Czołgi wjechały wczoraj na deptak. Tym razem inne, kartonowe. Ale uczucia były takie same, jak ćwierć wieku temu - niemiłe. Tylko strach zamienił się w niechęć.
- Ile pan ma lat? - pytam organizatora akcji.
- 28 - słyszę odpowiedź.
- Tyle, co ja. Skąd wiecie, jak wyglądały dramatyczne wydarzenia sprzed ćwierć wieku? - pytam dalej.
- Z książek, telewizji, opowiadań starszych członków naszej grupy - wylicza Igor Skrzyczewski, członek Zomoobrony. Grupy, która po raz drugi zorganizowała imprezę "Czołgi na deptaku".
Uliczkami znów szli uzbrojeni zomowcy. Przejechały dwa kartonowe czołgi. Słychać było okrzyki: - Ludzie, wracajcie do domów! Rozpoczął się stan wojenny!
Po co to przedstawienie? - Wielu przeżyło wówczas tragedię. Trzeba ludziom, szczególnie młodym, przypominać tamte czasy - uważa Skrzyczewski.
Nie wszyscy są tego zdania. Wśród części widzów happening wzbudził kontrowersje. - Po co to pamiętać? - krzywił się Daniel, który 25 lat temu był milicjantem. Jerzy Nitka pracował jako ustawiacz maszyn w Lumelu.
- Miałem wtedy 22 lata. Ci, którzy przypominają te czasy, niewiele o nich wiedzą. Mogą coś przekręcić - uważa.
Koksownik palił się do późnego wieczora...
(mat)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?