Losy Stefana Mrowca, ale i jego bliskich, nadają się na kanwę filmu lub powieści. Aż dziw, że jeden człowiek przeżył aż tyle. Stefan Mrowiec to żołnierz Armii Krajowej, uczestnik powstania warszawskiego, jako kapral podchorąży uczestniczył w walkach powstańczych na warszawskim Żoliborzu. Został ranny w przeddzień kapitulacji tej dzielnicy i przetransportowany do szpitala w Milanówku... Po wojnie był wykładowcą m.in. na Wyższej Szkole Inżynierskiej.
Teraz, przedstawiciele Domu Pomocy Społecznej, w którym żołnierz mieszka, postanowili połączyć obchody zakończenia II wojny światowej z wydarzeniem tak ważnym dla pana Stefana.
- Wielką uroczystością jest dla nas to, że pan Stefan Mrowiec otrzymuje kolejny stopień oficerski - porucznika - mówi dyrektor DPS dla Kombatantów w Zielonej Górze, Piotr Mazurek. - Pan Stefan jest nie tylko zasłużonym żołnierzem AK, ale też naszym wieloletnim mieszkańcem, który często wspomina relacje wojenne.
Na uroczystościach w zielonogórskim DPS nie zabrakło przedstawicieli władz wojewódzkich i miejskich, listów gratulacyjnych, morza kwiatów...
- Pan swoim cierpieniem, bo przecież był pan ranny, ale również wielkim zaangażowaniem jako bardzo młody człowiek chwycił za broń i walczył o wolną Polskę- mówił do nowo mianowanego porucznika wicewojewoda Robert Paluch. - Walczył o to, by wyzwolić Polskę.
- To wielki zaszczyt i honor mieszkać w mieście, gdzie jest tylu bohaterów i tylu wspaniałych ludzi - mówiła obecna na uroczystości wiceprezydent Wioleta Haręźlak.
- Chcę panu życzyć, by godnie pan przeżywał te lata w tym domu, razem z nami, w spokoju, radości i by ludzie o panu pamiętali - mówił ksiądz Mirosław Donabidowicz, proboszcz parafii pw. św. Urbana I. - Niech to bycie razem ze sobą dalej trwa.
A choć pan Stefan na co dzień często wspomina dawne żołnierskie losy, wczoraj wzruszenie odebrało mu mowę...
- Nigdy nie przypuszczałem, że dożyję takiej chwili - powiedział do zebranych porucznik Stefan Mrowiec. - Dziękuję.
Jakie to uczucie żyć ze świadomością, że twój bliski ma tak bogaty bagaż doświadczeń?
- Jak byłem dzieckiem, to o tych doświadczeniach wojennych za dużo nie rozmawialiśmy - mówi syn porucznika Mrowca, pan Zbigniew. - Natomiast jego życie miało na nas ogromny wpływ. Sam jestem kombatantem, byłem osobą represjonowaną...
Postawa rodziców miała ogromny wpływ na nasze wychowanie i późniejszy udział w Solidarności. Tata kiedyś opowiadając o swoich przeżyciach popłakał się, bo walczył o Polskę, był ciężko ranny w powstaniu, a nigdy w życiu nie nosił munduru polskiego. Ta uroczystość, jest więc dla niego uznaniem.
Podobne wspomnienia towarzyszyły uczestnikom obchodów 73. rocznicy zakończenia II_wojny światowej na pl. Bohaterów. Jednym z nich był Leszek Wieniawa-Długoszowski, wiceprezes Zarządu Okręgowego Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.
- Dobrze pamiętam dzień zakończenia wojny. Choć dla nas ona się jeszcze nie skończyła - mówi. - Usłyszałem wtedy, że jesteśmy dzieciaki, mamy po 18 lat, ale walczymy dalej. Ujawniłem się dopiero w 1947 r. Grupa Kmicic Nowy Sącz. Uwierzyłem, że nam przebaczą. Zostałem jednak aresztowany. Trzy lata spędziłem w Tarnowie i Krakowie. Żyję do dziś dzięki prokuratorowi, którego córce w czasie wojny uratowałem życie.
Uciekając przed UB w sylwestrową noc znalazł się w Zielonej Górze. A że dyrektor Polskiej Wełny też był żołnierzem AK, szybko go zatrudnił. Jak i dwóch innych kolegów z Armii.
- Gdyby nie ci ludzie, nie byłoby mnie tu dziś - podkreśla bratanek generała i adiutanta marszałka Józefa Piłsudskiego.
Czytaj też: Jak Urząd Bezpieczeństwa prześladował bohaterów powstania warszawskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?