniarzy.

Dwaj pierwsi, w tym poszkodowany lecieli bardzo szybko, lądując, jakby walczyli z mocnym wiatrem. Czyżby pogoda była za ciężka na skok. - Nie. Warunki były normalne - zapewnił A. Schneider.

Karetka musiała zostać

Na miejsce wezwano helikopter z Zielonej Góry, który zabrał poszkodowanego do szpitala. Wtedy pojawiły się pytania, czemu nie zawieziono poszkodowanego do szpitala w Żarach. Przecież tam jest nowoczesny SOR (szpitalny Oddział Ratunkowy). - O wezwaniu lotniczego pogotowia zadecydował prowadzący akcję - dowódca jednostki strażaków - mówił nam w sobotę anonimowo jeden z uczestników akcji.

Dziś rozmawialiśmy o akcji ze strażakami oraz przedstawicielami Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Dobrze, że wezwano śmigłowiec. Po dotarciu ratowników na miejsce okazało się, że poszkodowany miał wiele urazów - tłumaczy Justyna Sochacka, rzeczniczka LPR. - Wyjazd z terenów koło muzeum, gdzie odbywały się uroczystości nie jest przyjemny. Poza tym karetka zabezpieczała imprezę i musiała zostać na miejscu.

Żagańscy strażacy zapewniają, że działali zgodnie z wszelkimi przepisami. - Także zgodnie z zasadami współpracy z Lotniczym Pogotowiem Ratunkowym - podkreśla rzecznik żagańskiej komendy powiatowej Waldemar Kasperowicz. - Istniało podejrzenie urazów wewnętrznych oraz uszkodzenia kręgosłupa. W takim wypadku należy wezwać śmigłowiec i dowodzący akcją to zrobił.

Dlaczego akcją dowodził strażak? - Bo na miejscu nie było żadnego lekarza, a jedynie społeczni ratownicy medyczni. W takim wypadku my obejmujemy dowodzenie - tłumaczy Kasperowicz.

Podziękował za pomoc

Śmigłowiec przyleciał do Żagania po ok. 50 minutach od wypadku, karetka w Żarach byłaby zapewne w kilkanaście minut. - Śmigłowiec leciał z Zielonej Góry 17 minut. Wcześniej trwało przygotowanie poszkodowanego do transportu. Czy karetka dojechałaby do szpitala w Żarach w 17 minut, wyjeżdżając z tak trudnego terenu - komentuje żagański strażak.

W. Kasperowicz poinformował nas także, że dziś w szpitalu w Zielonej Górze, gdzie leży ranny spadochroniarz, był strażak dowodzący żagańską akcją. - Skoczek podziękował mu za sprawą akcję - zapewnia rzecznik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska